Najpierw ci się do czegoś przyznam. Pochodzę z Dzikiego Wschodu, policzyłem sobie, że urodziłem się jakieś kilkadziesiąt kilometrów od Wymazanego. Skąd u ciebie zainteresowanie tym regionem?
Pewnie czytając, sam zauważyłeś, że raczej nigdy tam nie byłem. Ale te tereny działają na moją wyobraźnię, już same te nazwy miejscowości: Wilcze Doły, Błota, Bagna i tak dalej.
Prawie nie zauważyłem, choć zdradził cię jeden szczegół. Ale o tym później. W każdym razie znajomość prowincji masz genialną. Robiłeś research?
Bo wy myślicie, że ja tylko po tych warszawskich imprezach chodzę, ewentualnie na ostrygi z fankami... A ja nigdy nie separowałem się od tego, co takie miejskie pieseczki nazywają „rzeczywistością”. Wsiadam w pociąg i jeżdżę. Poza tym jest mnóstwo reportaży na YouTubie.
Dotąd interesował cię jednak bardziej wielki świat – ostatnie książki to Szwajcaria, Niemcy, ewentualnie warszawski show-biznes. Teraz zanurkowałeś w Polsce B. Co tam znalazłeś?
Oj, było tej prowincji trochę i w „Lubiewie”, i w „Drwalu”, i w „Margot”. Wiesz, małe miasteczka przede wszystkim są bardziej zaciszne i doskonale literackie. Magia prowincji i tego, że każdy każdego zna, że są różni lokalni dziwacy, legendy – to wszystko doskonały nawóz dla literatury. A poza tym można odpocząć od Warszawy, zamieszkać na jakiś czas gdzie indziej, pisząc. Jeśli idzie o magię prowincji, to polecam kryminały Marthy Grimes z amerykańską prowincją. Palce lizać!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.