Niektórzy dostrzegli na kongresie PiS objawy, jakie wywołuje płyn Coccolino. Mięknięcie (a tak przy okazji - ksywę Coccolino miał w dawnych czasach Michał Kamiński, ale prosimy jej nie używać, bo strasznie jej nie lubi). Widzieliśmy na przykład, jak w telewizji Stefan Niesiołowski ucieszył się, że PiS zapowiedziało rezygnację z ostrego języka, którego następca Gabriela Janowskiego nie lubi. Biblia, niestety, nie przewidziała istnienia takich organizmów jak on, bo wspomina jedynie o belce w źrenicy. Niesiołowski nie dostrzegłby w swoim oku iglicy Empire State Building.
Tydzień temu nazwaliśmy Marka Torzewskiego przedstawicielem opozycji związanym z Platformą Obywatelską. Za naszym pośrednictwem słynny tenor wyjaśnia. Owszem, startował z PO do europarlamentu. Owszem, śpiewał im coś w kampanii. Ale z PO nie ma nic wspólnego i w opozycji nie jest. Z sympatii do tenora tę radosną wieść przekażemy bezpośrednio również ministrowi kultury. A nuż się coś z tego urodzi?
Chcecie wiedzieć, kogo PO próbuje osadzić na stołecznym stolcu? To czytajcie tę historię. Zupełnie niedawno temu pojawiła się w telewizji TVN 24 Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wzbudziła niejaką konsternację, bo nikt jej nie zapraszał. Ona jednak upierała się, że ma wystąpić w programie. Sytuacja gęstniała, bo Gronkiewicz chciała występować, a TVN jej nie chciał. W końcu ktoś wpadł na pomysł, że działaczka PO była zaproszona nie do TVN 24, ale do TVP 3. Kobiecina wzięła torebkę i pojechała do drugiej telewizji, gdzie rzeczywiście jej oczekiwano.
Ale to nie koniec historii. Gronkiewicz wzięła bowiem nie torebkę, ale torebki. Druga należała do Leny Kolarskiej-Bobińskiej (rzeczywiście zaproszonej do TVN 24). Niestety, nim zainteresowana zauważyła brak swej własności, Gronkiewicz-Waltz odjechała. Kolarska odzyskała torebkę, nim sprawą zainteresował się prokurator generalny, ale nurtuje nas pytanie: po kiego grzyba Gronkiewicz były dwie torebki? Chciała mieć po jednej na każde nazwisko?
W kontekście tej historii mamy jedno pytanie do PO. Naprawdę chcecie z niej zrobić prezydenta stolicy? W imieniu mieszkańców tego miasta błagamy o litość.
Człowiek znany jako "pułkownik Lesiak" miał tourne po warszawskich telewizjach. Ludzie obeznani nieco z dawnymi SB--kami twierdzą, że nie skusiła go żądza sławy, ale sugestia, którą chciał puścić w świat. Miałaby ona brzmieć mniej więcej tak: "ratujcie mnie, bo jak nie, to stanę się jeszcze bardziej rozmowny".
Jan Maria Władysław Rokita nie chce Grzegorza Schetyny jako sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej. Podobno grozi nawet udaniem się na wewnętrzną emigrację, w czym jest bardzo dobry i co już wielokrotnie czynił. No, no, wiedzieliśmy, że Rokita to kozak, ale nie sądziliśmy, że aż taki. Jego naciski na Donalda Tuska przypominają trochę scenę z filmu "Tron we krwi" Kurosawy, gdzie Toshirt Mifune rzuca się z mieczem na dwie setki łuczników. I kończy gorzej niż święty Sebastian . Rokicie życzymy więcej szczęścia.
Nasz kolega publicysta Leszek Miller (były i słaby premier) jest jak scenografia teatralna. Jak wisi na scenie jakaś strzelba, to w III akcie musi wystrzelić. Jak Miller ma brata - choćby przyrodniego - to wiadomo, że musi się coś rypnąć. No i niejakiego M. aresztowali, a Miller musi się tłumaczyć. Żeby tylko wnuczka nie nabroiła.
Kogoś zastraszyć, przekupić, zaszantażować. To jest ta mentalność - mówił w "Faktach" na temat stosunku do dziennikarzy Stefan Niesiołowski. Czyją mentalność opisywał? Bardzo dobrze - braci Kaczyńskich. A kto nazwał jednego z autorów tej rubryki "s...synem"? Nie, nie Kaczyński, zupełnie inna postać. Tak przy okazji - wolelibyśmy jednak przekupstwo.
Roman Graczyk w wywiadzie dla "Ozonu" opowiedział o przyczynach rozstania z "Gazetą Wyborczą". Właściwie powód był jeden: lustracja. - To już nie było dziennikarstwo, tylko regularna antylustracyjna propaganda - stwierdził publicysta. A do odejścia zmuszono go po tym, jak na wewnętrznym spotkaniu skrytykował taki sposób podejścia do tematu. Proszę nam wybaczyć, ale nie wierzymy. To po prostu niemożliwe. "GW" jest niedościgłym wzorem dziennikarskiej solidności i wolnej wymiany myśli. Graczyk wygaduje takie rzeczy, bo jest antysemitą.
Skończyła się pewna epoka, zapoczątkowana jeszcze w czasach cara Mikołaja II. Nina Terentiew złożyła dymisję i miała nadzieję, że Wildstein jej nie przyjmie. A ten łobuz przyjął i tak oto kończy się władztwo pani Niny nad telewizyjną Dwójką. Terentiew ma jednak liczne oferty pracy oraz propozycję zagrania w reklamie. A co, wchodzi na rynek jakiś środek na nieśmiertelność?
[email protected]
Fot: J. Marczewski (Niesiołowski, Miller); K. Pacuła (Gronkiewicz-Waltz, Rokita)
Tydzień temu nazwaliśmy Marka Torzewskiego przedstawicielem opozycji związanym z Platformą Obywatelską. Za naszym pośrednictwem słynny tenor wyjaśnia. Owszem, startował z PO do europarlamentu. Owszem, śpiewał im coś w kampanii. Ale z PO nie ma nic wspólnego i w opozycji nie jest. Z sympatii do tenora tę radosną wieść przekażemy bezpośrednio również ministrowi kultury. A nuż się coś z tego urodzi?
Chcecie wiedzieć, kogo PO próbuje osadzić na stołecznym stolcu? To czytajcie tę historię. Zupełnie niedawno temu pojawiła się w telewizji TVN 24 Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wzbudziła niejaką konsternację, bo nikt jej nie zapraszał. Ona jednak upierała się, że ma wystąpić w programie. Sytuacja gęstniała, bo Gronkiewicz chciała występować, a TVN jej nie chciał. W końcu ktoś wpadł na pomysł, że działaczka PO była zaproszona nie do TVN 24, ale do TVP 3. Kobiecina wzięła torebkę i pojechała do drugiej telewizji, gdzie rzeczywiście jej oczekiwano.
Ale to nie koniec historii. Gronkiewicz wzięła bowiem nie torebkę, ale torebki. Druga należała do Leny Kolarskiej-Bobińskiej (rzeczywiście zaproszonej do TVN 24). Niestety, nim zainteresowana zauważyła brak swej własności, Gronkiewicz-Waltz odjechała. Kolarska odzyskała torebkę, nim sprawą zainteresował się prokurator generalny, ale nurtuje nas pytanie: po kiego grzyba Gronkiewicz były dwie torebki? Chciała mieć po jednej na każde nazwisko?
W kontekście tej historii mamy jedno pytanie do PO. Naprawdę chcecie z niej zrobić prezydenta stolicy? W imieniu mieszkańców tego miasta błagamy o litość.
Człowiek znany jako "pułkownik Lesiak" miał tourne po warszawskich telewizjach. Ludzie obeznani nieco z dawnymi SB--kami twierdzą, że nie skusiła go żądza sławy, ale sugestia, którą chciał puścić w świat. Miałaby ona brzmieć mniej więcej tak: "ratujcie mnie, bo jak nie, to stanę się jeszcze bardziej rozmowny".
Jan Maria Władysław Rokita nie chce Grzegorza Schetyny jako sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej. Podobno grozi nawet udaniem się na wewnętrzną emigrację, w czym jest bardzo dobry i co już wielokrotnie czynił. No, no, wiedzieliśmy, że Rokita to kozak, ale nie sądziliśmy, że aż taki. Jego naciski na Donalda Tuska przypominają trochę scenę z filmu "Tron we krwi" Kurosawy, gdzie Toshirt Mifune rzuca się z mieczem na dwie setki łuczników. I kończy gorzej niż święty Sebastian . Rokicie życzymy więcej szczęścia.
Nasz kolega publicysta Leszek Miller (były i słaby premier) jest jak scenografia teatralna. Jak wisi na scenie jakaś strzelba, to w III akcie musi wystrzelić. Jak Miller ma brata - choćby przyrodniego - to wiadomo, że musi się coś rypnąć. No i niejakiego M. aresztowali, a Miller musi się tłumaczyć. Żeby tylko wnuczka nie nabroiła.
Kogoś zastraszyć, przekupić, zaszantażować. To jest ta mentalność - mówił w "Faktach" na temat stosunku do dziennikarzy Stefan Niesiołowski. Czyją mentalność opisywał? Bardzo dobrze - braci Kaczyńskich. A kto nazwał jednego z autorów tej rubryki "s...synem"? Nie, nie Kaczyński, zupełnie inna postać. Tak przy okazji - wolelibyśmy jednak przekupstwo.
Roman Graczyk w wywiadzie dla "Ozonu" opowiedział o przyczynach rozstania z "Gazetą Wyborczą". Właściwie powód był jeden: lustracja. - To już nie było dziennikarstwo, tylko regularna antylustracyjna propaganda - stwierdził publicysta. A do odejścia zmuszono go po tym, jak na wewnętrznym spotkaniu skrytykował taki sposób podejścia do tematu. Proszę nam wybaczyć, ale nie wierzymy. To po prostu niemożliwe. "GW" jest niedościgłym wzorem dziennikarskiej solidności i wolnej wymiany myśli. Graczyk wygaduje takie rzeczy, bo jest antysemitą.
Skończyła się pewna epoka, zapoczątkowana jeszcze w czasach cara Mikołaja II. Nina Terentiew złożyła dymisję i miała nadzieję, że Wildstein jej nie przyjmie. A ten łobuz przyjął i tak oto kończy się władztwo pani Niny nad telewizyjną Dwójką. Terentiew ma jednak liczne oferty pracy oraz propozycję zagrania w reklamie. A co, wchodzi na rynek jakiś środek na nieśmiertelność?
[email protected]
Fot: J. Marczewski (Niesiołowski, Miller); K. Pacuła (Gronkiewicz-Waltz, Rokita)
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.