Białoruś nie wytyka Niemcom zbrodni wojennych, od kiedy Berlin stał się jej głównym partnerem handlowym
Wielkie zwycięstwo nad faszyzmem" to oficjalna ideologia państwa Aleksandra Łukaszenki. Prezydentowi Białorusi zdarza się już przekonywać, że hitlerowskich najeźdźców pokonali głównie Białorusini. Co prawda, wciąż ramię w ramię z przedstawicielami pozostałych bratnich narodów Związku Radzieckiego, ale już bez udziału Zachodu. Alianci z historii wypadli, bo od 12 lat rządów pierwszego i jak dotychczas jedynego prezydenta Zachód jest głównym straszakiem na mieszkańców "błękitnookiej Białorusi", jak nazywa kraj oficjalna propaganda. Wydawałoby się, że w tych okolicznościach w Mińsku będzie trudno o pojednanie z Berlinem. Nic podobnego. Jest jak w starym powiedzonku: "Sorry, Winnetou, biznes to biznes".
Białoruś najdłużej sprzeciwiała się otwarciu cmentarzy żołnierzy Wehrmachtu poległych na jej terytorium. Polska, Ukraina, a nawet Rosja dały na to zgodę już 10 lat temu. "W czasie gdy byłym katom faszystowskim będą stawiane pomniki, wielu naszych obrońców leży w tych samych okopach, w których walczyli w ostatnim boju o ojczyznę. Nie pochowawszy po pół wieku szczątków wszystkich naszych żołnierzy, znajdują się tacy, którzy przekazują działki pod budowę pomników agresorów. Korzystają z tego, że radzieccy żołnierze, którzy oddali życie za wolność i niepodległość, nie mogą się sprzeciwić temu cynizmowi" - grzmiał zaledwie rok temu tygodnik "7 Dniej". Niezależnych mediów na Białorusi praktycznie nie ma, więc opinię państwowego tygodnika można uznać za "głos ludu". Lud zaś to rzesze osób w bardzo podeszłym wieku, obwieszających się przy każdej okazji kilogramami radzieckich orderów. Nie jest jednocześnie sekretem, że wielu z nich przeprowadziło się na Białoruś z republik bałtyckich, gdzie ostatnio zaczęto uważniej sprawdzać wojenną przeszłość czerwonoarmistów i funkcjonariuszy sowieckich tajnych służb.
Relacje Berlina z Mińskiem zmieniły się ubiegłej jesieni, niemal dokładnie 60 lat od wybuchu wojny. Otwarto wówczas pierwszy cmentarz niemieckich żołnierzy poległych w obwodzie brzeskim. Oficjalnie MON Białoruskie podaje, że zginęło w tym kraju 86 tys. Niemców, ale nieoficjalnie mówi się o 100 tys. zabitych. Z 350 znanych miejsc pochówku można by utworzyć pięć, sześć dużych cmentarzy. Zapewne mogłoby ich być więcej, ale w latach 50. Moskwa wydała rozkaz, by wszystkie miejsca, w których znajdują się ciała niemieckich żołnierzy, zrównywać z ziemią, tak by nie został po nich ślad. Pierwszy niemiecki cmentarz powstał w miejscowości Biaroza, w Polsce znanej jako Bereza Kartuska. Niedawno przedstawiciele Niemieckiego Związku Narodowego poprosili o możliwość wybudowania kolejnego na Mohylewszczyźnie, w okolicach Bobrujska. Podczas wyzwalania Białorusi latem 1944 r. w "kotle bobrujskim" poległo nawet 50 tys. niemieckich żołnierzy.
Właśnie w Bobrujsku po raz pierwszy spotkali się weterani obu armii. O tym, że nie było to łatwe spotkanie, można było wyczytać między wierszami artykułów rządowej prasy. Oficjalnie panował jednak duch pojednania. "W naszych niespokojnych czasach należy jednoczyć wysiłki na rzecz walki o pokój. Niestety, ostatnio coraz bardziej wyczuwa się dystans między naszymi i niemieckimi weteranami. Jestem pewny, że jedną z przyczyn jest nieprzyjazna polityka prowadzona wobec Białorusi przez pewne kraje zachodnie i USA" - deklarował Giennadij Pudiłow, przewodniczący Komisji ds. Pamięci Obrońców Ojczyzny Białoruskiego Repu-blikańskiego Związku Weteranów.
Po co te gesty przyjaźni? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, zazwyczaj chodzi o pieniądze. W tym wypadku prawdopodobnie niemałe. Mimo ograniczeń i sankcji nakładanych przez Zachód na reżim w Mińsku to właśnie Berlin jest jednym z jego najważniejszych partnerów gospodarczych. Już dwa lata temu Niemcy zajęły pierwsze miejsce w statystykach handlu Białorusi z krajami Zachodu, a drugie (po Rosji) w ogólnych obrotach handlowych. W 2004 r. wyniosły one 1,5 mld USD. Zapewne nie tylko traf chciał, że w 2003 r., gdy Niemcy poprosili o zgodę na pochówek żołnierzy Wehrmachtu, w Mińsku trwały akurat posiedzenia białorusko-niemieckiej grupy ds. handlu i inwestycji. Berlin ogłosił wówczas rychłe przyznanie kredytu w wysokości 50 mln euro na sfinansowanie montażu niemieckich kombajnów w białoruskim mieście Lida. Niecały rok później, w sierpniu 2004 r., zaczęto ekshumować szczątki niemieckich żołnierzy.
Białoruś najdłużej sprzeciwiała się otwarciu cmentarzy żołnierzy Wehrmachtu poległych na jej terytorium. Polska, Ukraina, a nawet Rosja dały na to zgodę już 10 lat temu. "W czasie gdy byłym katom faszystowskim będą stawiane pomniki, wielu naszych obrońców leży w tych samych okopach, w których walczyli w ostatnim boju o ojczyznę. Nie pochowawszy po pół wieku szczątków wszystkich naszych żołnierzy, znajdują się tacy, którzy przekazują działki pod budowę pomników agresorów. Korzystają z tego, że radzieccy żołnierze, którzy oddali życie za wolność i niepodległość, nie mogą się sprzeciwić temu cynizmowi" - grzmiał zaledwie rok temu tygodnik "7 Dniej". Niezależnych mediów na Białorusi praktycznie nie ma, więc opinię państwowego tygodnika można uznać za "głos ludu". Lud zaś to rzesze osób w bardzo podeszłym wieku, obwieszających się przy każdej okazji kilogramami radzieckich orderów. Nie jest jednocześnie sekretem, że wielu z nich przeprowadziło się na Białoruś z republik bałtyckich, gdzie ostatnio zaczęto uważniej sprawdzać wojenną przeszłość czerwonoarmistów i funkcjonariuszy sowieckich tajnych służb.
Relacje Berlina z Mińskiem zmieniły się ubiegłej jesieni, niemal dokładnie 60 lat od wybuchu wojny. Otwarto wówczas pierwszy cmentarz niemieckich żołnierzy poległych w obwodzie brzeskim. Oficjalnie MON Białoruskie podaje, że zginęło w tym kraju 86 tys. Niemców, ale nieoficjalnie mówi się o 100 tys. zabitych. Z 350 znanych miejsc pochówku można by utworzyć pięć, sześć dużych cmentarzy. Zapewne mogłoby ich być więcej, ale w latach 50. Moskwa wydała rozkaz, by wszystkie miejsca, w których znajdują się ciała niemieckich żołnierzy, zrównywać z ziemią, tak by nie został po nich ślad. Pierwszy niemiecki cmentarz powstał w miejscowości Biaroza, w Polsce znanej jako Bereza Kartuska. Niedawno przedstawiciele Niemieckiego Związku Narodowego poprosili o możliwość wybudowania kolejnego na Mohylewszczyźnie, w okolicach Bobrujska. Podczas wyzwalania Białorusi latem 1944 r. w "kotle bobrujskim" poległo nawet 50 tys. niemieckich żołnierzy.
Właśnie w Bobrujsku po raz pierwszy spotkali się weterani obu armii. O tym, że nie było to łatwe spotkanie, można było wyczytać między wierszami artykułów rządowej prasy. Oficjalnie panował jednak duch pojednania. "W naszych niespokojnych czasach należy jednoczyć wysiłki na rzecz walki o pokój. Niestety, ostatnio coraz bardziej wyczuwa się dystans między naszymi i niemieckimi weteranami. Jestem pewny, że jedną z przyczyn jest nieprzyjazna polityka prowadzona wobec Białorusi przez pewne kraje zachodnie i USA" - deklarował Giennadij Pudiłow, przewodniczący Komisji ds. Pamięci Obrońców Ojczyzny Białoruskiego Repu-blikańskiego Związku Weteranów.
Po co te gesty przyjaźni? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, zazwyczaj chodzi o pieniądze. W tym wypadku prawdopodobnie niemałe. Mimo ograniczeń i sankcji nakładanych przez Zachód na reżim w Mińsku to właśnie Berlin jest jednym z jego najważniejszych partnerów gospodarczych. Już dwa lata temu Niemcy zajęły pierwsze miejsce w statystykach handlu Białorusi z krajami Zachodu, a drugie (po Rosji) w ogólnych obrotach handlowych. W 2004 r. wyniosły one 1,5 mld USD. Zapewne nie tylko traf chciał, że w 2003 r., gdy Niemcy poprosili o zgodę na pochówek żołnierzy Wehrmachtu, w Mińsku trwały akurat posiedzenia białorusko-niemieckiej grupy ds. handlu i inwestycji. Berlin ogłosił wówczas rychłe przyznanie kredytu w wysokości 50 mln euro na sfinansowanie montażu niemieckich kombajnów w białoruskim mieście Lida. Niecały rok później, w sierpniu 2004 r., zaczęto ekshumować szczątki niemieckich żołnierzy.
Więcej możesz przeczytać w 36/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.