Reporterzy "Wprost" odnaleźli niektóre obrazy skradzione z gmachu KC PZPR pod koniec istnienia PRL
Reporterzy "Wprost" odnaleźli niektóre obrazy skradzione z gmachu KC PZPR pod koniec istnienia PRL
Grzegorz Indulski
Jarosław Jakimczyk
To było przestępstwo doskonałe. Zniknął nie tylko łup, ale i wszelka dokumentacja mogąca naprowadzić na jego ślad. Wbrew sugestiom, nie ma tej dokumentacji w słynnej szafie płk. Lesiaka. Łupem były dzieła sztuki wypożyczane przez partię komunistyczną z muzeów i skradzione następnie z gmachu KC PZPR. Na trop zrabowanych dzieł naprowadziły nas dzieje jednego z obrazów, który sprzedano na aukcji w paryskim domu aukcyjnym Drouot. Działo się to kilkanaście miesięcy po samorozwiązaniu się PZPR, które poprzedziła grabież depozytów muzealnych zdobiących gabinety partyjnych bonzów.
Reporterzy "Wprost" dotarli do nabywcy obrazu wiszącego niegdyś w KC PZPR, a sprzedanego na aukcji w Paryżu. Okazał się nim Polak, który jako nastolatek wyemigrował z kraju i osiadł we Francji, gdzie prowadził firmę budowlaną. Wśród jego bliskich znajomych byli pracownicy konsulatu PRL w Paryżu i ich rodziny. Jedna z tych osób poprosiła go o przechowanie w domu kilkuset obrazów. Większość malowideł stanowiły pejzaże. Liczne były też podobizny Bolesława Bieruta, Włodzimierza Lenina i Feliksa Dzierżyńskiego. Nasz rozmówca twierdzi, że nie interesował się wziętymi na przechowanie dziełami. Trzymał je u siebie do chwili, gdy pracownicy konsulatu wystawili je na licytacji w domu aukcyjnym Drouot. Organizatorem aukcji miał być niejaki Bogdan Nawrat. Wśród licytowanych obiektów znalazły się wartościowe obrazy, o czym może świadczyć wysoka cena uzyskana na aukcji. Bardzo dobrze sprzedawały się też podobizny komunistycznych przywódców. Francuscy rusofile gotowi byli sporo zapłacić za pamiątkę po komunizmie, tym wartościowszą, że wiszącą wcześniej w gmachu KC PZPR. O pochodzeniu wystawionych na aukcji dzieł sztuki świadczyły tabliczki inwentaryzacyjne na odwrocie każdego obrazu.
Łże-Malczewski
O pomoc w odszukaniu dzieł sztuki wywiezionych za granicę z siedziby KC PZPR poprosiliśmy biuro prasowe Drouot w Paryżu. Przypomnijmy, że to tam Wojciech Fibak od lat 70. kupował obrazy polskich malarzy do swej kolekcji. To tam w 1995 r. sprzedano serię rysunków Józefa Chełmońskiego. Usłyszeliśmy, że aby odnaleźć w archiwum domu aukcyjnego ślad zlicytowanych 15 lat temu obiektów, musimy sami przekopać się przez obszerną dokumentację. Kiedy po kilku dniach nasz wysłannik pojawił się w Hotel Drouot, usłyszał z kolei, że za sprawdzenie tych informacji trzeba zapłacić kilkaset euro.
Polonijny biznesmen, u którego wcześniej zmagazynowane były licytowane obrazy, kupił wówczas za niewygórowaną - jak twierdzi - kwotę obraz, który umownie zatytułowaliśmy "Odpoczynek wędrowca", zapłacił 1500 franków. Na odwrocie niedużej kompozycji przedstawiającej brodatego mężczyznę w surducie i kapeluszu na tle pejzażu z chatami znajduje się mosiężna tabliczka z napisem "KC PZPR. Gr. VIII. Nr inw. 743". Malowidło nie jest sygnowane. Nowy właściciel sądził, że może być dziełem sztandarowego malarza modernizmu Jacka Malczewskiego. - Na moje oko Malczewski to nie jest, bo zarówno motyw, aranżacja, jak i "pismo malarskie" na poziomie szkicu są o kilka klas gorsze, a na pewno inne niż u Malczewskiego - ocenia dr Andrzej Jarosz z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. Autorstwo Jacka Malczewskiego wykluczyła też kurator zbiorów polskiej sztuki nowożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie dr Elżbieta Charazińska.
- KC PZPR, podobnie jak inne instytucje rządowe, miał swoje zbiory, którymi dekorował gabinety. Pochodziły one głównie z zakupów w antykwariatach prywatnych (do mniej więcej 1950 r.), w Desie bądź od artystów poprzez Centralne Biuro Wystaw Artystycznych lub Ministerstwo Kultury i Sztuki - mówi Roman Olkowski, zastępca głównego inwentaryzatora Muzeum Narodowego. Zapewnia on, że w inwentarzach muzealnych nie natknął się na "Odpoczynek wędrowca".
Grabież za pięć dwunasta
Śladu obrazu z tabliczką "KC PZPR" szukaliśmy w Archiwum Akt Nowych (AAN), do którego winna trafić dokumentacja po rozwiązanej w 1990 r. partii. Dwukrotna kwerenda dowiodła jedynie, że nie zachowała się ewidencja dzieł sztuki przechowywanych w "białym domu". Rozmawialiśmy natomiast z pracownikami dawnego archiwum KC. Z chwilą likwidacji PZPR i narodzin SdRP archiwum "nieboszczki" stało się częścią Centralnego Archiwum Lewicy Polskiej. Za przekazanie archiwaliów odpowiedzialny był m.in. prof. Tomasz Nałęcz, którego żona Daria od lat kieruje Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych, nadzorującą AAN. Poza spisem depozytów muzealnych, które nie wróciły z KC, nie ma dokumentów świadczących o tym, co zostało skradzione z siedziby KC. Wygląda na to, że ślady kradzieży zostały dobrze zatarte.
Złodzieje mieli ułatwione zadanie, gdyż - jak wynika z materiałów, które odnaleźliśmy w Muzeum Narodowym w Warszawie - w KC nikt nie kwitował dzieł sztuki zabranych do poszczególnych gabinetów. Po likwidacji partii ci, którzy wynieśli obrazy, mieli sporo czasu, bowiem ustawa o nacjonalizacji majątku PZPR została uchwalona w 1990 r., ale weszła w życie dopiero w 1991 r.
Dzieła sztuki z depozytów muzealnych poginęły też z innych instytucji i urzędów centralnych PRL, na przykład siedem XIX--wiecznych figurek porcelanowych z Miśni z Urzędu Rady Ministrów (wypożyczone do dekoracji gabinetu ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza).
Znikający Makowski
Informacji o "Odpoczynku wędrowca" nie ma w aktach śledztwa, które w związku z kradzieżą obiektów artystycznych z KC trzykrotnie wszczynała i umarzała Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście. Ustaliliśmy jednak, że nie udało się odnaleźć sześciu eksponatów pochodzących ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Najcenniejszym z zaginionych, czyli ukradzionych, dzieł jest "Martwa natura z dwoma dzbanami" Tadeusza Makowskiego. Ten olej na płótnie powstał w 1915 r., w okresie gdy żyjący we Francji artysta porzucił eksperymenty ze sztuką awangardową i poświęcił się studiom nad naturą. Obraz, kupiony przez Muzeum Narodowe w latach 50., został wypożyczony w 1976 r. do gabinetu ówczesnego kierownika Wydziału Kultury KC PZPR Lucjana Motyki. Kradzież płótna Makowskiego odkryła sekretarka Wydziału Kultury KC - 22 stycznia 1990 r. Wycenione w latach 90. na 70 tys. USD dzieło Makowskiego ostatni raz było widziane 19 stycznia 1990 r. Po kradzieży tego płótna w ciągu dwóch tygodni odkryto zniknięcie innych depozytów muzealnych, m.in. "Pejzażu ze Starego Sącza" pędzla kolorysty Jana Cybisa (z 1962 r.).
Prawna następczyni PZPR - SdRP - zobowiązała się zapłacić za skradzione obrazy Makowskiego i Cybisa oraz odlane z brązu "Popiersie Bolesława Limanowskiego" Jana Antoniego Biernackiego. W piśmie z 30 sierpnia 1993 r. do przewodniczącego SdRP Aleksandra Kwaśniewskiego dyrektor Muzeum Narodowego prof. Włodzimierz Godlewski wyrażał niepokój z powodu "przedłużającego się nadmiernie w czasie rozliczenia zaginionych dzieł sztuki, wypożyczonych z MNW do dekoracji gmachu głównego KC PZPR". Postkomuniści nie rozliczyli się do tej pory.
W połowie lat 90. znalazł się skradziony "Pejzaż ze Starego Sącza" Jana Cybisa. Został sprzedany przez nie ustalonego mężczyznę w lutym 1990 r. na giełdzie staroci we wrocławskiej Hali Ludowej. Obraz odnaleziono w Poznaniu.
Zwykłe przedmioty biurowe
Z materiałów śledztwa w sprawie znikających obrazów wynika, że depozyty muzealne, które trafiały do siedziby KC PZPR i innych instytucji PRL, ginęły także wiele lat przed upadkiem komunizmu. Do dziś nie odzyskano obrazów Wilhelma Brandenburga i Wacława Palessy, które pod koniec lat 40. wypożyczył znany później działacz sportowy Włodzimierz Reczek. Zniknęły one z KC za czasów Edwarda Gierka.
Z reguły właściciele dzieł sztuki, czyli muzea, nie dowiadywali się o zniknięciu depozytów, bo przez wiele lat nie prowadzono wizytacji w miejscach ich przechowywania. Najwcześniejsze protokoły świadczące o wypożyczaniu przez partię muzealiów pochodzą z 1946 r., ale pierwsze próby kontroli muzealnicy podjęli dopiero w 1968 r. Z tamtego czasu w inwentarzach muzealnych zachowała się notatka na odwrocie fotografii płótna "Dzieci z kanarkiem": "Wiadomość telefoniczna. XI 1968. Obraz skradziono".
W aktach śledztwa z 1996 r. czytamy, że "w latach 50. wypożyczano zabytkowe meble, obrazy będące depozytami muzealnymi pracownikom Ministerstwa Kultury. W latach 60. kierownictwo resortu umożliwiło wykup tych depozytów (...). Zdarzało się, że jedynym dokumentem w MKiS na istnienie depozytu było pokwitowanie wpłat do kasy za wykup dzieł sztuki, które po kilku latach przechowywania w archiwum niszczono (...). O faktach sprzedaży depozytów nie informowano muzeów". W aktach prokuratorskich z lat 90. czytamy, że "MKiS jako jednostka nadrzędna nad muzeami wypożyczało ogromną ilość muzealiów. Depozyty były eksponowane bez żadnego zabezpieczenia w miejscach ogólnie dostępnych, nikomu nie powierzano ochrony nad nimi (...). Warunki, w jakich przechowywano dzieła sztuki znacznej wartości, nie odpowiadały podstawowym wymaganiom w tym zakresie. W czasie, kiedy w instytucjach i urzędach centralnych obowiązywały rygorystyczne przepisy o ochronie tajemnicy państwowej i służbowej i istniały w tych jednostkach pomieszczenia dobrze zabezpieczone, dzieła sztuki o ogromnej wartości dla kultury polskiej traktowano jak zwykłe przedmioty biurowe".
Nic dziwnego, że przy takiej niefrasobliwości z MKiS zginęło 45 muzealnych depozytów. W latach 80. w środowiskach muzealnych głośna była historia obrazu "Barbakan" Jana Stanisławskiego (z Muzeum Narodowego w Warszawie), który skradziono z gmachu resortu kultury i sztuki. Nieoczekiwanie dzieło odnalazł Wiesław Ochman. Znany tenor kupił obraz w Desie. Gdy dowiedział się, że to praca skradziona z Muzeum Narodowego, zawinął płótno w "Trybunę Ludu" i zwrócił galerii malarstwa polskiego. Następnie wytoczył proces Desie, która mu je sprzedała.
Bagaż niedyplomatyczny
W 1996 r. lista zaginionych depozytów muzealnych z instytucji PRL obejmowała 179 pozycji. Od tamtej pory mało kto się interesował zagrabioną sztuką. W 2000 r. podczas prac nad ustawą reprywatyzacyjną posłowie AWS zażądali od Ministerstwa Kultury informacji o losie zaginionych muzealiów. Aleksander Żółkiewski z departamentu dziedzictwa narodowego przyznał, że "duża część znalazła się w sposób nielegalny za granicą, gdzie pojawiała się np. w domach aukcyjnych. Podejmowaliśmy próby odzyskania na drodze sądowej i nawet w niektórych wypadkach wygrywaliśmy procesy, ale generalnie przyniosło to niewielki efekt odzyskania dzieł sztuki".
Piotr Woźniak, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście, zapowiedział, że jeśli pojawią się nowe okoliczności, śledztwo zostanie wszczęte ponownie. Jeżeli prokuratura chce rozwikłać zagadkę grabieży dzieł sztuki z gmachu KC, powinna zażądać od MSZ informacji o pracownikach konsulatu polskiego, którzy latem 1991 r. w paryskim Hotel Drouot zorganizowali aukcję obrazów z KC PZPR. Czy osoby te używały paszportu umożliwiającego korzystanie z poczty dyplomatycznej, nie kontrolowanej przez służby graniczne i celne. Także odnalezienie Nawrata - jednego z organizatorów aukcji - może pomóc w wyjaśnieniu, co stało się z dziełami sztuki skradzionymi z KC PZPR i innych instytucji PRL.
Grzegorz Indulski
Jarosław Jakimczyk
To było przestępstwo doskonałe. Zniknął nie tylko łup, ale i wszelka dokumentacja mogąca naprowadzić na jego ślad. Wbrew sugestiom, nie ma tej dokumentacji w słynnej szafie płk. Lesiaka. Łupem były dzieła sztuki wypożyczane przez partię komunistyczną z muzeów i skradzione następnie z gmachu KC PZPR. Na trop zrabowanych dzieł naprowadziły nas dzieje jednego z obrazów, który sprzedano na aukcji w paryskim domu aukcyjnym Drouot. Działo się to kilkanaście miesięcy po samorozwiązaniu się PZPR, które poprzedziła grabież depozytów muzealnych zdobiących gabinety partyjnych bonzów.
Reporterzy "Wprost" dotarli do nabywcy obrazu wiszącego niegdyś w KC PZPR, a sprzedanego na aukcji w Paryżu. Okazał się nim Polak, który jako nastolatek wyemigrował z kraju i osiadł we Francji, gdzie prowadził firmę budowlaną. Wśród jego bliskich znajomych byli pracownicy konsulatu PRL w Paryżu i ich rodziny. Jedna z tych osób poprosiła go o przechowanie w domu kilkuset obrazów. Większość malowideł stanowiły pejzaże. Liczne były też podobizny Bolesława Bieruta, Włodzimierza Lenina i Feliksa Dzierżyńskiego. Nasz rozmówca twierdzi, że nie interesował się wziętymi na przechowanie dziełami. Trzymał je u siebie do chwili, gdy pracownicy konsulatu wystawili je na licytacji w domu aukcyjnym Drouot. Organizatorem aukcji miał być niejaki Bogdan Nawrat. Wśród licytowanych obiektów znalazły się wartościowe obrazy, o czym może świadczyć wysoka cena uzyskana na aukcji. Bardzo dobrze sprzedawały się też podobizny komunistycznych przywódców. Francuscy rusofile gotowi byli sporo zapłacić za pamiątkę po komunizmie, tym wartościowszą, że wiszącą wcześniej w gmachu KC PZPR. O pochodzeniu wystawionych na aukcji dzieł sztuki świadczyły tabliczki inwentaryzacyjne na odwrocie każdego obrazu.
Łże-Malczewski
O pomoc w odszukaniu dzieł sztuki wywiezionych za granicę z siedziby KC PZPR poprosiliśmy biuro prasowe Drouot w Paryżu. Przypomnijmy, że to tam Wojciech Fibak od lat 70. kupował obrazy polskich malarzy do swej kolekcji. To tam w 1995 r. sprzedano serię rysunków Józefa Chełmońskiego. Usłyszeliśmy, że aby odnaleźć w archiwum domu aukcyjnego ślad zlicytowanych 15 lat temu obiektów, musimy sami przekopać się przez obszerną dokumentację. Kiedy po kilku dniach nasz wysłannik pojawił się w Hotel Drouot, usłyszał z kolei, że za sprawdzenie tych informacji trzeba zapłacić kilkaset euro.
Polonijny biznesmen, u którego wcześniej zmagazynowane były licytowane obrazy, kupił wówczas za niewygórowaną - jak twierdzi - kwotę obraz, który umownie zatytułowaliśmy "Odpoczynek wędrowca", zapłacił 1500 franków. Na odwrocie niedużej kompozycji przedstawiającej brodatego mężczyznę w surducie i kapeluszu na tle pejzażu z chatami znajduje się mosiężna tabliczka z napisem "KC PZPR. Gr. VIII. Nr inw. 743". Malowidło nie jest sygnowane. Nowy właściciel sądził, że może być dziełem sztandarowego malarza modernizmu Jacka Malczewskiego. - Na moje oko Malczewski to nie jest, bo zarówno motyw, aranżacja, jak i "pismo malarskie" na poziomie szkicu są o kilka klas gorsze, a na pewno inne niż u Malczewskiego - ocenia dr Andrzej Jarosz z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. Autorstwo Jacka Malczewskiego wykluczyła też kurator zbiorów polskiej sztuki nowożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie dr Elżbieta Charazińska.
- KC PZPR, podobnie jak inne instytucje rządowe, miał swoje zbiory, którymi dekorował gabinety. Pochodziły one głównie z zakupów w antykwariatach prywatnych (do mniej więcej 1950 r.), w Desie bądź od artystów poprzez Centralne Biuro Wystaw Artystycznych lub Ministerstwo Kultury i Sztuki - mówi Roman Olkowski, zastępca głównego inwentaryzatora Muzeum Narodowego. Zapewnia on, że w inwentarzach muzealnych nie natknął się na "Odpoczynek wędrowca".
Grabież za pięć dwunasta
Śladu obrazu z tabliczką "KC PZPR" szukaliśmy w Archiwum Akt Nowych (AAN), do którego winna trafić dokumentacja po rozwiązanej w 1990 r. partii. Dwukrotna kwerenda dowiodła jedynie, że nie zachowała się ewidencja dzieł sztuki przechowywanych w "białym domu". Rozmawialiśmy natomiast z pracownikami dawnego archiwum KC. Z chwilą likwidacji PZPR i narodzin SdRP archiwum "nieboszczki" stało się częścią Centralnego Archiwum Lewicy Polskiej. Za przekazanie archiwaliów odpowiedzialny był m.in. prof. Tomasz Nałęcz, którego żona Daria od lat kieruje Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych, nadzorującą AAN. Poza spisem depozytów muzealnych, które nie wróciły z KC, nie ma dokumentów świadczących o tym, co zostało skradzione z siedziby KC. Wygląda na to, że ślady kradzieży zostały dobrze zatarte.
Złodzieje mieli ułatwione zadanie, gdyż - jak wynika z materiałów, które odnaleźliśmy w Muzeum Narodowym w Warszawie - w KC nikt nie kwitował dzieł sztuki zabranych do poszczególnych gabinetów. Po likwidacji partii ci, którzy wynieśli obrazy, mieli sporo czasu, bowiem ustawa o nacjonalizacji majątku PZPR została uchwalona w 1990 r., ale weszła w życie dopiero w 1991 r.
Dzieła sztuki z depozytów muzealnych poginęły też z innych instytucji i urzędów centralnych PRL, na przykład siedem XIX--wiecznych figurek porcelanowych z Miśni z Urzędu Rady Ministrów (wypożyczone do dekoracji gabinetu ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza).
Znikający Makowski
Informacji o "Odpoczynku wędrowca" nie ma w aktach śledztwa, które w związku z kradzieżą obiektów artystycznych z KC trzykrotnie wszczynała i umarzała Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście. Ustaliliśmy jednak, że nie udało się odnaleźć sześciu eksponatów pochodzących ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Najcenniejszym z zaginionych, czyli ukradzionych, dzieł jest "Martwa natura z dwoma dzbanami" Tadeusza Makowskiego. Ten olej na płótnie powstał w 1915 r., w okresie gdy żyjący we Francji artysta porzucił eksperymenty ze sztuką awangardową i poświęcił się studiom nad naturą. Obraz, kupiony przez Muzeum Narodowe w latach 50., został wypożyczony w 1976 r. do gabinetu ówczesnego kierownika Wydziału Kultury KC PZPR Lucjana Motyki. Kradzież płótna Makowskiego odkryła sekretarka Wydziału Kultury KC - 22 stycznia 1990 r. Wycenione w latach 90. na 70 tys. USD dzieło Makowskiego ostatni raz było widziane 19 stycznia 1990 r. Po kradzieży tego płótna w ciągu dwóch tygodni odkryto zniknięcie innych depozytów muzealnych, m.in. "Pejzażu ze Starego Sącza" pędzla kolorysty Jana Cybisa (z 1962 r.).
Prawna następczyni PZPR - SdRP - zobowiązała się zapłacić za skradzione obrazy Makowskiego i Cybisa oraz odlane z brązu "Popiersie Bolesława Limanowskiego" Jana Antoniego Biernackiego. W piśmie z 30 sierpnia 1993 r. do przewodniczącego SdRP Aleksandra Kwaśniewskiego dyrektor Muzeum Narodowego prof. Włodzimierz Godlewski wyrażał niepokój z powodu "przedłużającego się nadmiernie w czasie rozliczenia zaginionych dzieł sztuki, wypożyczonych z MNW do dekoracji gmachu głównego KC PZPR". Postkomuniści nie rozliczyli się do tej pory.
W połowie lat 90. znalazł się skradziony "Pejzaż ze Starego Sącza" Jana Cybisa. Został sprzedany przez nie ustalonego mężczyznę w lutym 1990 r. na giełdzie staroci we wrocławskiej Hali Ludowej. Obraz odnaleziono w Poznaniu.
Zwykłe przedmioty biurowe
Z materiałów śledztwa w sprawie znikających obrazów wynika, że depozyty muzealne, które trafiały do siedziby KC PZPR i innych instytucji PRL, ginęły także wiele lat przed upadkiem komunizmu. Do dziś nie odzyskano obrazów Wilhelma Brandenburga i Wacława Palessy, które pod koniec lat 40. wypożyczył znany później działacz sportowy Włodzimierz Reczek. Zniknęły one z KC za czasów Edwarda Gierka.
Z reguły właściciele dzieł sztuki, czyli muzea, nie dowiadywali się o zniknięciu depozytów, bo przez wiele lat nie prowadzono wizytacji w miejscach ich przechowywania. Najwcześniejsze protokoły świadczące o wypożyczaniu przez partię muzealiów pochodzą z 1946 r., ale pierwsze próby kontroli muzealnicy podjęli dopiero w 1968 r. Z tamtego czasu w inwentarzach muzealnych zachowała się notatka na odwrocie fotografii płótna "Dzieci z kanarkiem": "Wiadomość telefoniczna. XI 1968. Obraz skradziono".
W aktach śledztwa z 1996 r. czytamy, że "w latach 50. wypożyczano zabytkowe meble, obrazy będące depozytami muzealnymi pracownikom Ministerstwa Kultury. W latach 60. kierownictwo resortu umożliwiło wykup tych depozytów (...). Zdarzało się, że jedynym dokumentem w MKiS na istnienie depozytu było pokwitowanie wpłat do kasy za wykup dzieł sztuki, które po kilku latach przechowywania w archiwum niszczono (...). O faktach sprzedaży depozytów nie informowano muzeów". W aktach prokuratorskich z lat 90. czytamy, że "MKiS jako jednostka nadrzędna nad muzeami wypożyczało ogromną ilość muzealiów. Depozyty były eksponowane bez żadnego zabezpieczenia w miejscach ogólnie dostępnych, nikomu nie powierzano ochrony nad nimi (...). Warunki, w jakich przechowywano dzieła sztuki znacznej wartości, nie odpowiadały podstawowym wymaganiom w tym zakresie. W czasie, kiedy w instytucjach i urzędach centralnych obowiązywały rygorystyczne przepisy o ochronie tajemnicy państwowej i służbowej i istniały w tych jednostkach pomieszczenia dobrze zabezpieczone, dzieła sztuki o ogromnej wartości dla kultury polskiej traktowano jak zwykłe przedmioty biurowe".
Nic dziwnego, że przy takiej niefrasobliwości z MKiS zginęło 45 muzealnych depozytów. W latach 80. w środowiskach muzealnych głośna była historia obrazu "Barbakan" Jana Stanisławskiego (z Muzeum Narodowego w Warszawie), który skradziono z gmachu resortu kultury i sztuki. Nieoczekiwanie dzieło odnalazł Wiesław Ochman. Znany tenor kupił obraz w Desie. Gdy dowiedział się, że to praca skradziona z Muzeum Narodowego, zawinął płótno w "Trybunę Ludu" i zwrócił galerii malarstwa polskiego. Następnie wytoczył proces Desie, która mu je sprzedała.
Bagaż niedyplomatyczny
W 1996 r. lista zaginionych depozytów muzealnych z instytucji PRL obejmowała 179 pozycji. Od tamtej pory mało kto się interesował zagrabioną sztuką. W 2000 r. podczas prac nad ustawą reprywatyzacyjną posłowie AWS zażądali od Ministerstwa Kultury informacji o losie zaginionych muzealiów. Aleksander Żółkiewski z departamentu dziedzictwa narodowego przyznał, że "duża część znalazła się w sposób nielegalny za granicą, gdzie pojawiała się np. w domach aukcyjnych. Podejmowaliśmy próby odzyskania na drodze sądowej i nawet w niektórych wypadkach wygrywaliśmy procesy, ale generalnie przyniosło to niewielki efekt odzyskania dzieł sztuki".
Piotr Woźniak, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście, zapowiedział, że jeśli pojawią się nowe okoliczności, śledztwo zostanie wszczęte ponownie. Jeżeli prokuratura chce rozwikłać zagadkę grabieży dzieł sztuki z gmachu KC, powinna zażądać od MSZ informacji o pracownikach konsulatu polskiego, którzy latem 1991 r. w paryskim Hotel Drouot zorganizowali aukcję obrazów z KC PZPR. Czy osoby te używały paszportu umożliwiającego korzystanie z poczty dyplomatycznej, nie kontrolowanej przez służby graniczne i celne. Także odnalezienie Nawrata - jednego z organizatorów aukcji - może pomóc w wyjaśnieniu, co stało się z dziełami sztuki skradzionymi z KC PZPR i innych instytucji PRL.
NIE ODNALEZIONE DEPOZYTY MUZEUM NARODOWEGO W WARSZAWIE W KC PZPR |
---|
Wacław Palessa, "Chłopiec", olej na płótnie; zaginął w latach 70.* Wilhelm Brandenburg, "Budowa mostu", olej na płótnie; zaginął w latach 70.* Tadeusz Popiel, "Za chlebem" ("Emigranci"), olej na płótnie (na zdjęciu obok) Maria Ronowska, "Staw", olej na płótnie; ostatni raz widziany w 1985 r. Tadeusz Makowski, "Martwa natura z dwoma dzbanami",olej na płótnie; skradziony 19-22 stycznia 1990 r. (na zdjęciu powyżej) Jan Antoni Biernacki, "Popiersie Bolesława Limanowskiego", rzeźba, brąz *przedmioty wypożyczone w II połowie lat 40. przez Włodzimierza Reczka |
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.