Politycy mają skutecznie działać. W ubiegłym tygodniu mieliśmy tego najlepszy dowód. Co z tego, że Beata Szydło demonstracyjnie wyraziła swój sprzeciw i zlekceważyła decyzję podjętą przez pozostałych liderów unijnych państw. Pani premier miała za zadanie zbudować koalicję popierającą Jacka Saryusza-Wolskiego. I to się nie udało. Politycy PiS mają rację, mówiąc, że Unia Europejska wymaga reform. Ale to nawet mniej niż połowa sukcesu, potrzebne jest jeszcze skuteczne działanie. Dotyczy to nie tylko budowania poparcia na arenie międzynarodowej, ale i w kraju, nawet jeśli nie bardzo widać szanse na porozumienie.
Bo PiS ma przedziwną zdolność do jednoczenia, a czasami wręcz kreowania opozycji. Niedawno mieliśmy konferencję sędziów, którzy zastanawiali się, jak strzec konstytucji, w tym tygodniu spotykają się na specjalnym kongresie samorządowcy (o obu wydarzeniach piszemy w tym wydaniu). W Warszawie PiS rzucił koło ratunkowe, w postaci kontrowersyjnego pomysłu powiększenia stolicy, prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz zagonionej do narożnika w związku z aferą reprywatyzacyjną. A co zrobiłby Jerzy Owsiak, gdyby nie został zaatakowany? Zacząłby wołać: „Wrzucajcie datki na złość Kaczyńskiemu”? Wystarczyło ze strony PiS wysyłać komunikaty w rodzaju: nie popieramy Owsiaka, nie podobają nam się niektóre idee, jakie propaguje, wspieramy Caritas, ale jeśli ktoś chce pomagać wraz z nim, to jego wybór. I wtedy kwesta WOŚP nie przekształciłaby się w demonstrację polityczną. To samo dotyczy Rady Europejskiej.
Wystarczyło głosić: nie popieramy Tuska, to niedobry lider dla Unii etc. Po co zgłaszać kandydata i zaczynać przegraną walkę? Poza wszystkimi innymi aspektami, niektórzy sympatycy PiS mogą tak łatwo nie zapomnieć ubiegłotygodniowych upokorzeń ze strony oponentów na forach internetowych i w mediach społecznościowych.
Ale z jednego powodu byłbym ostrożny w obwieszczaniu klęski Jarosława Kaczyńskiego i Jacka Saryusza-Wolskiego. Pamiętam Piotra Glińskiego w roli „premiera z tableta”, prezentowanego na sejmowej mównicy jako kandydata na szefa rządu. Śmiechu było co niemiara, a dzisiaj… Gliński piastuje jeden z najwyższych urzędów w państwie. Kto zatem wie, co czeka Saryusza-Wolskiego.
Natomiast wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej nie wywołuje we mnie euforii. Jest to polityk, który popełnił straszliwy błąd, zawierzając swego czasu Władimirowi Putinowi, nie sprawdził się też w krytycznych dla Polski chwilach po katastrofie smoleńskiej. To również premier, za którego rządów agenci służb specjalnych w redakcji „Wprost” próbowali wydrzeć siłą komputer redaktorowi naczelnemu. Dziękuję bardzo za takie państwo, a zarzutów można by postawić więcej. Dla mnie Tusk nie odbudował swojej wiarygodności. Zobaczymy, co będzie robił dalej.
Kto zaś wygrał na ostatnich wydarzeniach? Na scenie europejskiej przede wszystkim Niemcy. Na krajowym podwórku powody do radości ma Grzegorz Schetyna. Tusk w Brukseli, Kaczyński zaliczył porażkę – idealnie. Do tego na rozchwianej scenie politycznej przewodniczący PO zaczyna jawić się jako ostoja spokoju. W „Uchu prezesa” miałby szanse zdetronizować szefa MON w roli czającego się krokodyla.
Nigdy nie uczestniczyłem czynnie w żadnej demonstracji. To nie jest wdzięczna rola dla dziennikarza. Mam jednak wrażenie, że teraz bez wnikania w szczegóły wszelkie prounijne manifestacje i wydarzenia przez jedną stronę będą opisywane jako zebranie zdrajców, a przez drugą jako wyraz sprzeciwu wobec zmian w naszym kraju, w UE oraz twardej walki o interes Polski. Tymczasem reformy są potrzebne. A także skuteczne działania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.