Zaczęło się od zdjęć na Facebooku. Czekając na decyzję posłów w sprawie projektu ustawy bezwzględnie zakazującej aborcji, ubrane na czarno kobiety publikowały selfie z hashtagiem CzarnyProtest. Kiedy posłowie czytali w Sejmie projekt ustawy, na ulicach polskich miast ubrani na czarno ludzie zebrali się na Czarnym Proteście zorganizowanym przez Partię Razem. A w ostatnich dniach sprzeciw wobec przepisów, nad którymi pracują sejmowe komisje, toczył się już z efektem kuli śnieżnej. W protest zaangażowały się inne partie opozycyjne, parlamentarne i pozaparlamentarne. Na portalach społecznościowych trwa wymiana informacji o planowanych demonstracjach i pikietach, dyskusja, wymiana poglądów.
Aż w końcu padło hasło strajku kobiet i pomysł, żeby 3 października przystąpiły do niego kobiety w całej Polsce. Wszystko po to, żeby pokazać silny, wyraźny sprzeciw wobec tego, że Sejm przyjął do prac w komisji projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji nawet wtedy, kiedy ciąża jest wynikiem gwałtu, kiedy życie matki jest zagrożone albo kiedy dziecko ma się urodzić z ciężkimi wadami, bez szans na przeżycie. Bez względu na to, czy strajk jest masowy, czy niszowy, sam fakt, że część kobiet do niego przystąpiła, ich pracodawcy się na to zgodzili, a niektórzy nawet je zachęcali, jest dowodem na to, że w polskim społeczeństwie stało się coś przełomowego. Kobiety głośno i odważnie stanęły do walki o swoje prawa, nie dały się zepchnąć w niszę awanturnic i pokazały, że w tej walce mają ogromny potencjał. A sprawa restrykcyjnej ustawy aborcyjnej jest tylko jednym z wielu tematów dotyczących praw kobiet. Walka o nie trwa od dawna. Teraz po prostu przybrała niespotykaną dotąd formę i natężenie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.