Każdy, kto oglądał migawki ze szczytu Unii Europejskiej, musiał zauważyć samotność ekipy Beaty Szydło przed decyzją i po niej w sprawie przedłużenia mandatu Tuskowi na następne dwa i pół roku. Podczas gdy roześmiany Donald Tusk stał w gronie poklepujących go polityków Europejskiej Partii Ludowej, pani premier i jej współpracownicy samotnie przemierzali korytarze gmachu w Brukseli. PiS wystąpił na tym szczycie nie tylko przeciwko Tuskowi, ale też polityce europejskiej zorganizowanej na zasadach partyjnych i prowadzonej w taki sposób, by uwzględnić maksymalnie dużo racji. Rzucił na szalę weto i poniósł klęskę. Trzeba szefowej polskiego rządu przyznać, że po tej spektakularnej przegranej, po demonstracyjnym braku dyskusji w sprawie kandydata na przewodniczącego Rady Europejskiej – bo z kuluarowych informacji wynika, że tylko ona jedna zabrała głos – wykazała się hartem ducha. Przybyła na konferencję prasową, choć z dużym opóźnieniem i ze spokojem mówiła o tym, że wybór Tuska jest zły i że po raz pierwszy wybrano polityka niemającego poparcia własnego rządu. Emocji nie mógł za to opanować Jarosław Kaczyński. Na spotkaniu z dziennikarzami gratulował odwagi pani premier, że postawiła się całej Unii, ale chwilę później na sali plenarnej krzyczał do posłów opozycji, iż są „partią zewnętrzną”, są i byli zawsze przeciw Polsce i bezsilnie walił dłonią w pulpit, podczas gdy połowa sali skandowała „Donald Tusk”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.