Historia najnowszej historii Europy jest jedną z najbardziej pouczających historii
Świętem Europy proponuję proklamować 29 maja - na pamiątkę odbicia Europy eurokratom, czyli odrzucenia przez Francuzów eurokonstytucji: koronnego dowodu arogancji eurokratów, pragnących okpić Europejczyków i narzucić im swoją wizję Unii Europejskiej. Pod szyldem "Traktatu ustanawiającego konstytucję dla Europy" chcieli oni przemycić de facto konstytucję zbiurokratyzowanego superpaństwa, spętanego milionami przepisów spisanych na dziesiątkach tysięcy stron, i między innymi z tego powodu skazanego na porażkę w globalnym wyścigu gospodarek (vide: "Polska Chinami Europy"). Eurokraci próbowali narzucić eurokonstytucję, korzystając ze sprawdzonej wcześniej metody: totalnego prania mózgów połączonego z referendami zatwierdzającymi, organizowanymi "aż do skutku" (naturalnie, "skutku" pozytywnego dla eurokratów, co wcześniej przetestowano w Danii i Irlandii). Na szczęście Francuzi, a zaraz po nich Holendrzy, zbuntowali się przeciw tej próbie niebieskiego zamachu stanu, zdobyli eurobastylię, obalili eurotyranię i wybrali niebieską ewolucję. Jak się zdaje, eurokrętaczom w tym wypadku nie pomogłaby nawet wunderwaffe trzeciej generacji, czyli rozpylenie we Francji i Holandii oksytocyny, która sztucznie podnosi u ludzi poziom zaufania (vide: "Zaufanie w sprayu").
A przecież zamiast dopuszczać się oszustwa, można było pod referendum poddać prawdę. Zdaniem Johna Mitchela Finnisa, uznawanego za jednego z najwybitniejszych współczesnych filozofów prawa, "gdyby Europejczykom przedstawiono otwarcie tę konstytucję jako projekt budowy nowego państwa i powiedziano, że przyjmując ją, staną się jego obywatelami, tak jak w 1789 r. obywatele stanu Nowy Jork stali się obywatelami Stanów Zjednoczonych, i gdyby Europejczycy zaakceptowali to w wolnych referendach, mogliby w sposób uzasadniony uznać to za jakąś formę demokracji. Tak jak mieszkańcy stanu Nowy Jork uznali się za obywateli Stanów Zjednoczonych. Jeśli jednak projekt ten prezentowany jest obywatelom jako po prostu uporządkowanie istniejącej sytuacji, które nie prowadzi do żadnej substancjalnej zmiany, co rozmija się z prawdą, to przyjęcie takiej konstytucji nawet przy aprobacie wprowadzonych w błąd obywateli krajów Europy jest naruszeniem zasad demokracji" (vide: "Bezprawne prawo"). Oczywiście, nietrudno się domyślić, jaka odpowiedź padłaby z ust większości Europejczyków (zapewne domyślali się jej też eurokraci i dlatego uciekli się do podstępu); większość Europejczyków najprawdopodobniej woli żyć na razie w Unii Wolnych Państw Europy, a nie w wydumanych przez eurokratów Stanach Zjednoczonych Europy. Teraz natomiast ci sami eurokraci nie potrafią znaleźć wyjścia z zaułka, w który nas wszystkich wpędzili. Ale to przecież ich spcialit de la maison: sfabrykować problem, za nasze pieniądze żyć z rozwiązywania go, a jak nie da się go rozwiązać, winę zrzucić na tych, którzy od początku twierdzili, że ich koncept nie ma ani krzty sensu (vide: "Europa Restituta").
Historia najnowszej historii Europy jest jedną z najbardziej pouczających historii. Podobnie zresztą jak bardzo pouczającą historią jest historia najnowszej historii Polski. Kilkanaście lat temu nasz kraj przepoczwarzył się z imperium kłamstwa, jakim była PRL, w dyktaturę prawdy reglamentowanej, jaką jest III RP. I dopiero teraz na naszych oczach Rzeczpospolita prawdy reglamentowanej przeistacza się wreszcie w republikę zwykłej prawdy bezprzymiotnikowej, jaką będzie - mam nadzieję - IV RP; choć przecież jeszcze na początku ubiegłego tygodnia do obrony dostępu do prawdy (czyli teczek bezpieki prezydenta Kwaśniewskiego i premiera Belki) politycy rzucili pluton prokuratorów, agentów ABW i dyspozycyjnych dziennikarzy.
Na szczęście coraz więcej Polaków rozumie, że przyszłość bez przeszłości nie ma żadnej przyszłości; pomyślną przyszłość ma tylko przyszłość z dobrze rozpoznaną przeszłością. Wybrać przyszłość między innymi dzięki dobrej znajomości przeszłości, czyli ufundować IV RP na prawdzie, pragnie coraz więcej z nas (czego dowodzi na przykład rosnące poparcie dla proponujących to partii), w tym polityków, dziennikarzy i historyków, którzy - jak Sławomir Cenckiewicz, Antoni Dudek, Jerzy Eisler, Marek Lasota, Paweł Machcewicz i pozostali bohaterowie artykułu "Oni odkłamują przeszłość", cover story tego wydania "Wprost" - piszą historyczną, bo nareszcie prawdziwą historię najnowszą Polski, coraz skuteczniej nicując naszą przeszłość dla dobra przyszłości (vide: "Służba Bezpieczeństwa Okrągłego Stołu"). Jeśli bowiem, jak chciał Bertrand Russell, "historia jest sumą tego, czego można było uniknąć", dobrze wiedzieć, czego warto unikać teraz i w przyszłości - zdobywając kolejne Bastylie, czyli współtworząc historię Polski i reszty Europy.
Więcej możesz przeczytać w 25/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.