W czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi osobom zadłużonym we frankach PiS obiecał naprawdę dużo. Dziś, gdy sprawuje władzę, chce im dać jak najmniej. Elektorat zadłużony we frankach to w dużej części przedstawiciele klasy średniej, bardziej świadomi swoich praw i częściej głosujący niż inne grupy społeczne. Co prawda nie jest to szczególnie duża grupa. Według szacunków liczy ok. 700 tys. osób, z rodzinami może stanowić do 2 mln wyborców. Mimo wszystko utrata takiego elektoratu może być bolesna. Na dodatek jest to grupa politycznie świadoma, która co rusz gniewnie podnosi głos, że została oszukana przez nową władzę. I ma powody do niezadowolenia.
Zaklinanie rzeczywistości
Gdy Andrzej Duda w kampanii prezydenckiej zapowiedział prace nad ustawą umożliwiającą przewalutowanie kredytów we frankach po kursie z dnia ich zaciągnięcia, wielu obserwatorów sceny politycznej uważało, że to jest błąd. Że realizacja tej obietnicy byłaby bardzo kosztowna, a przecież ludzie, którzy zaciągnęli takie kredyty, w większości i tak nie głosują na PiS. Wiadomo jednak, że aby wygrać wybory prezydenckie, Andrzej Duda musiał zawalczyć o szersze poparcie niż własnej partii i zapewne elementem tego planu była obietnica złożona frankowiczom. Jednak po półtora roku od wyborów prezydenckich, po spotkaniach ze środowiskami kredytobiorców oraz banków Kancelaria Prezydenta przedstawiła projekt, który nie ma nic wspólnego z przedwyborczymi zapowiedziami. Dotyczy on bowiem głównie zwrotu części pieniędzy za spreedy, które banki autorytarnie narzucały swoim klientom i solidnie na tym zarabiały. Marek Magierowski, rzecznik prezydenta Dudy, jeszcze przed pierwszym czytaniem przygotowanego w jego kancelarii projektu przekonywał w radiowej Trójce, że jest on bardzo korzystny dla frankowiczów i że oznacza dla nich ogromną ulgę. Że kredytobiorcy będą mogli liczyć na zwrot kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Podczas prezentacji projektu w Sejmie Maciej Łopiński z Kancelarii Prezydenta zapowiedział też, że jeżeli banki nie będą oferowały klientom korzystnych propozycji przewalutowania kredytów frankowych, prezydent przedstawi kolejny projekt zmierzający do systemowego rozwiązania problemu kredytów w walutach obcych. Siedzący na galerii przedstawiciele środowisk frankowiczów nie nagrodzili go brawami. I nic dziwnego, bo ta zapowiedź wygląda jak typowa gra na czas. Na dodatek budzi podejrzenia, że prezydent chciałby zjeść ciastko i je mieć. Jeżeli bowiem banki nie będą się kwapiły do składania klientom korzystnych propozycji przewalutowania kredytów, prezydent może przed kolejnymi wyborami ponownie obiecać ustawowe rozwiązanie tego problemu. Choć oczywiście nie wiadomo, czy ktokolwiek w taką obietnicę uwierzy. – Pan prezydent w kampanii krytykował nasze propozycje, twierdząc, że za mało dajemy frankowiczom – mówi Jan Grabiec, rzecznik PO. – Dziś sam znalazł się w takiej sytuacji. Dostajemy mnóstwo listów od ludzi zadłużonych we frankach, którzy proszą, żeby odrzucić projekt prezydencki, bo niczego nie załatwia, tylko sankcjonuje bezprawnie. Nie spełnia minimalnych oczekiwań środowiska. Lepsza była już nasza ustawa, którą PiS w ubiegłym roku tak ochoczo krytykował.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.