Trudno o wielkie miasto na naszym kontynencie z gorszym PR. To zła i jednocześnie dobra wiadomość. Zła dla jego mieszkańców, bo trzymilionowa aglomeracja Neapolu nadal nie jest tzw. hotspotem, czyli w nowomowie agentów turystycznych: popularnym miejscem wakacyjnych czy weekendowych destynacji. Ale jakżeby inaczej, skoro miasto utożsamiane jest z hałdami śmieci, camorrą, brutalną przestępczością i ogólnie mroczną atmosferą? Potencjalny turysta może zresztą wrzucić w Google hasło Neapol, by się utwierdzić w przekonaniu, że to lider wszelkich zestawień najkoszmarniejszych miast Unii. Dlatego wybiera Rzym, Wenecję czy Mediolan. Efekt? W rejony leżące geograficznie poniżej włoskiej stolicy zapuszcza się 13 proc. odwiedzających ten kraj obcokrajowców.
Last minute
Dobra wiadomość jest jednak taka, że z powodu fatalnej opinii Neapol jest bodaj ostatnim niezadeptanym miastem południowej Europy. Przypomina skromną Barcelonę z lat 80., kiedy z balkonów kamienic nie zwisały transparenty „Tourists Go Home” jak obecnie. Przypomina też Lizbonę z lat 90., może odrapaną i biednawą, ale z prawdziwym fado w barach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.