Hamulec wzrostu
Polska znajduje się w korzystnej fazie cyklu koniunkturalnego. Gospodarka dynamicznie rośnie, pięcioprocentowa podwyżka wynagrodzeń powoduje, że wzrasta także popyt wewnętrzny, wreszcie zaczęły się także zwiększać inwestycje. Tempo wzrostu gospodarczego będzie zatem nadal wysokie, choć ze względu na pierwsze symptomy przegrzania - nieco wolniejsze niż w ubiegłym roku. To spowolnienie będzie spowodowane rosnącymi kosztami produkcji, związanymi z wyczerpywaniem rezerw (mamy najwyższy wskaźnik wykorzystania środków produkcji w całym okresie postsocjalistycznym, coraz trudniej też znaleźć pracowników, zwłaszcza wykwalifikowanych) i wykorzystywaniem mniej efektywnych czynników wytwórczych. Koszty będą podwyższać także rosnące płace oraz faktyczne zwiększenie (zamiast zapowiadanego zmniejszenia) klina podatkowego. Utrzyma się jednak jeszcze 5-procentowe tempo wzrostu PKB.
Inflacja kontrolowana
Inflacja drgnie, gdyż wzrosną powodujące ją czynniki (rosnący popyt i zwiększające się koszty). Zakładając, że nie nastąpią nagłe braki na rynku, a prawdopodobieństwo wystąpienia najważniejszych z nich - paliwowego i żywnościowego - nie jest wielkie (warto odnotować uodparnianie się rolnictwa na problemy z pogodą - mimo suszy w ubiegłym roku wielkiego nieurodzaju nie było), będzie to wzrost umiarkowany - do 2,5 proc. Ta prognoza zakłada oczywiście racjonalną politykę pieniężną, czyli niewielką podwyżkę stóp procentowych (mniej więcej 0,5 punktu). Jeżeli jednak rząd wpadnie na pomysł pobudzania gospodarki obniżkami stóp, doleje oliwy do tlącego się ogniska inflacji. W skali roku mogłoby to nie zmienić istotnie prognoz cenowych, ale w dalszej perspektywie może spowodować kłopoty.
Benzyna w górę!
Mimo przedłużającego się "budowania demokracji w Iraku", pohukiwań Al-Kaidy i kolejnych limitów nakładanych przez OPEC światowa podaż ropy będzie nieco wyższa niż popyt. Przy mocnym złotym krajowe ceny paliw mogłyby zatem spadać, gdyby nie zachłanność fiskusa zwiększającego akcyzę. Wypadkową tych czynników będzie wzrost ceny benzyny w Polsce, na szczęście dość umiarkowany, o około 5 proc. Przewidujemy, że na niedrogich stacjach pod koniec roku za litr benzyny zapłacimy około 3,75 zł.
Mocny złoty
Mimo narzekań eksporterów, dla których jest to pewne utrudnienie, złoty będzie się nadal umacniał; być może będzie jeszcze mocniejszy niż dziś. Przesądzi o tym napływ funduszy unijnych, rosnąca fala bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz kolosalne potrzeby pożyczkowe rządu, w znacznej mierze pokrywane z inwestycji portfelowych międzynarodowego kapitału finansowego. Napływ dewiz oznacza wzrost ich podaży, a wysoka podaż - malejącą cenę, czyli aprecjację złotówki. Jeśli nie zmieni się kurs euro do dolara, na koniec roku dolar powinien kosztować nadal mniej niż 3 zł (2,80 zł), a euro mniej niż 4 zł (3,75 zł).
Tańsze kosmetyki, droższe ogrzewanie
Mimo straszenia okrutną drożyzną zmiany cen podstawowych dóbr konsumpcyjnych utrzymają się nieco poniżej poziomu inflacji. Wyjątkiem od tej reguły może być mięso, ale tylko w wypadku zniesienia embarga przez Rosjan. Na pewno wyjątkiem będą ceny kontrolowane przez państwo (na przykład przez akcyzę). Podrożeją papierosy (cena paczki Marlboro wzrośnie do 8 zł, a brillantów - do 5 zł), droższe będzie ogrzewanie (wzrosną ceny gazu i energii) - musimy się liczyć z podwyżkami mniej więcej 10 proc. oraz jazda na gazie (LPG podrożeje do 2,50 zł). Stanieją nieco markowe kosmetyki, ale podrożeją buty (w związku z utrudnieniami w imporcie z Chin).
Rok podwyżek płac
W wyniku działań administracyjnych i presji związków zawodowych (górnicy, kolejarze, pocztowcy itd.) oraz zmiany sytuacji na rynku pracy płace wzrosną, i to jeszcze bardziej niż w ubiegłym roku (co najmniej o 6 proc. wobec 5 proc. w 2006 r.). Przeciętna płaca w gospodarce na koniec 2007 r. wyniesie 2650 zł brutto. Pierwsi w kolejce do podwyżek ustawią się górnicy i kolejarze, a w ślad za nimi podwyżki dostaną niemal wszyscy.
Więcej pracy!
Mimo wysiłków związków zawodowych, Ministerstwa Pracy oraz części społecznie uwrażliwionych posłów upierających się przy podwyższaniu płac minimalnych bezrobocie będzie nadal spadać. A to dzięki rosnącej migracji zarobkowej i wzrostowi popytu na pracowników w kraju. Oficjalna stopa bezrobocia spadnie do 14 proc., ale w większości dużych miast problem ten w ogóle zniknie i zostanie zastąpiony kłopotami ze znalezieniem chętnych do pracy.
Byk na giełdzie
Wbrew wysiłkom ministra skarbu, odmawiającego prywatyzowania przedsiębiorstw, giełda będzie rosła. Mimo wahnięcia w połowie roku w grudniu zyski będą przyzwoite. Na koniec 2007 r. WIG przekroczy 65 tys. punktów.
Run na nieruchomości
Kto chce większych zysków, niech inwestuje w nieruchomości (zwłaszcza poza Warszawą). Cena luksusowego mieszkania w warszawskim Wilanowie, które dzisiaj kosztuje 9 tys. zł za 1 m2, podskoczy o 10 proc., a skromna działka, na przykład pod Nałęczowem, kosztująca dzisiaj 10 zł za 1 m2, podrożeje w ciągu roku do 25-30 zł za metr.
Złoto na wagę złota
Zarobić będzie można także na złocie. W ciągu 2006 r. jego cena wzrosła o 30 proc. (12 maja osiągnęła najwyższy poziom w ostatnim ćwierćwieczu - 725 USD za tzw. uncję trojańską). Wzrostowy trend się utrzyma, choć analitycy spierają się, czy złoto podrożeje do 750 USD, czy do 1000 USD za uncję. Ale uwaga! Starzy ludzie powiadają, że podwyżki cen złota źle wróżą światowej gospodarce.
Więcej możesz przeczytać w 1/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.