Demagogią i walką z inteligencją można wygrać wybory, ale nie rządzić nowoczesnym państwem
Państwa powinno być tyle, ile się chce posiadaczom władzy, a nie jakimś tam zaprzedanym konstytucjonalistom i liberałom. Posiadacze władzy wiedzą bowiem najlepiej, czego potrzeba krajowi ciemiężonemu i okradanemu przez "układy" w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Stopień zaczadzenia narodu kosmopolitycznymi, niepatriotycznymi miazmatami wymaga zmian personalnych na wszystkich stanowiskach powyżej babci klozetowej, która też powinna bardziej niż dotychczas strzec moralności. Powinno się żądać wyraźnych deklaracji światopoglądowych. Trzeba zmienić większość ustaw, na czele z podejrzaną konstytucją z 1997 r. Nie można przecież mieć konstytucji uchwalonej za rządów lewicowej koalicji! Proces oczyszczania kraju trwa i nabiera tempa. Kluczowe stanowiska zajmują coraz liczniej młodzi, pełni entuzjazmu, gotowi do natychmiastowego wypełnienia każdego, nawet niewypowiedzianego, życzenia prezydenta i premiera. Ludzie owiani misją tworzenia nowego prawa i niepokalanego państwa.
Kłodzka Łużycka
Wszystko to byłoby tylko groteskowe, gdyby nie było tak smutne i groźne dla Polski, cieszącej się dopiero siedemnastoletnią niepodległością. Groźne dlatego, że oznacza odwrót z drogi demokratycznego rozwoju. Zaprogramowane przez PiS wzmocnienie pozycji i uprawnień wojewody jako namiestnika władzy centralnej kosztem organów samorządowych jest całkowicie sprzeczne ze światowymi tendencjami. Przypomnijmy tu, że nawet papież Benedykt XVI w swej pierwszej encyklice opowiedział się za pomocniczym charakterem współczesnego państwa. Zwiększanie roli władzy centralnej jest też sprzeczne z tymi podstawami konstytucyjnymi Unii Europejskiej, których nikt nie kwestionuje. Ale najpierw trzeba zrozumieć zasadę subsydiarności, jeden z kamieni węgielnych unii. Z tym rozumieniem nie jest chyba najlepiej, jeśli ustrój koryguje się w sposób umożliwiający dominację władzy wykonawczej, jeśli siłę państwa rozumie się jako siłę jej organów. Nie ma to wiele wspólnego ze współczesnymi kryteriami, które mówią, że państwo jest silne wtedy, gdy wysoki jest stopień integracji społeczeństwa, obywateli wokół wspólnego dobra, jakim jest demokratyczne państwo. Smutne popisy arywistów obserwujemy niemal na każdym kroku. Także w sferach mających istotny wpływ na wizerunek naszego państwa za granicą. Chyba nie jest dobrze, gdy odwołuje się zasłużonych ambasadorów, żegnanych przez najwybitniejsze osobistości przyjmującego państwa, nie mając ich kim zastąpić i pocieszając się tym, że kancelarie ambasady są nadal czynne, a portierzy obecni. Coraz częściej okazuje się, że czyścicielom naszego państwa brakuje ludzi wykształconych na miarę potrzeb współczesności. Czyżby przez 17 lat nie można było uzupełnić luk w edukacji, opanować dobrze języków obcych i nauczyć się podstaw ekonomii? Widać, że pozostawanie w opozycji było wygodne i rozleniwiało. Lekceważenie inteligencji (przepraszam, zapomniałem, że to tylko kilkaset osób zaprzedanych liberalizmowi) to otwarcie drogi dla arywistów nie mających oporów, nie mówiąc o wykształceniu. Kilka razy wmawiano mi w telegazecie Programie 1 TVP, że na ziemi kłodzkiej wylała Nysa Łużycka, o wpadkach historycznych nie wspominając.
Wygrać i nie rządzić
Czas sobie wyraźnie powiedzieć, że ta koncepcja państwa i ustroju, którą usiłuje realizować PiS, jest niebezpieczna. Nie tylko politycznie, lecz także ekonomicznie. Karkołomna jest euforia obozu rządzącego, oparta na wierze w trwałość wysokiej koniunktury, pozwalającej dzięki wzrostowi produktu krajowego utrzymywać dług publiczny na formalnie dopuszczalnym poziomie. Dług ten jednak stale rośnie, a potrzeby pożyczkowe państwa - jeszcze szybciej. Nie mówi się głośno, że spłata odsetek i rat od tego długu przekracza 25 mld zł rocznie i nie pozwala na sfinansowanie wielu rzeczywiście pilnych potrzeb. Ubrany w nośne hasła woluntaryzm w polityce gospodarczej jest zawsze kosztowny. Reguł rachunku ekonomicznego nie można bezkarnie omijać, nawet wtedy, gdy dla ukrycia własnych błędów uruchamia się spektakularne śledztwa mające zdyskredytować osoby najbardziej zasłużone dla polskiej gospodarki.
Czas chyba najwyższy, by PiS sobie uprzytomnił, że demagogią i walką z inteligencją można wygrać wybory, ale nie rządzić nowoczesnym państwem. Prędzej czy później wyborcy PiS poczują się oszukani. Ale czy to wystarczy do zrozumienia, że warunkiem sukcesu jest demokracja polityczna, wolność gospodarcza i twarde prawo? Czy w obliczu luki edukacyjnej nie czeka nas dalsza populistyczna degrengolada w wykonaniu znanych aż za dobrze aktorów, którzy już szykują się do objęcia pełni władzy?
Fot: Z. Furman
Kłodzka Łużycka
Wszystko to byłoby tylko groteskowe, gdyby nie było tak smutne i groźne dla Polski, cieszącej się dopiero siedemnastoletnią niepodległością. Groźne dlatego, że oznacza odwrót z drogi demokratycznego rozwoju. Zaprogramowane przez PiS wzmocnienie pozycji i uprawnień wojewody jako namiestnika władzy centralnej kosztem organów samorządowych jest całkowicie sprzeczne ze światowymi tendencjami. Przypomnijmy tu, że nawet papież Benedykt XVI w swej pierwszej encyklice opowiedział się za pomocniczym charakterem współczesnego państwa. Zwiększanie roli władzy centralnej jest też sprzeczne z tymi podstawami konstytucyjnymi Unii Europejskiej, których nikt nie kwestionuje. Ale najpierw trzeba zrozumieć zasadę subsydiarności, jeden z kamieni węgielnych unii. Z tym rozumieniem nie jest chyba najlepiej, jeśli ustrój koryguje się w sposób umożliwiający dominację władzy wykonawczej, jeśli siłę państwa rozumie się jako siłę jej organów. Nie ma to wiele wspólnego ze współczesnymi kryteriami, które mówią, że państwo jest silne wtedy, gdy wysoki jest stopień integracji społeczeństwa, obywateli wokół wspólnego dobra, jakim jest demokratyczne państwo. Smutne popisy arywistów obserwujemy niemal na każdym kroku. Także w sferach mających istotny wpływ na wizerunek naszego państwa za granicą. Chyba nie jest dobrze, gdy odwołuje się zasłużonych ambasadorów, żegnanych przez najwybitniejsze osobistości przyjmującego państwa, nie mając ich kim zastąpić i pocieszając się tym, że kancelarie ambasady są nadal czynne, a portierzy obecni. Coraz częściej okazuje się, że czyścicielom naszego państwa brakuje ludzi wykształconych na miarę potrzeb współczesności. Czyżby przez 17 lat nie można było uzupełnić luk w edukacji, opanować dobrze języków obcych i nauczyć się podstaw ekonomii? Widać, że pozostawanie w opozycji było wygodne i rozleniwiało. Lekceważenie inteligencji (przepraszam, zapomniałem, że to tylko kilkaset osób zaprzedanych liberalizmowi) to otwarcie drogi dla arywistów nie mających oporów, nie mówiąc o wykształceniu. Kilka razy wmawiano mi w telegazecie Programie 1 TVP, że na ziemi kłodzkiej wylała Nysa Łużycka, o wpadkach historycznych nie wspominając.
Wygrać i nie rządzić
Czas sobie wyraźnie powiedzieć, że ta koncepcja państwa i ustroju, którą usiłuje realizować PiS, jest niebezpieczna. Nie tylko politycznie, lecz także ekonomicznie. Karkołomna jest euforia obozu rządzącego, oparta na wierze w trwałość wysokiej koniunktury, pozwalającej dzięki wzrostowi produktu krajowego utrzymywać dług publiczny na formalnie dopuszczalnym poziomie. Dług ten jednak stale rośnie, a potrzeby pożyczkowe państwa - jeszcze szybciej. Nie mówi się głośno, że spłata odsetek i rat od tego długu przekracza 25 mld zł rocznie i nie pozwala na sfinansowanie wielu rzeczywiście pilnych potrzeb. Ubrany w nośne hasła woluntaryzm w polityce gospodarczej jest zawsze kosztowny. Reguł rachunku ekonomicznego nie można bezkarnie omijać, nawet wtedy, gdy dla ukrycia własnych błędów uruchamia się spektakularne śledztwa mające zdyskredytować osoby najbardziej zasłużone dla polskiej gospodarki.
Czas chyba najwyższy, by PiS sobie uprzytomnił, że demagogią i walką z inteligencją można wygrać wybory, ale nie rządzić nowoczesnym państwem. Prędzej czy później wyborcy PiS poczują się oszukani. Ale czy to wystarczy do zrozumienia, że warunkiem sukcesu jest demokracja polityczna, wolność gospodarcza i twarde prawo? Czy w obliczu luki edukacyjnej nie czeka nas dalsza populistyczna degrengolada w wykonaniu znanych aż za dobrze aktorów, którzy już szykują się do objęcia pełni władzy?
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 36/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.