Bartosz Czartoryski
Tak jak w latach 80. dorosłych Polaków skutecznie zatrzymywała w domach „Niewolnica Isaura”, tak na początku lat 90., kiedy emitowano kolejne odcinki serialu „Star Trek: Następne pokolenie”, na ulicach trudno było spotkać ich dzieci. Bo choć dzisiejsi trzydziestoparolatkowie wówczas przepadali też za nadal dostępnymi na kasetach, niejako konkurencyjnymi „Gwiezdnymi wojnami”, to bez wątpienia z wypiekami na twarzy oglądali kosmiczne perypetie bohatera „Star Treka” kapitana Kirka i załogi statku Enterprise, który – zgodnie z mottem serialu – śmiało podążał tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek. Równocześnie chyba mało kto z oglądających zdawał sobie sprawę, że obcuje z następnym rozdziałem popkulturowej sagi z długim rodowodem i kolejną inkarnacją niekończącej się przygody. A zarazem z ostatnim projektem, przy którym pracował Gene Roddenberry, wizjonerski pomysłodawca tytułu. Do końca dekady polskojęzyczne stacje wyświetliły następne seriale z uniwersum „Star Treka” – albo z innymi załogami i statkami („Voyager”), albo osadzone na orbicie („Stacja kosmiczna”). Oryginalny serial z lat 60. nieprzypadkowo uchodzi za przełomowy. Zgodnie z wytycznymi tej nieco bardziej optymistycznej odnogi fantastyki naukowej Roddenberry odmalował portret ludzkości XXIII stulecia jako pacyfistycznie nastawionej rasy współistniejącej pokojowo z innymi światami w Zjednoczonej Federacji Planet. Była to swego rodzaju kontrkulturowa odpowiedź na dręczące ówczesne społeczeństwo demony. Wojna wietnamska ciągnęła się już od niemalże dekady, rozwijały się ruchy hippisowskie, których przedstawiciele należeli do generacji tak zwanych baby boomers i buntowali się przeciw konsekwencjom zimnej wojny. Zarazem było to pierwsze pokolenie wychowujące się przed odbiornikami telewizyjnymi. Wizja przyszłości wykreowana przez Roddenberry’ego, gdzie wszyscy ludzie są sobie równi bez względu na kolor skóry, płeć czy orientację seksualną, przemawiała do młodych wychowujących się na rock and rollu, Nowym Hollywood i twórczości bitników. Proponując swój projekt stacji telewizyjnej, Roddenberry nie zająknął się jednak na temat postępowego wydźwięku serialu. Dość mętnie zareklamował całość jako kowbojską opowieść osadzoną w kosmosie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.