Choć pięć lat temu celem Al-Kaidy była Ameryka, największego zniszczenia terroryści dokonali w Europie
Nie dość, że niebezpieczeństwo najbardziej zagrażające Europie po raz pierwszy kryje się w niej samej, to jeszcze Stary Kontynent panicznie boi się nazwać je po imieniu. Przed efektami, jakie to niesie, ostrzega Walter Laqueur, historyk idei i wybitny ekspert w dziedzinie terroryzmu. - Europa traci znaczenie w świecie i nie jestem pewien, czy da się ten proces zatrzymać. Problem tkwi przede wszystkim w tym, że społeczeństwa potrafią reagować tylko w obliczu konkretnego i nieuchronnego niebezpieczeństwa - mówi "Wprost" Laqueur.
Mądry po szkodzie
Kiedy wkrótce po atakach 11 września Oriana Fallaci, ostrzegając przed islamofaszyzmem, opublikowała "Wściekłość i dumę", europejskie elity chciały ją spalić na stosie. Poprawność polityczna nakazywała im twierdzić, że umiemy żyć w symbiozie z muzułmanami, nawet najbardziej radykalnymi. Pięć lat później Europa już wie, co fundamentaliści islamscy sądzą o zachodnich wartościach. Bogatsza jest o doświadczenia ataków w Madrycie i Londynie, zabójstwo Theo van Gogha i burdy na przedmieściach Paryża. Jednym z najzacieklejszych przeciwników Fallaci był konwertyta Adel Smith, który m.in. domaga się usunięcia krzyży z miejsc publicznych, bo - jak twierdzi - "ukrzyżowany trupek" straszy jego dzieci, a chrześcijaństwo nazywa "stowarzyszeniem kryminalnym". Kiedy Smith stwierdził, że Fallaci uraziła jego uczucia religijne, ta odpowiedziała: "Przepraszam, wybacz i spierdalaj". Na taką odpowiedź, gdy islamofaszyści depczą kolejne wartości Zachodu, wciąż nie stać poprawnej politycznie Europy. - Efekt jest taki, że fundamentaliści okopali się w nienawiści do Zachodu. W dodatku dołączają do nich nowi muzułmańscy imigranci i ich potomkowie, choć do niedawna byli zasymilowani i uważali się za obywateli brytyjskich czy francuskich - mówi "Wprost" Oliver Roy, socjolog z Narodowego Centrum Badań Naukowych w Paryżu, autor książki "Islam zglobalizowany". Taka reakcja liberalnych mahometan to odpowiedź na rasizm Europejczyków, który - jak alarmuje organizacja European Network Against Racism - "przybrał rozmiary epidemii". W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich pięciu lat liczba ataków na muzułmanów wzrosła o ponad 700 proc. W lipcu 2005 r. policja odnotowała 270 takich przypadków, podczas gdy rok wcześniej było ich w tym samym czasie 40. We Francji liczba osób oficjalnie przyznających się do rasistowskich poglądów zwiększyła się z 7 proc. do 30 proc. W tolerancyjnych dotychczas Holandii i Belgii spadł listek figowy poprawności politycznej, gdy na partie nacjonalistyczne i antyimigracyjne zagłosowało po ponad 20 proc. wyborców.
Wspólnota strachu
Karl Deutsch, niemiecki politolog i socjolog, uważał, że najważniejszym zadaniem stojącym przed integrującymi się państwami jest stworzenie "wspólnoty bezpieczeństwa". Właśnie taka wspólnota po II wojnie światowej miała być antidotum Starego Kontynentu na faszyzm i nacjonalizm. Jednym z najważniejszych jej spoiw był wróg zza żelaznej kurtyny. Trzy pokolenia zjednoczone we wspólnocie strachu zapoczątkowały projekt, który amerykański ekonomista i politolog Jeremy Rifkin nazwał "wielkim laboratorium nowego światowego porządku". "Pierwszy raz w historii doszło do zjednoczenia bez przemocy, zaboru terytorialnego czy podporządkowywania ludności siłą, gdzie państwa wypracowują rozwiązania na drodze kompromisu" - uważa Rifkin. Pytanie o to, czy rzeczywiście udało się stworzyć europejską wspólnotę bezpieczeństwa, stało się szczególnie aktualne, gdy wróg pojawił się wewnątrz unii. - W wyniku presji po 11 września coraz więcej imigrantów z państw muzułmańskich zaczęło tracić poczucie przynależności do kraju, w którym mieszka. Przestali się czuć obywatelami francuskimi czy hiszpańskimi, bo Europejczykami nie czuli się nigdy. Jak ma ich więc traktować reszta społeczeństwa? Zaostrzający się podział powoduje dezintegrację - mówi prof. Claude Misson, socjolog z Centrum Studiów Strategicznych w Brukseli.
Europejczykom zabrakło spoiwa, takiego jak mają Amerykanie i muzułmanie, których 11 września tylko utwierdził w poczuciu własnej tożsamości. - Tymczasem gdy pojawił się ekstremizm religijny, Europa, która od lat przeżywała kryzys, straciła azymut - mówi "Wprost" prof. Patrick Weil z German Marshall Fund. Unia Europejska, w której mieszka ponad 455 mln ludzi, jest zbyt zróżnicowana etnicznie, by te czynniki mogły ją jednoczyć. Wartości demokratyczne ani prawa człowieka nie spełnią tej funkcji, bo to pojęcia zbyt abstrakcyjne. Takim elementem mogłyby być chrześcijańskie korzenie, ale zlaicyzowany kontynent zapętlony w poprawności politycznej wyparł się ich. - W ten sposób proces integracji europejskiej się zachwiał - uważa prof. Charles Kupchan, specjalista stosunków międzynarodowych z Georgetown University w Waszyngtonie. Jego zdaniem, mamy do czynienia z "denacjonalizacją życia politycznego w Europie".
Bałkański scenariusz
- Wraz ze wzrostem liczby nieeuropejskich imigrantów problem tożsamości będzie się pogłębiać, i to nie tylko w skali europejskiej, ale też narodowej - uważa George Weigel, amerykański publicysta katolicki, autor bestsellera "Świadek nadziei". Podczas gdy hiszpański premier Zapatero prze ku integracji z UE, Baskowie żądają poszerzenia autonomii, a Katalonia przygotowuje się do referendum w sprawie niepodległości. W Belgii coraz więcej Flamandów chce secesji. W Wielkiej Brytanii Walijczycy coraz silniej podkreślają swą odrębność. Orbitująca do niedawna na obrzeżach brytyjskiej sceny politycznej Independence Party, postulująca wyjście z unii, ma prawie 20 proc. poparcia. - To nie przypadek, że referendum konstytucyjne skończyło się klapą w Holandii i Francji, krajach mających obecnie problemy z imigrantami - podkreśla Ruth Lea, szefowa Centre for Policy Studies w Londynie.
Podobny proces, tyle że znacznie gwałtowniejszy i bardziej krwawy, zachodził w Jugosławii. Wcielana przez Titę idea "braterstwa i jedności" oraz przymusowa ateizacja szły w parze z podskórnym procesem rozgrzewania idei nacjonalistycznych. Im głośniej oficjalnie deklarowano kosmopolityczną jugosłowiańskość, tym silniejsze było odradzanie narodowe Chorwatów, Serbów czy Słoweńców. Gdy zabrakło Tity, nastąpiła eksplozja. Serbski pisarz Dragoslav Mihajlović uważa, że jedną z przyczyn upadku Jugosławii była duchowa pustka w titowskim państwie. "Boga zastąpiono pieniądzem, religię - kultem Tito, wyretuszowano historię i odcięto się od tradycji. Takie eksperymenty nigdy nie uchodzą bezkarnie" - stwierdza Mihajlović.
Amerykański klin
To, że Unia Europejska nie rozsypie się tak gwałtownie i brutalnie jak Jugosławia, jest oczywiste choćby dlatego, że nigdy nie była jednoczona siłą ani aż tak zakłamana. Przygnębiający jest jednak fakt, że przez niemożność samookreślenia, kim są Europejczycy i czego chcą od swej wspólnoty, ich unia się rozpada. - Na długo przed atakami 11 września Europejczycy zastanawiali się nad rozwiązaniem problemów migracji i członkostwa Turcji. Kryzys tożsamości, jaki wywołała seria wydarzeń po 11 września, obnażył, ile wyzwań stoi przed integracją - uważa prof. Kupchan. Jego zdaniem, czynnikiem, który znacząco zdezintegrował UE, była wojna w Iraku - także następstwo 11 września. - USA starały się wbić klin między kraje popierające tę wojnę a jej przeciwników. Ten podział nadszarpnął relacje transatlantyckie, ale przede wszystkim dramatycznie zahamował wysiłki stworzenia wspólnej unijnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa - mówi prof. Kupchan.
- Europejskie spory wokół wojny w Iraku pokazały, jak słaba i niedojrzała była wizja wspólnej polityki. Podzielona Europa nie była w stanie wynegocjować z USA wspólnych rozwiązań albo się im przeciwstawić - dodaje Alyson Bailes, szefowa sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem.
ürgen Habermas, niemiecki filozof i socjolog, napisał: "Oczekiwania ekonomiczne nie wystarczają, by zmobilizować polityczne poparcie ludności dla ryzykownego projektu unii godnej tego miana. Potrzebne są wspólne wartości". Habermas zastanawiał się nad potrzebą stworzenia unijnej konstytucji, przypominając, że wszystkie, które powstały, "były historyczną odpowiedzią na sytuacje kryzysowe. Ale gdzie te kryzysy, z którymi miałyby się dziś borykać zachodnioeuropejskie społeczeństwa, na ogół dość zamożne i żyjące w pokoju?". Analiza skutków 11 września w Europie nie pozostawia złudzeń. Konstytucja jest potrzebna jako manifest europejskiej tożsamości będącej podstawą wspólnoty bezpieczeństwa. Bez określenia, czym jest Europa i jakie są jej granice historyczne oraz kulturowe, przewidywany przez Waltera Laqueura proces upadku może się okazać niemożliwy do zatrzymania.
Mądry po szkodzie
Kiedy wkrótce po atakach 11 września Oriana Fallaci, ostrzegając przed islamofaszyzmem, opublikowała "Wściekłość i dumę", europejskie elity chciały ją spalić na stosie. Poprawność polityczna nakazywała im twierdzić, że umiemy żyć w symbiozie z muzułmanami, nawet najbardziej radykalnymi. Pięć lat później Europa już wie, co fundamentaliści islamscy sądzą o zachodnich wartościach. Bogatsza jest o doświadczenia ataków w Madrycie i Londynie, zabójstwo Theo van Gogha i burdy na przedmieściach Paryża. Jednym z najzacieklejszych przeciwników Fallaci był konwertyta Adel Smith, który m.in. domaga się usunięcia krzyży z miejsc publicznych, bo - jak twierdzi - "ukrzyżowany trupek" straszy jego dzieci, a chrześcijaństwo nazywa "stowarzyszeniem kryminalnym". Kiedy Smith stwierdził, że Fallaci uraziła jego uczucia religijne, ta odpowiedziała: "Przepraszam, wybacz i spierdalaj". Na taką odpowiedź, gdy islamofaszyści depczą kolejne wartości Zachodu, wciąż nie stać poprawnej politycznie Europy. - Efekt jest taki, że fundamentaliści okopali się w nienawiści do Zachodu. W dodatku dołączają do nich nowi muzułmańscy imigranci i ich potomkowie, choć do niedawna byli zasymilowani i uważali się za obywateli brytyjskich czy francuskich - mówi "Wprost" Oliver Roy, socjolog z Narodowego Centrum Badań Naukowych w Paryżu, autor książki "Islam zglobalizowany". Taka reakcja liberalnych mahometan to odpowiedź na rasizm Europejczyków, który - jak alarmuje organizacja European Network Against Racism - "przybrał rozmiary epidemii". W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich pięciu lat liczba ataków na muzułmanów wzrosła o ponad 700 proc. W lipcu 2005 r. policja odnotowała 270 takich przypadków, podczas gdy rok wcześniej było ich w tym samym czasie 40. We Francji liczba osób oficjalnie przyznających się do rasistowskich poglądów zwiększyła się z 7 proc. do 30 proc. W tolerancyjnych dotychczas Holandii i Belgii spadł listek figowy poprawności politycznej, gdy na partie nacjonalistyczne i antyimigracyjne zagłosowało po ponad 20 proc. wyborców.
Wspólnota strachu
Karl Deutsch, niemiecki politolog i socjolog, uważał, że najważniejszym zadaniem stojącym przed integrującymi się państwami jest stworzenie "wspólnoty bezpieczeństwa". Właśnie taka wspólnota po II wojnie światowej miała być antidotum Starego Kontynentu na faszyzm i nacjonalizm. Jednym z najważniejszych jej spoiw był wróg zza żelaznej kurtyny. Trzy pokolenia zjednoczone we wspólnocie strachu zapoczątkowały projekt, który amerykański ekonomista i politolog Jeremy Rifkin nazwał "wielkim laboratorium nowego światowego porządku". "Pierwszy raz w historii doszło do zjednoczenia bez przemocy, zaboru terytorialnego czy podporządkowywania ludności siłą, gdzie państwa wypracowują rozwiązania na drodze kompromisu" - uważa Rifkin. Pytanie o to, czy rzeczywiście udało się stworzyć europejską wspólnotę bezpieczeństwa, stało się szczególnie aktualne, gdy wróg pojawił się wewnątrz unii. - W wyniku presji po 11 września coraz więcej imigrantów z państw muzułmańskich zaczęło tracić poczucie przynależności do kraju, w którym mieszka. Przestali się czuć obywatelami francuskimi czy hiszpańskimi, bo Europejczykami nie czuli się nigdy. Jak ma ich więc traktować reszta społeczeństwa? Zaostrzający się podział powoduje dezintegrację - mówi prof. Claude Misson, socjolog z Centrum Studiów Strategicznych w Brukseli.
Europejczykom zabrakło spoiwa, takiego jak mają Amerykanie i muzułmanie, których 11 września tylko utwierdził w poczuciu własnej tożsamości. - Tymczasem gdy pojawił się ekstremizm religijny, Europa, która od lat przeżywała kryzys, straciła azymut - mówi "Wprost" prof. Patrick Weil z German Marshall Fund. Unia Europejska, w której mieszka ponad 455 mln ludzi, jest zbyt zróżnicowana etnicznie, by te czynniki mogły ją jednoczyć. Wartości demokratyczne ani prawa człowieka nie spełnią tej funkcji, bo to pojęcia zbyt abstrakcyjne. Takim elementem mogłyby być chrześcijańskie korzenie, ale zlaicyzowany kontynent zapętlony w poprawności politycznej wyparł się ich. - W ten sposób proces integracji europejskiej się zachwiał - uważa prof. Charles Kupchan, specjalista stosunków międzynarodowych z Georgetown University w Waszyngtonie. Jego zdaniem, mamy do czynienia z "denacjonalizacją życia politycznego w Europie".
Bałkański scenariusz
- Wraz ze wzrostem liczby nieeuropejskich imigrantów problem tożsamości będzie się pogłębiać, i to nie tylko w skali europejskiej, ale też narodowej - uważa George Weigel, amerykański publicysta katolicki, autor bestsellera "Świadek nadziei". Podczas gdy hiszpański premier Zapatero prze ku integracji z UE, Baskowie żądają poszerzenia autonomii, a Katalonia przygotowuje się do referendum w sprawie niepodległości. W Belgii coraz więcej Flamandów chce secesji. W Wielkiej Brytanii Walijczycy coraz silniej podkreślają swą odrębność. Orbitująca do niedawna na obrzeżach brytyjskiej sceny politycznej Independence Party, postulująca wyjście z unii, ma prawie 20 proc. poparcia. - To nie przypadek, że referendum konstytucyjne skończyło się klapą w Holandii i Francji, krajach mających obecnie problemy z imigrantami - podkreśla Ruth Lea, szefowa Centre for Policy Studies w Londynie.
Podobny proces, tyle że znacznie gwałtowniejszy i bardziej krwawy, zachodził w Jugosławii. Wcielana przez Titę idea "braterstwa i jedności" oraz przymusowa ateizacja szły w parze z podskórnym procesem rozgrzewania idei nacjonalistycznych. Im głośniej oficjalnie deklarowano kosmopolityczną jugosłowiańskość, tym silniejsze było odradzanie narodowe Chorwatów, Serbów czy Słoweńców. Gdy zabrakło Tity, nastąpiła eksplozja. Serbski pisarz Dragoslav Mihajlović uważa, że jedną z przyczyn upadku Jugosławii była duchowa pustka w titowskim państwie. "Boga zastąpiono pieniądzem, religię - kultem Tito, wyretuszowano historię i odcięto się od tradycji. Takie eksperymenty nigdy nie uchodzą bezkarnie" - stwierdza Mihajlović.
Amerykański klin
To, że Unia Europejska nie rozsypie się tak gwałtownie i brutalnie jak Jugosławia, jest oczywiste choćby dlatego, że nigdy nie była jednoczona siłą ani aż tak zakłamana. Przygnębiający jest jednak fakt, że przez niemożność samookreślenia, kim są Europejczycy i czego chcą od swej wspólnoty, ich unia się rozpada. - Na długo przed atakami 11 września Europejczycy zastanawiali się nad rozwiązaniem problemów migracji i członkostwa Turcji. Kryzys tożsamości, jaki wywołała seria wydarzeń po 11 września, obnażył, ile wyzwań stoi przed integracją - uważa prof. Kupchan. Jego zdaniem, czynnikiem, który znacząco zdezintegrował UE, była wojna w Iraku - także następstwo 11 września. - USA starały się wbić klin między kraje popierające tę wojnę a jej przeciwników. Ten podział nadszarpnął relacje transatlantyckie, ale przede wszystkim dramatycznie zahamował wysiłki stworzenia wspólnej unijnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa - mówi prof. Kupchan.
- Europejskie spory wokół wojny w Iraku pokazały, jak słaba i niedojrzała była wizja wspólnej polityki. Podzielona Europa nie była w stanie wynegocjować z USA wspólnych rozwiązań albo się im przeciwstawić - dodaje Alyson Bailes, szefowa sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem.
ürgen Habermas, niemiecki filozof i socjolog, napisał: "Oczekiwania ekonomiczne nie wystarczają, by zmobilizować polityczne poparcie ludności dla ryzykownego projektu unii godnej tego miana. Potrzebne są wspólne wartości". Habermas zastanawiał się nad potrzebą stworzenia unijnej konstytucji, przypominając, że wszystkie, które powstały, "były historyczną odpowiedzią na sytuacje kryzysowe. Ale gdzie te kryzysy, z którymi miałyby się dziś borykać zachodnioeuropejskie społeczeństwa, na ogół dość zamożne i żyjące w pokoju?". Analiza skutków 11 września w Europie nie pozostawia złudzeń. Konstytucja jest potrzebna jako manifest europejskiej tożsamości będącej podstawą wspólnoty bezpieczeństwa. Bez określenia, czym jest Europa i jakie są jej granice historyczne oraz kulturowe, przewidywany przez Waltera Laqueura proces upadku może się okazać niemożliwy do zatrzymania.
ATAK NA USA 11 września 2001 r.
CEL: EUROPA 11 marca 2004 r.
SWÓJ WRÓG 7 lipca 2005 r.
WOLNOŚĆ KONTRA BEZPIECZEŃSTWO 10 sierpnia 2006 r.
WOJNA Z TALIBANEM 7 października 2001 r.
IRAK W OGNIU 20 marca 2003 r.
NATARCIE ISLAMU
EPIDEMIA ISLAMOFOBII
PRZEMOC Z ALIENACJI 27 października 2005 r.
|
Więcej możesz przeczytać w 36/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.