Na podstawie opinii pojawiających się w zagranicznych mediach i zaskakująco chętnie u nas cytowanych łatwo dojść do wniosku, że Polska jest murzynem Europy. I to niekoniecznie białym. Opinia ta wynika nie tylko stąd, że światli, postępowi Europejczycy mają styczność głównie z Polakami pracującymi na czarno. Wedle głosów (często zresztą inspirowanych z Warszawy), biedny kraj w środku kontynentu zamieszkuje populacja ciemna, odżywiająca się kartoflami i przez kartofle rządzona. Lud to ksenofobiczny, targany homofobią, nacjonalizmem, klerykalizmem i kaczyzmem, co - jak wiadomo - jest wysysane z nieprzegotowanym mlekiem prosto od krowy, która nawet w XXI wieku nie zmienia swoich wstecznych poglądów. Państwo polskie natomiast to twór niebezpieczny, stała zawada dla stosunków Europy z miłującą pokój Rosją czy demokratyczną Białorusią. Nie dziw, że trzeba je omijać z daleka, za pomocą rury na dnie mórz, ewentualnie rakiet balistycznych. Nie padają wprawdzie nazwy Saisonstadt czy Polnische Wirtschaft, ale dla każdego jest jasne, że Polaków, podobnie jak kiedyś Murzynów, nie powinno się zostawiać samym sobie. Oczywiście, nikt nie nawołuje do neokolonializmu, chociaż prawdę mówiąc, nic lepszego nie mogłoby się przydarzyć Polsce niż zostanie terytorium powierniczym, zarządzanym przez Zjednoczoną Europę bezpośrednio z Brukseli. I nie trzeba nawet długo myśleć, kto mógłby administrować takim powierniczym protektoratem. Jest już organizacja - Pruskie Powiernictwo - i tylko durni Lechici nie potrafią tego docenić.
Więcej możesz przeczytać w 1/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.