Kiedy w ubiegłym roku Niemcami wstrząsnęła śmierć kilkunastu osób w atakach terrorystycznych w Monachium, Reutlingen i Ansbach, wydawało się, że wyborcy odwrócą się od rządu Angeli Merkel i jej polityki „Willkommenskultur”, czyli kultury powitania, życzliwej dla islamskich imigrantów. Nic takiego się jednak nie stało. Krytycy Angeli Merkel wiązali też duże nadzieje z Martinem Schulzem, byłym szefem Parlamentu Europejskiego, który zdecydował się powalczyć z obecną kanclerz. Notowania Socjaldemokratów (SPD), głównego konkurenta Chrześcijańskich Demokratów (CDU/CSU), którymi kieruje Merkel, rzeczywiście poszybowały wtedy w górę, przekraczając nawet 30 proc., co nie zdarzało się tej partii od czasów Gerharda Schrödera. Jednak pani kanclerz, nazywana przez rodaków „Mutti” (mamą), znów okazała się mistrzynią w spokojnym przeczekiwaniu złej passy. Jak pokazują najnowsze sondaże, ma po raz czwarty szansę na objęcie urzędu kanclerza. Badania Instytutu Insa, opublikowane przez niemiecki dziennik „Bild”, nie pozostawiają wątpliwości: w wyborach 25 września CDU/CSU może liczyć na ponad 36 proc., a SPD jedynie na 23,5 proc.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.