DANIEL KAWCZYNSKI
Brexit wyzwolił potężne siły w Europie. Z jednej strony mamy arcyfederalistów – jak panowie Schulz i Juncker wraz z ich duchową przywódczynią Angelą Merkel, którzy wyciągają najgorsze pomysły centralizacji Europy, przez lata skrywane w piwnicach. Próbują oni zbić kapitał na tym, że największy blokujący ich zapędy federalistyczne kraj, Wielka Brytania, zmierza ku wyjściu z UE. Z drugiej strony mamy wschodnią flankę Unii Europejskiej, która postanowiła wykorzystać zawirowania po brytyjskim referendum do zdobycia większego wpływu na UE i podniesienia swojego bezpieczeństwa. Obie te tendencje są przeciwstawne i mogą oznaczać koniec Unii Europejskiej, jaką znamy. Centralizacja UE forsowana przez kraje zachodnie nie zadziała, gdy zderzy się z oporem krytycznie do tych pomysłów nastawionych unijnych „peryferii”. Trzeba pamiętać, że w minionych latach wspierały one Wielką Brytanię w oporze przeciw federalizacji UE, narażając się na krytykę ze strony eurokratów i niemieckich polityków określających tego typu zachowania jako wichrzycielstwo nieprzystające do „europejskich wartości”. Niezgoda na takie połajanki spowodowała ożywienie powołanej jeszcze na początku la 90. Grupy Wyszehradzkiej (V4), a opór wobec niemieckiego pomysłu narzucenia przymusowych kwot imigrantów tylko ją scementował. Grupa składająca się z Polski, Czech, Węgier i ze Słowacji, nie jest wystarczająco duża, by w dłuższej perspektywie z sukcesem przeciwstawić się przejmowaniu przez UE kolejnych uprawnień przypisanych państwom. Dlatego interesujące jest obserwowanie jej rozwoju. Przykładem może być ogłoszona w sierpniu 2016 r. w Dubrowniku inicjatywa tzw. Trójmorza, pod którą poza krajami Grupy Wyszehradzkiej podpisali się także przedstawiciele Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii, Bułgarii, Chorwacji i Austrii. Udział w tej inicjatywie starego państwa członkowskiego UE, jakim jest Austria, stanowi znaczący sygnał niezgody na paternalistyczne niemieckie przywództwo.
Ten nowo powstający blok jest już wystarczająco duży, by pojawić się na radarach światowych supermocarstw. Stąd nie dziwi obecność w Dubrowniku byłego doradcy Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej oraz chińskiego wiceministra spraw zagranicznych odpowiedzialnego za relacje z Europą Środkową i Wschodnią. Nowa inicjatywa zyskała uwagę świata, ale co ważniejsze, stworzyła realną opozycję dla tworzących jądro UE Niemiec i Francji. Eurocentrycy zaczynają się bać, że wschód wyślizguje im się z rąk. Rozpoczęli nawet kampanię medialną dezinformacji i zastraszania, próbując przedstawić Trójmorze jako inicjatywę antyrosyjską, co nie dziwi, bo to Niemcy są największym beneficjentem obecnego systemu dystrybucji gazu w Europie. Symbioza Berlina i Gazpromu napędza niemiecką politykę do walki o utrzymanie energetycznego status quo, któremu może zagrażać nowa inicjatywa środkowoeuropejska. Niezależnie od Brexitu Wielka Brytania pozostanie w UE jeszcze przynajmniej przez dwa lata. W naszym interesie jest utrzymanie stabilności na kontynencie opartej na bezpieczeństwie energetycznym i sojuszu atlantyckim. Dlatego powinniśmy wspierać nowy blok w Europie Środkowej i Wschodniej. Większość tych państw była naszymi sojusznikami w Brukseli i Strasburgu w zwalczaniu kolejnych prób przejmowania przez UE uprawnień państw narodowych. Europa Środkowa jest także ważna dla zachowania sojuszu Europy z USA, któremu zagrażają pomysły stworzenia europejskiej armii i poddania kontynentalnej polityki obronnej interesom strategicznym Niemiec, bardziej zainteresowanych dobrymi relacjami z Rosją niż np. silnym NATO. g
AUTOR JEST POLITYKIEM BRYTYJSKIEJ PARTII KONSERWATYWNEJ, BYŁYM DORADCĄ PREMIERA DAVIDA CAMERONA, CZŁONKIEM KOMISJI SPRAW ZAGRANICZNYCH IZBY GMIN.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.