Kiedy w Leuven Belgowie z AB InBev domykali ostatnie szczegóły połączenia z SABMillerem, bankierzy z Lazard zaczęli wysyłać w świat pierwsze oferty sprzedaży środkowoeuropejskich aktywów piwnego giganta. AB InBev musi się ich pozbyć, żeby Komisja Europejska wyraziła zgodę na ich fuzję z Sabem (inaczej koncern stałby się piwnym monopolistą, czego zabrania unijne prawo). Od teraz ma na to niecałe sześć miesięcy. Największa część tego, co koncern ma w naszej części Europy, to poznańska Kompania Piwowarska. Lider polskiego rynku piwa jest wyceniany na przynajmniej 2 mld euro. No i się zaczęło. W mediach zagotowało się od spekulacji, do kogo polski Lech i Tyskie mogłyby trafić.
Mówiło się o Japończykach z browaru Asahi, no bo przecież odkupili już od AB InBev cztery marki piwa, w tym Peroni i Grolscha. Dlaczego więc nie mieliby kupić kolejnych? Wśród pretendentów pojawili się Chińczycy z browaru warzącego piwo marki Snow. Polakom nazwa mówi niewiele, ale Snow sprzedaje 9 mld l piwa rocznie – najwięcej na świecie. Po mediach krąży też cała lista przeróżnych funduszy inwestycyjnych, które ponoć ostrzą sobie zęby na Kompanię. Ale i tak najwięcej emocji wzbudzają polskie nazwiska. Mówi się, że kupnem mógłby być zainteresowany Krzysztof Pawiński z wadowickiego Maspeksu. Na europejskim rynku spożywczym to przecież król przejęć, który nie tak dawno przywrócił w polskie ręce marki Krakus, Łowicz i Kotlin, zajmujące się przetwórstwem warzyw i owoców. Mówi się też o Sebastianie Kulczyku, bo to jego ojciec Jan Kulczyk tak naprawdę Kompanię tworzył. Na domiar złego Kulczykowi juniorowi w którymś z wywiadów wymknęło się, że Kompanią się interesuje. I scenariusz gotowy. Pawiński w tandemie z Kulczykami idą odebrać z zagranicznych kieszeni polskie piwo. Brzmi pięknie, nieprawdaż?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.