Wybory prezydenckie są już rozstrzygnięte. Wygra kandydat, którego wyborcy zaakceptowali od pierwszego wejrzenia. Z badań psychologów społecznych z Princeton University wynika, że o tym, na kogo głosujemy, decyduje pierwsze wrażenie. Nieświadomie wyrabiamy sobie opinię już po jednym rzucie oka na plakat kandydata. - Ta ocena może podlegać modyfikacjom, na przykład pod wpływem informacji o jego przeszłości, ale cały czas pozostaje bardzo silna. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy trzeba wybrać między dwoma osobami, tak jak podczas drugiej tury wyborów prezydenckich - mówi "Wprost" Alexander Todorov, jeden z autorów badań.
Zabiegi sztabów sprowadzają się do tego, by jak najbardziej wzmocnić pierwsze wrażenie, jakie robi ich kandydat - jeśli jest ono oczywiście dobre. Właśnie dlatego George Bush pokonał najpierw Ala Gore`a, a potem Johna Kerry`ego. Wyborcy od razu zaakceptowali jego wizerunek "swojego chłopa". Gore`a i Kerry`ego ocenili jako trzymających się na dystans intelektualistów. - Gdyby się trzymać amerykańskich doświadczeń, Donald Tusk prawdopodobnie pokona Lecha Kaczyńskiego. Choćby dlatego, że na pierwszy rzut oka jego łagodna twarz jest lepiej odbierana niż zafrasowane oblicze Kaczyńskiego, co podkreślają zaciśnięte usta lidera PiS - twierdzi Andrzej Długosz, specjalista w dziedzinie politycznego marketingu.
Twarz z kompetencjami
Kiedy nasi przodkowie zaczęli żyć w stadach, musieli wykształcić umiejętność szybkiej oceny innych. Po to, by wiedzieć, czy warto z nimi współpracować, czy lepiej ich unikać. Mechanizmy, dzięki którym nieświadomie uznajemy, że ktoś nam się podoba lub nie, od tamtych czasów niewiele się zmieniły. Pierwsze wrażenie decyduje o tym, czy partnerzy na randce będą się chcieli bliżej poznać. Kierują się przy tym głównie cechami wyglądu świadczącymi o dobrych genach. Podobne zależności można znaleźć w polityce: wiadomo, że wyższy wzrost zwiększa szanse kandydata na zwycięstwo w wyborach. Ale najistotniejsza jest jego twarz. Osoby biorące udział w doświadczeniu oglądały pary zdjęć nieznanych im polityków startujących w wyborach, wskazując tego, który - ich zdaniem - powinien zwyciężyć. Dokonywana w ciągu zaledwie sekundy ocena była trafna w 70 proc. Przy tym badani nie tylko typowali zgodnie z wynikami wyborów z poprzednich lat, ale również wskazywali zwycięzców wyborów, które dopiero miały nastąpić.
Badane przez Todorova osoby preferowały kandydatów, których wyraz twarzy kojarzył się im z kompetencją. To, czy ktoś był przystojny, czy młody nie miało wielkiego znaczenia. - Kompetencję oceniamy na podstawie dojrzałości rysów. Dlatego mniejsze szanse na nasz głos mają osoby o wyglądzie dziecinnym: mające okrągłe twarze, duże oczy, małe nosy i podbródki - mówi prof. Leslie Zebrowitz, socjolog z Brandeis University. Jej zdaniem, polityków o dziecinnym wyglądzie intuicyjnie uważamy za uczciwych, ale zarazem uległych. W Polsce taki wygląd miał Jacek Kuroń: mimo że był najpopularniejszym politykiem, przegrał w wyborach prezydenckich w 1995 r.
Ostatnie sukcesy Tuska wynikają m.in. z tego, że zbudował dorosły wizerunek.
Na billboardach jest młodzieńczy, ale dojrzały. Dzisiejszy Tusk to nie jest Piotruś Pan polskiej polityki, a taką łatkę przez lata mu przyczepiano. Na plakatach rzucają się w oczy wydoroślające krótkie włosy Tuska i dyskretnie zaznaczone zakola.
Badania amerykańskich uczonych wyjaśniają, dlaczego tak mało kobiet osiąga sukces w polityce. Po prostu kobiece rysy są bardziej dziecinne niż rysy męskie.
Prezydent Clooney
Ronald Reagan regularnie poprawiał swoją urodę zabiegami kosmetycznymi, by nadać twarzy rys kompetencji. Podobnie postępował Franklin Roosevelt. Z przeszczepów włosów czy liftingu twarzy Silvio Berlusconi robi show. I to nie przypadek, że jest najdłużej urzędującym szefem włoskiego rządu po II wojnie światowej.
W warunkach wielkiej konkurencji na politycznym rynku coraz trudniej dojść do władzy osobie, której uroda ma poważne mankamenty. To dlatego Helmut Kohl poddał się zabiegowi spiłowania przednich zębów. To dlatego Bill Clinton ufarbował włosy na siwe, bo w ten sposób wzbudzał większe zaufanie. Odwrotnie postąpił były prezydent Argentyny Carlos Menem. Farbował siwiejące skronie na czarno, by sprawiać wrażenie, że jest ciągle młody.
- Wybory prezydenckie w Polsce miałby szansę wygrać polityk o twarzy George`a Clooneya. Ten aktor ma inteligentną twarz, siwiejące skronie, które dodają mu powagi, ciemne oczy sprawiające, że jego spojrzenie przykuwa uwagę. Ludzie uważają go za człowieka, który nie boi się podejmować trudnych decyzji, a jego łagodny uśmiech sugeruje, że troszczyłby się o obywateli - mówi Wojciech Jabłoński, specjalista w dziedzinie marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego.
Większość polskich polityków nie docenia tego, jaki wpływ na wyborców ma pierwsze wrażenie. Gdyby Jarosław Kalinowski to doceniał, zgoliłby wąsy. Swoje rysy powinien stonować Maciej Giertych, bo jego twarz wzmacnia przekonanie, że jest to polityk radykalny. Zaczesane do góry włosy i opalenizna Andrzeja Leppera sprawiają wrażenie, że mamy do czynienia bardziej z prowincjonalnym playboyem niż z mężem stanu. Opadające powieki Leppera powodują, że ma smutne spojrzenie.
Opakowanie polityka
To nie przypadek, że na czele sondaży znajdują się kandydaci, którzy najwięcej pracowali nad wizerunkiem. Lech Kaczyński dał się namówić na nową fryzurę, panuje nad grymasami twarzy. Tusk z billboardów patrzy wyborcom prosto w oczy - dając do zrozumienia, że nie ma nic do ukrycia. Jego twarz wzbudza zaufanie, ale też tworzy dystans, który przystoi mężowi stanu.
Choć w tegorocznej kampanii wyraźnie widać wpływ fachowców od kształtowania wizerunku, wciąż niektórzy kandydaci uważają, że najlepszym doradcą jest ich własna żona. Nie doceniają, jak silną bronią jest wygląd. Wyborcy chcą towaru dobrej jakości, ale i dobrze opakowanego. A jak przekonują wybory konsumentów, przy podobnej jakości kupujemy towar lepiej opakowany.
OLITYKÓW OCENIAJĄ: Bernard Hanaoka, kreator mody, specjalista od kodu ubioru Tomasz Jacyków, stylista |
---|
HANAOKA:
JACYKÓW:
|
|
---|
Bernard Hanaoka: Żaden z kandydatów na prezydenta nie ma nowoczesnej dwurzędowej marynarki. Garnitury są nowe, ale ich krój pochodzi z XX wieku. Wszyscy mają problem z krawatami. Powinni nosić gładkie albo w paski. Żadnych obrazków, bo wywołują niepokój. |
Fot. J. Marczewski
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.