Spadające sondaże, nerwowość w obozie władzy, dobre rady od sympatyzujących z partią publicystów, jak wybrnąć z kryzysu, a na koniec masowa krytyka – to są zwykle zjawiska towarzyszące utracie popularności partii rządzących. Dwa lata temu obserwowaliśmy je w obozie PO, dziś ten scenariusz przerabia PiS. Co prawda partia rządząca jeszcze nie doszła do punktu czwartego, czyli masowej krytyki, ale trzy pierwsze zalicza właśnie na naszych oczach. Politycy PiS zapewne nie spodziewali się, że rozgrywka o wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej może stać się przełomowa, jeżeli chodzi o poparcie dla partii rządzącej. W końcu bez większych strat przetrwali bój o Trybunał Konstytucyjny i media publiczne. Przeżyli kryzys parlamentarny i gwałtowne protesty z tym związane. Udało im się nawet przetrwać masowy protest kobiet, tzw. czarny marsz, wywołany projektem zakazującym przerywania ciąży. A tymczasem jedna nieudana szarża na Tuska przyniosła niespodziewanie silny negatywny efekt. Po jednym niekorzystnym sondażu politycy PiS mogli się jeszcze pocieszać, że to jednorazowe tąpnięcie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.