Opowiem wam o pewnym paradoksie. Oto w Warszawie grupa muzułmanów postanowiła pomodlić się na ulicy. Rozłożyli chodniczki i przystąpili do modłów akurat w tym miejscu, które im odpowiadało – przy jakimś podwórku na Muranowie. Ktoś to nagrał i wrzucił film do mediów społecznościowych. Zrobiła się z tego duża afera, na miejsce przyjechała policja, a w internecie wybuchła dyskusja. Zezwalać na takie praktyki czy może ich zabronić? Piszemy o tym w tym wydaniu „Wprost”, polecam między innymi wywiad z Seyran Ateş, mieszkającą na co dzień w Berlinie muzułmanką, obrończynią praw kobiet. A gdzie paradoks? Otóż mam wrażenie, że prawa muzułmanów do praktyk religijnych na ulicy bronią między innymi ci, którzy występowali przeciwko ludziom modlącym się pod Pałacem Prezydenckim po tragedii smoleńskiej. Żenujące demonstracje („Kto nie skacze, ten za krzyżem”) miały swoich zwolenników w kręgach opiniotwórczych. Później działo się i tak, że służby porządkowe gasiły i zbierały znicze zapalane przez ludzi na Krakowskim Przedmieściu. Być może w zgodzie z literą prawa, tylko co z tego… Jak mówił wówczas Jan Pietrzak, dość nieoczekiwanie jego piosenka „Nielegalne kwiaty, zakazany krzyż” stała się znów aktualna. Była w tym pewna doza przesady, bo nie pałowano jak w PRL za składanie wiązanek kwiatów, jednak w jakimś stopniu ta analogia była prawdziwa. Ale jest też odwrotnie: mam wrażenie, że niektórzy z tych, którzy stawali w obronie modlących się pod Pałacem Prezydenckim, teraz opowiadałoby się za natychmiastową deportacją muzułmanów robiących to samo na chodniku.
Bez dyskusji. Nie twierdzę w żadnym wypadku, że obie te sytuacje, związana z katastrofą smoleńską i modlitwa na Muranowie, są identyczne. Nie są. Wtedy mieliśmy do czynienia z czymś wyjątkowym, traumatycznym, z tragedią narodową. Ja nie porównuję sytuacji, ale to, jak do nich podchodzimy. Bo nie unikniemy poważnej dyskusji na temat codziennych relacji z „innymi”, w tym z emigrantami. Obrzucanie inwektywami ich oraz siebie nawzajem nie przybliży nas do rozwiązania problemu. Możemy przecież na spokojnie stwierdzić, że uprawianie modłów poza meczetem, na ulicy, nie jest w Polsce uzasadnione. Nie ma potrzeby nikogo obrażać ani wyrzucać z kraju tylko dlatego, że się modli. Trzeba natomiast być może ustanowić nowe reguły. Na Zachodzie obowiązują, o czym przypomina w tym wydaniu Jakub Mielnik, szef działu zagranicznego. A ja przypominam sobie sprawę z 2015 r. z jednej ze szkół na Śląsku, gdy po skardze rodzica kuratorium oraz Ministerstwo Edukacji zakazały odbywającej się przez lata wspólnej modlitwy katolickiej przed lekcjami. Warunkiem, aby została dozwolona, miała być zgoda literalnie wszystkich uczniów. Wzbudziło to spore kontrowersje. Nieustannie musimy odpowiadać sobie na pytanie, a może przypominać, czym jest wolność religijna, wolność narodu w powiązanym, globalnym świecie, wolność jednostki i wiele innych swobód. To również rola „Wprost” – tygodnika opinii i dyskusji, dla którego wolność zawsze była w centrum uwagi. Bo jeśli przestaniemy o niej rozmawiać, za jakiś czas może się okazać, że nie ma już o czym dyskutować.
W tym wydaniu „Wprost” publikujemy jedno z najważniejszych naszych zestawień w roku – Listę 50 najbogatszych Polek. Warto dowiedzieć się, kto pnie się w górę, kto spada w dół, bo w takich zestawieniach jak w soczewce widać to, co dzieje się w całej gospodarce. Pojawienie się na liście Ewy Chodakowskiej, bohaterki naszej okładki, odzwierciedla coraz silniejszą w naszym kraju modę na zdrowy styl życia. W zestawieniu najbogatszych Polek wydarzyło się wiele, bo i też przykładów sukcesów pań w mimo wszystko zmaskulinizowanym świecie biznesu jest coraz więcej. Zapraszam do lektury.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.