RYSZARD CZARNECKI
Jakie były kulisy ponownego wyboru Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej? Nie było to wcale takie oczywiste zwłaszcza w zeszłym roku, gdy dotychczasowe ciepłe relacje z Angelą Merkel zostały wyparte przez wyraźny chłód Frau Kanzlerin wobec szefa RE. Być może panią kanclerz irytowało przenoszenie na europejski grunt platformerskiej normy, którą Tusk grał przez lata w Polsce: spotykając się z liderami różnych państw, Tusk obiecywał wszystkim wszystko, co musiało irytować pragmatyczną Niemkę. Pierwsze sygnały sceptycyzmu wobec Tuska, jeszcze nieoficjalnego, pojawiły się w połowie zeszłego roku. Kolejna fala to wrzesień 2016 i oceniony przez stronę niemiecką jako fatalnie przygotowany szczyt Rady Europejskiej w Bratysławie, za który w całości odpowiadał właśnie Tusk. Wtedy też w Berlinie zaczęto przygotowywać wewnątrzniemiecki układ polityczny z istotnymi wszakże konsekwencjami międzynarodowymi. Częścią tego planu był wybór na prezydenta Niemiec dotychczasowego szefa MSZ, polityka lewicy Franka-Waltera Steinmeiera. Ustępstwo Merkel wobec socjaldemokratów miało zostać skwitowane wyborem dotychczasowego szefa frakcji chadeków w Parlamencie Europejskim – Manfreda Webera. To z kolei miało być sprytnym zagraniem kanclerz Merkel w kontekście rozgrywek wewnątrz własnej formacji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.