Castelbajac ubierał Madonnę i Jana Pawła II
Iga Nyc
Moda pretenduje do miana sztuki, a sztuka musi być modna. Dlatego sławni kreatorzy czerpią z artystów, a artyści z kreatorów. Przenikanie się mody i sztuki to podstawa sukcesu Davida LaChapelle'a. Dziesięć egzemplarzy limitowanego albumu ze zdjęciami sławnego fotografika trafiło właśnie do Polski, osiągając niebagatelną cenę 6 tys. zł. Znalazła się w nim m.in. raperka Lil Kim, przebrana za produkt Louisa Vuittona, projektanta znanego głównie z luksusowych torebek. LaChapelle należy do światowej czołówki właśnie dzięki niekonwencjonalnemu, balansującemu na granicy kiczu i surrealizmu przedstawieniu relacji człowiek - ubiór. Artysta swoją karierę zaczynał w studiu Andy'ego Warhola. To od niego dostał pierwsze zlecenie - zdjęcia do magazynu "Interview". Dziś uważany jest za następcę ikony pop-artu. Największe gwiazdy ustawiają się do niego w kolejce i rozbierają przed obiektywem. Richard Avedon nazywa go Magritte'em fotografii, media - drugim Fellinim, a Helmut Newton uznał go za jedynego artystę, który nie nudzi.
Suknia w zupie
Relacje moda - sztuka były także motywem wystawy "Popaganda - Moda i styl według JC de Castelbajaca" w londyńskim Muzeum Wiktorii i Alberta. Sławny Francuz to obok Vivienne Westwood czołowy przedstawiciel anarchistycznego nurtu punk fashion. W latach 70. ubierał Farrah Fawcett i był stylową wyrocznią dla Micka Jaggera oraz Eltona Johna. Zaprojektował tęczowe ornaty dla 500 watykańskich księży, a pod koniec lat 90. ubierał Jana Pawła II. Na paryską pielgrzymkę w 1997 r. zaprojektował strój dla papieża i 6 tys. duchownych. Castelbajac jest też autorem ulubionego futra Madonny, uszytego ze stu misiów maskotek. Niektóre swoje kreacje upodabnia do rzeźb. Taka jest "Arka Noego" z pluszowych zwierząt czy kurtka zrobiona z trampek. Projektant uważa siebie za pop-artystę, "krawiecki odpowiednik Armana o kresce Jeana Cocteau". Castelbajac chętnie wykorzystuje już istniejące obrazy. Zaprojektował suknie, na których zawarł historię sztuki w pigułce - od wizerunku Mony Lizy, po warholowską zupę Campbella. Nie stroni też od symboli pop-kultury. Na jego strojach pojawia się symbol dolara, wizerunek Myszki Miki i Snoopiego.
Ornaty Matisse'a
Romans sztuki z modą ma długą historię, a uznani artyści zawsze flirtowali ze współczesnymi sobie trendami mody. Francuski malarz fowista Raoul Dufy projektował tkaniny. Matisse tworzył ornaty, a Andy Warhol pracował dla kobiecego miesięcznika "Glamour", rysując buty. O tkaninach symultanicznych i ubraniach projektowanych przez malarkę Sonię Delaunay pisał peany sam Apollinaire. Salvador Dali wymyślił buty na sprężynach, które są chętnie wykorzystywane przez Adidasa, a jego żona Gala spacerowała po Paryżu, demonstrując przezroczystego manekina z żywymi złotymi rybkami, pływającymi w środku. Pod koniec XIX wieku i w pierwszej połowie XX wieku projektowanie ubioru czy tkaniny miało taką samą rangę, co namalowanie obrazu czy stworzenie rzeźby. Wszystko było uważane za akt twórczy. Malarze chętnie realizowali się w krawiectwie, bo z samego malowania obrazów trudno było się utrzymać. Z modą eksperymentowali przedstawiciele osławionej Szkoły Sztuk Pięknych w Glasgow oraz rosyjscy konstruktywiści. Projektanci zaś obowiązkowo bywali na wernisażach i przyjaźnili się z artystami. Przez całe minione stulecie moda kopiowała trendy w sztuce - od zasznurowanych gorsetów, nadających sylwetce kształt litery S, inspirowane wizerunkiem kobiety w art nouveau, przez uwolnione z fiszbin cylindryczne kroje, które pojawiły się tuż przed I wojną światową, aż po opływowe kształty lat 30. Projektanci szyli z tkanin z wymyślnymi roślinnymi motywami doby art nouveau lub abstrakcyjnymi wzorami wiedeńskiej secesji. Także kubizm szybko opanował ubraniowe trendy. Na wybiegach królowały sukienki o ostrych geometrycznych kształtach i okrągłe kapelusze. Kilka lat później pojawiły się połyskliwe, modne do dziś materiały, które wywodziły się z art déco.
Dyktatura Poireta
O zjawisku projektowania mody zaczęto mówić dopiero na początku XIX wieku wraz z pojawieniem się Charles'a Fredericka Wortha i jego paryskiego maison couture. Wcześniej anonimowi krawcy jedynie kopiowali trendy dworskie. Sukces Wortha był tak wielki, że domy mody zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, a projektanci urośli do rangi artystów. Ale dopiero ideowy następca Wortha i największy kreator XX wieku Paul Poiret na dobre połączył projektowanie ze sztukami wizualnymi. Kolekcjonował Picassa i Matisse'a, a swoje szkice konsultował z przyjacielem, malarzem fowistą Francisem Picabią. To właśnie on wyzwolił kobiety z bezwzględnej dyktatury gorsetu. Poiret zerwał z panującymi w modzie kanonami i zaprojektował nowoczesny stanik. Po ukazaniu się pierwszego francuskiego tłumaczenia "Baśni tysiąca i jednej nocy" zaczął lansować orientalne wzory. Suknie zyskały głębokie dekolty, pióra i drogie kamienie, cekiny i złote hafty. Cały czas dążył do zespolenia krawiectwa ze sztukami plastycznymi, zatrudniał najlepszych rysowników i malarzy do projektowania tkanin. Jego sztandarowe hasło brzmiało: "Bóg stworzył kobietę, a Poiret ją ubiera". Kres jego dyktaturze położyła dopiero I wojna światowa i pojawienie się prostych kostiumów Coco Chanel.
Haftowane porno
Łączenie mody i sztuki to dziś niezły biznes. W Japonii w centrach handlowych, w tokijskiej dzielnicy Shibuya, wiszą obrazy topowych artystów, a w butikach można kupić ubrania i gadżety w podobnej stylistyce. Na ścianach pełno dzieł miejscowej gwiazdy Takashiego Murakamiego. A w sklepikach pełno szalików, butów i sukienek w identycznej kolorystyce i linii. W USA i w Europie furorę robią kreacje gwiazd, wystawiane w gablotach jak najcenniejsze eksponaty. Zainteresowaniem cieszą się stroje noszone przez Marilyna Mansona, które zaprojektował Polak - Arkadius. Hitem jest suknia z 10 tys. kryształów, którą Marilyn Monroe miała na sobie, gdy śpiewała piosenkę "Happy Birthday" prezydentowi Kennedy'emu. Kryształy pochodziły z firmy Swarovski, która sławę zdobyła właśnie dzięki modzie. Suknie zdobione jej kamieniami nosiła też Marlena Dietrich, a buty robił Hugo Boss.
Ostatnim krzykiem mody jest haftowanie obrazów. Tygodnik "New Yorker", pisząc o wystawie haftów Mairy Kalman na Manhattanie, stwierdził wręcz, że tradycyjne malowanie jest już pass. Ulubienica śmietanki hollywoodzkiego show-biznesu Jenny Hart wyszywa portrety - jej prace kupiła m.in. Elizabeth Tylor. Brytyjska skandalistka Tracey Emin i Szwedka Anna Hansson wykorzystują tę stylistykę do tworzenia obrazów porno. Skandynawka preferuje tzw. porno kuchenne - wyszywa na fartuchach kopulujące pary i seks oralny na serwetkach. Choć wykorzystywanie mody do szokowania to nic nowego, skandal znowu okazał się podstawą sukcesu.
Iga Nyc
Moda pretenduje do miana sztuki, a sztuka musi być modna. Dlatego sławni kreatorzy czerpią z artystów, a artyści z kreatorów. Przenikanie się mody i sztuki to podstawa sukcesu Davida LaChapelle'a. Dziesięć egzemplarzy limitowanego albumu ze zdjęciami sławnego fotografika trafiło właśnie do Polski, osiągając niebagatelną cenę 6 tys. zł. Znalazła się w nim m.in. raperka Lil Kim, przebrana za produkt Louisa Vuittona, projektanta znanego głównie z luksusowych torebek. LaChapelle należy do światowej czołówki właśnie dzięki niekonwencjonalnemu, balansującemu na granicy kiczu i surrealizmu przedstawieniu relacji człowiek - ubiór. Artysta swoją karierę zaczynał w studiu Andy'ego Warhola. To od niego dostał pierwsze zlecenie - zdjęcia do magazynu "Interview". Dziś uważany jest za następcę ikony pop-artu. Największe gwiazdy ustawiają się do niego w kolejce i rozbierają przed obiektywem. Richard Avedon nazywa go Magritte'em fotografii, media - drugim Fellinim, a Helmut Newton uznał go za jedynego artystę, który nie nudzi.
Suknia w zupie
Relacje moda - sztuka były także motywem wystawy "Popaganda - Moda i styl według JC de Castelbajaca" w londyńskim Muzeum Wiktorii i Alberta. Sławny Francuz to obok Vivienne Westwood czołowy przedstawiciel anarchistycznego nurtu punk fashion. W latach 70. ubierał Farrah Fawcett i był stylową wyrocznią dla Micka Jaggera oraz Eltona Johna. Zaprojektował tęczowe ornaty dla 500 watykańskich księży, a pod koniec lat 90. ubierał Jana Pawła II. Na paryską pielgrzymkę w 1997 r. zaprojektował strój dla papieża i 6 tys. duchownych. Castelbajac jest też autorem ulubionego futra Madonny, uszytego ze stu misiów maskotek. Niektóre swoje kreacje upodabnia do rzeźb. Taka jest "Arka Noego" z pluszowych zwierząt czy kurtka zrobiona z trampek. Projektant uważa siebie za pop-artystę, "krawiecki odpowiednik Armana o kresce Jeana Cocteau". Castelbajac chętnie wykorzystuje już istniejące obrazy. Zaprojektował suknie, na których zawarł historię sztuki w pigułce - od wizerunku Mony Lizy, po warholowską zupę Campbella. Nie stroni też od symboli pop-kultury. Na jego strojach pojawia się symbol dolara, wizerunek Myszki Miki i Snoopiego.
Ornaty Matisse'a
Romans sztuki z modą ma długą historię, a uznani artyści zawsze flirtowali ze współczesnymi sobie trendami mody. Francuski malarz fowista Raoul Dufy projektował tkaniny. Matisse tworzył ornaty, a Andy Warhol pracował dla kobiecego miesięcznika "Glamour", rysując buty. O tkaninach symultanicznych i ubraniach projektowanych przez malarkę Sonię Delaunay pisał peany sam Apollinaire. Salvador Dali wymyślił buty na sprężynach, które są chętnie wykorzystywane przez Adidasa, a jego żona Gala spacerowała po Paryżu, demonstrując przezroczystego manekina z żywymi złotymi rybkami, pływającymi w środku. Pod koniec XIX wieku i w pierwszej połowie XX wieku projektowanie ubioru czy tkaniny miało taką samą rangę, co namalowanie obrazu czy stworzenie rzeźby. Wszystko było uważane za akt twórczy. Malarze chętnie realizowali się w krawiectwie, bo z samego malowania obrazów trudno było się utrzymać. Z modą eksperymentowali przedstawiciele osławionej Szkoły Sztuk Pięknych w Glasgow oraz rosyjscy konstruktywiści. Projektanci zaś obowiązkowo bywali na wernisażach i przyjaźnili się z artystami. Przez całe minione stulecie moda kopiowała trendy w sztuce - od zasznurowanych gorsetów, nadających sylwetce kształt litery S, inspirowane wizerunkiem kobiety w art nouveau, przez uwolnione z fiszbin cylindryczne kroje, które pojawiły się tuż przed I wojną światową, aż po opływowe kształty lat 30. Projektanci szyli z tkanin z wymyślnymi roślinnymi motywami doby art nouveau lub abstrakcyjnymi wzorami wiedeńskiej secesji. Także kubizm szybko opanował ubraniowe trendy. Na wybiegach królowały sukienki o ostrych geometrycznych kształtach i okrągłe kapelusze. Kilka lat później pojawiły się połyskliwe, modne do dziś materiały, które wywodziły się z art déco.
Dyktatura Poireta
O zjawisku projektowania mody zaczęto mówić dopiero na początku XIX wieku wraz z pojawieniem się Charles'a Fredericka Wortha i jego paryskiego maison couture. Wcześniej anonimowi krawcy jedynie kopiowali trendy dworskie. Sukces Wortha był tak wielki, że domy mody zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, a projektanci urośli do rangi artystów. Ale dopiero ideowy następca Wortha i największy kreator XX wieku Paul Poiret na dobre połączył projektowanie ze sztukami wizualnymi. Kolekcjonował Picassa i Matisse'a, a swoje szkice konsultował z przyjacielem, malarzem fowistą Francisem Picabią. To właśnie on wyzwolił kobiety z bezwzględnej dyktatury gorsetu. Poiret zerwał z panującymi w modzie kanonami i zaprojektował nowoczesny stanik. Po ukazaniu się pierwszego francuskiego tłumaczenia "Baśni tysiąca i jednej nocy" zaczął lansować orientalne wzory. Suknie zyskały głębokie dekolty, pióra i drogie kamienie, cekiny i złote hafty. Cały czas dążył do zespolenia krawiectwa ze sztukami plastycznymi, zatrudniał najlepszych rysowników i malarzy do projektowania tkanin. Jego sztandarowe hasło brzmiało: "Bóg stworzył kobietę, a Poiret ją ubiera". Kres jego dyktaturze położyła dopiero I wojna światowa i pojawienie się prostych kostiumów Coco Chanel.
Haftowane porno
Łączenie mody i sztuki to dziś niezły biznes. W Japonii w centrach handlowych, w tokijskiej dzielnicy Shibuya, wiszą obrazy topowych artystów, a w butikach można kupić ubrania i gadżety w podobnej stylistyce. Na ścianach pełno dzieł miejscowej gwiazdy Takashiego Murakamiego. A w sklepikach pełno szalików, butów i sukienek w identycznej kolorystyce i linii. W USA i w Europie furorę robią kreacje gwiazd, wystawiane w gablotach jak najcenniejsze eksponaty. Zainteresowaniem cieszą się stroje noszone przez Marilyna Mansona, które zaprojektował Polak - Arkadius. Hitem jest suknia z 10 tys. kryształów, którą Marilyn Monroe miała na sobie, gdy śpiewała piosenkę "Happy Birthday" prezydentowi Kennedy'emu. Kryształy pochodziły z firmy Swarovski, która sławę zdobyła właśnie dzięki modzie. Suknie zdobione jej kamieniami nosiła też Marlena Dietrich, a buty robił Hugo Boss.
Ostatnim krzykiem mody jest haftowanie obrazów. Tygodnik "New Yorker", pisząc o wystawie haftów Mairy Kalman na Manhattanie, stwierdził wręcz, że tradycyjne malowanie jest już pass. Ulubienica śmietanki hollywoodzkiego show-biznesu Jenny Hart wyszywa portrety - jej prace kupiła m.in. Elizabeth Tylor. Brytyjska skandalistka Tracey Emin i Szwedka Anna Hansson wykorzystują tę stylistykę do tworzenia obrazów porno. Skandynawka preferuje tzw. porno kuchenne - wyszywa na fartuchach kopulujące pary i seks oralny na serwetkach. Choć wykorzystywanie mody do szokowania to nic nowego, skandal znowu okazał się podstawą sukcesu.
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.