W epoce przedinternetowej naszkicowałem mu, jak umiałem, północno-wschodnie rubieże naszego kraju, na skrawku gazety. Szybko zrozumiał sytuację, słyszał o Kaliningradzie, dużo podróżował.
Czasami pewne oczywiste rzeczy pozostają skryte w cieniu, jakbyśmy wypierali je ze świadomości. Mój dialog w pociągu datował się, jeśli dobrze pamiętam, na rok 1993. Od niedawna mamy taką sytuację: jeden sąsiad Polski, czyli Rosja, zaatakował drugiego naszego sąsiada, czyli Ukrainę. Fakt trochę niezręczny w dyplomatycznym świecie wielkiej polityki, naruszający consensus, więc niby wszyscy to wiedzą, ale wielkiego hałasu o to nie robią.
To teraz kolejny fakt: ktoś zaatakował z użyciem granatnika polską placówkę dyplomatyczną, Konsulat Generalny RP w Łucku. Doszło do tego w dużym mieście, liczącej ponad 200 tys. mieszkańców stolicy obwodu wołyńskiego. Nie chcę nikomu psuć samopoczucia po pierwszym prawdziwie wiosennym weekendzie tego roku, ale to niecałe 100 km od polskiej granicy. Poświęcamy temu wydarzeniu bez precedensu wiele miejsca w bieżącym wydaniu „Wprost”, bo wpisuje się ono w cały ciąg zdarzeń uderzających w nasz kraj. Dlaczego teraz, kto może za tym stać i co z tego wynika – na ten temat wypowiadają się eksperci.
Ukryte prawdy skrywa również flaga Unii Europejskiej. W tym wydaniu piszemy o sekretach Jeana-Claude’a Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej, podejrzewanego o nadużywanie alkoholu. W szanujących się fabrykach nikt w stanie „po spożyciu” nie ma szansy wejść na zakład, nie wpuści go straż zakładowa, nawet jeśli tylko przykręca śrubki. Trudno milczeć, jeśli taki incydent ma dotyczyć szefa instytucji wpływającej na życie ponad 500 mln ludzi.
Kojący błękit unijnej flagi kryje dużo więcej. Na forum UE nieustannie toczy się ostra gra i ścierają się różne interesy. Wbrew temu, co sądzą oraz twierdzą niektórzy krytycy, Brukseli wcale nie opanowali wariaci. Tu dygresja: w budynku Komisji Europejskiej spotkałem podczas różnych wizyt zaskakująco wielu ludzi, którzy myślą niezwykle trzeźwo oraz świetnie zdają sobie sprawę z wyzwań, przed którymi stoi i sama organizacja, i Stary Kontynent. Dotyczy to zwłaszcza pracujących w Komisji Polaków.
W każdym razie to, co z dalekiej perspektywy wydaje się absurdem, z bliska jawi się zupełnie inaczej. Najlepszym przykładem jest słynna próba uregulowania krzywizny banana, sprzed lat. Nie był to wymysł natchnionego urzędnika, który w kolejnym kroku chciał systematyzować krągłości gruszki, ale efekt gry lobby, które walczyło o uprzywilejowanie eksporterów bananów z dawnych kolonii francuskich, wobec rywali z Ameryki Południowej.
Oczywiście w unijnej grze najwięcej do powiedzenia mają najsilniejsze kraje. Nie chcę przez to powiedzieć, że europejska integracja nie realizuje się równocześnie na płaszczyźnie społecznej, kulturowej – obywatele wielu krajów mają poczucie wspólnoty i chcą ją tworzyć. Ale… Stara rosyjska prawda mówi: „Dowieriaj, no prowieriaj” – „Ufaj, ale sprawdzaj”. Być może unijna powinna brzmieć: „Love and calculate” – „Kochaj, ale kalkuluj”. Bo jeśli już jesteśmy przy słownych skojarzeniach, to wers „Wszyscy ludzie będą braćmi” z „Ody do radości”, unijnego hymnu, brzmi niebezpiecznie podobnie do fragmentu socjalistycznej Międzynarodówki „Gdy związek nasz bratni ogarnie ludzi ród”. Dajmy się nieść górnolotnym ideom, sięgajmy, gdzie wzrok nie sięga, ale pamiętajmy, że we wsi Moskal stoi, a na Zachodzie bez zmian. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.