Pamiętasz swoją pierwszą pracę?
Tak, stacja benzynowa w Sanoku. Wakacje. Miałam wtedy 16 lat. Przez dwa miesiące myłam szyby ludziom w autach.
Kiedyś mówiłaś, że dorabiałaś jako kelnerka w greckiej restauracji.
Praca kelnerki była później.
Na co poszła pierwsza pensja?
Na wakacje. Chciałam po prostu przestać wyciągać kieszonkowe od rodziców i zarobić parę swoich groszy.
Fani co roku pytają, ile teraz zarabiasz, a ty nie odpowiadasz. W Polsce głupio mówić o pieniądzach?
Co roku? Proszę mi wierzyć, ale bardzo rzadko się spotykam z tym pytaniem. Polska ma swoje tabu i pieniądze są jednym z nich. Szkoda, bo uważam, że ludzie powinni głośniej mówić o swoich osiągnięciach. Również tych na polu biznesowym. Mnie zawsze inspirowały historie ludzi sukcesu, którzy ciężko pracowali, a ta praca była ich pasją. W Polsce wytyka się pieniądze ludziom w nagłówkach. Demonizuje ich sukces. Ale mam tę pewność, że moi fani nie patrzą na mnie przez pryzmat pieniędzy, jakie zarabiam. Wiedzą, że to efekt konsekwentnej pracy.
Nie odpowiadasz, to ja powiem, jakie pieniądze zarabiasz. W 2016 r. twój sklep internetowy miał ponad 8,5 mln zł zysku.
No widzisz. I znów czuję, jakby ktoś mi coś zarzucał. To źle?
Bardzo dobrze. Jesteś po prostu milionerką. Myślałaś o tym wtedy, myjąc ludziom szyby w autach na stacji w Sanoku?
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tak. Byłam pokorna, pracując jako kelnerka, sprzątaczka, niania. Wiedziałam, że to tylko okres przejściowy, który ma mnie czegoś nauczyć. Gdzieś tam w tyle głowy zawsze wiedziałam, że w przyszłości będę robić to, co kocham. Jak tylko znajdę to, co kocham, to wtedy osiągnę sukces.
A mówi się, że najbogatsze Polki to te, które wyszły bogato za mąż.
Cieszę się, że o tym mówimy. W moim przypadku mój mąż jest oczywiście tak samo jak ja odpowiedzialny za mój sukces. Zbudowaliśmy to wszystko wspólnie. Nikt nam niczego nie dał.
Co robisz z tymi milionowymi zyskami?
Inwestuję w rozwój firmy. Ulepszając nasze usługi, w nowe projekty. U mnie liczy się przede wszystkim jakość. Nie chcę ludziom sprzedawać byle czego. Jak już mam wprowadzać jakiś produkt, to ma być najlepszy na rynku.
A coś dla siebie od życia? Wymarzony dom, sportowy samochód, luksusowe torebki, buty, ciuchy?
Oczywiście inwestuję też w nieruchomości. Za mną zakup apartamentu w Warszawie. Przede mną zakup sportowego samochodu. Przy okazji pierwszych zarobionych pieniędzy zawsze kierują nami kompleksy. Chęć pokazania się. Kupno tego, co zawsze chciało się mieć. Dopiero później rozumiesz, że rzeczy materialne nie przynoszą szczęścia. Że to trochę taka pułapka naszych czasów. Kupowanie dla samej chęci posiadania nie daje mi radości. Szczęście to pomoc innym w realizowaniu siebie, ale nie chcę się wdawać w szczegóły.
Sprzedajesz książki, płyty, ubrania, sprzęt do fitnessu, okulary, diety odchudzające, suplementy diety. Tyle zdążyłem wymienić na jednym wydechu. Do tego dochodzą kontrakty reklamowe, warsztaty treningowe, milion fanów na Instagramie, dwa miliony na Facebooku. Jak z tym wszystkim dajesz radę? Sztab ludzi musi na to pracować.
Jeszcze dwa, trzy lata temu w moim zespole byłam ja, mój mąż i Joanna Kowalska, która pracuje z nami od samego początku. Ja zajmuję się mediami społecznościowymi od zawsze przez te wszystkie lata. Codziennie przeznaczam od 8 do 10 godzin na komunikację z fanami. Mój mąż zajmuje się strategią i planami biznesowymi. A Joanna to nasz diament i trzecia osoba w zespole. Z czasem zatrudniliśmy kolejne osoby. Korzystamy też z firm outsourcingowych, które zajmują się eventami, dystrybucją produktów, sklepem online, sprawami IT itd.
Z tobą za pieniądze można na wczasy nawet jechać. Obóz na Seszelach za prawie 13 tys. zł.
Mówisz o wydarzeniu pod nazwą: „Tydzień metamorfozy”. Ta cena zależy od miejsca, w którym się odbywaja. Wybrałeś chyba najdroższą opcję. Ale takie wydarzenia nie generują dużych zysków. Same agencje eventowe mogą ci to potwierdzić. Nie robię tych wyjazdów, żeby zarobić duże pieniądze. Chodzi o poznawanie nowych ludzi, o podróże, nie ma nic lepszego.
Czego byś nie zrobiła dla pieniędzy?
Moja skrzynka mejlowa pęka w szwach od propozycji i ofert, których nie przyjmuję. Nie łapię wszystkiego, jak leci. W tym zarabianiu mam swój zamysł. Chcę poprawić jakość życia ludzi wokół. Nauczyć ich, jak aktywnie żyć, jak zdrowo jeść, jak o siebie zadbać. To jest cel, bo pieniądze to nie wszystko.
Odmówiłaś sesji dla „Playboya”. To jest ta granica zarabiania dla ciebie?
Nie widzę, jak kobiety miałyby na takiej rozbieranej sesji skorzystać.
A czym dla ciebie są pieniądze?
Pieniądze nie warunkują szczęścia, ale potrafią ułatwić życie. To przede wszystkim narzędzie dające możliwość rozwoju i niesienia pomocy innym. U mnie na pierwszym miejscu nie stoją. Najważniejsze jest zdrowie. Mój wyjątkowy mąż, bo w życiu i biznesie jesteśmy nierozłączni. Uzupełniamy się nawzajem i jedno bez drugiego nie zaszłoby daleko. Wiele z naszych produktów i działań to pomysły mojego męża.
Myślisz, że gdybyś zaczęła karierę dzisiaj, to też byłby sukces? Wkoło już pełno blogerów, instruktorów, trenerów. Każdy mówi, jak żyć, co jeść, jak ćwiczyć.
Robimy to samo, ale różnimy się od siebie. To trochę jak z szefami kuchni w restauracjach. Na świecie są ich tysiące, a jednak ciągle się pojawia ktoś nowy, kto zaczaruje kubki smakowe na swój sposób. Czuję się wyjątkowa, bo od początku jestem sobą. Używając dalej kulinarnych porównań, to moja zupa smakuje inaczej. A według wielu po prostu lepiej. Ale kiedy zaczynałam, nie było łatwo. Trzeba było o siebie mocno walczyć. Byłam wtedy jedna. Byłam łatwym celem. Dzisiaj są tysiące osób, które motywują do zdrowego trybu życia. Postrzegam to jako część mojego sukcesu, bo to wspaniałe, że coraz więcej ludzi głośno mówi o tym, że trzeba zmienić styl życia w imię zdrowia.
Dlaczego ty jesteś tutaj, a inni, którzy też ten zdrowy tryb życia promują, daleko za tobą?
To mój sekret. Myślę, że na to pytanie najlepiej odpowiedzą kobiety, które zmieniły się dzięki mnie. Ja zawsze jestem pierwsza do pomocy. Nigdy o nikim nie wypowiedziałam się źle. Nigdy nie rzucałam nikomu kłód pod nogi. To cechy słabych osób. Ja zawsze kibicuję i wspieram.
Porównania do Ani Lewandowskiej cię nie denerwują, bo bulwarówki porównują was non stop.
Polska potrzebuje takich osób. Im nas więcej, tym lepiej. Niech tabloidy porównują, a ludzie niech wybierają. Dobrze mieć wybór.
Ty startowałaś od zera. Ania Lewandowska miała u boku świetnie zarabiającego męża. Takie porównania mają sens?
Nigdy nie odpowiedziałam na to pytanie. Najwyższa pora. Nieważne, jak Ania zaczęła. Ważne, jaki ma cel! Wciąż jednak uważam, że to moje produkty są najlepsze.
Kiedy był ten przełom, że pomyślałaś sobie: „Będę popularna, będzie duży sukces”.? Kiedy zaczęłaś pojawiać się w programach śniadaniowych, kiedy podpisałaś kontrakt z Adidasem, kiedy przekroczyłaś milion fanów na Facebooku?
Popularność nie spadła na mnie nagle, z dnia na dzień. Mam jej świadomość, ale jestem wciąż tą samą osobą, która chciała swoim znajomym rozpisać plan treningowy, przerobić jadłospis, zadbać o nie. Teraz tych osób jest o parę milionów więcej, ale sama popularność nie robi na mnie wrażenia. Nie była moim celem. Nie jest tak, że się tym zachłysnęłam. Mam jeszcze dużo do zrobienia.
Cały twój biznes opiera się na twoim nazwisku, na twoim wizerunku. Jedno słowo za dużo, jedno kontrowersyjne zdjęcie i fani mogą odejść, biznes może przestać się kręcić.
Moi fani dobrze mnie znają. Wiedzą, że mam serce na dłoni, że jestem po to, żeby pomagać, ale znają też moje granice. Wiedzą, że mam swoje lepsze i gorsze dni. Że mam więcej i mniej cierpliwości. Nie śmieję się, gdy nie jest mi do śmiechu. Nie smucę się na pokaz. Ja jestem dziewczyną z Bieszczad. Czuję się bardzo swobodnie w mediach społecznościowych i przed kamerami w każdej telewizji, bo jestem sobą. Ludzie cenią u mnie autentyczność. Jestem szczera, pokazuję, jak żyję, nie udaję. Gdybym miała gryźć się w język na każdym kroku, gdybym miała odgrywać jakieś role, gdybym miała udawać, dawno bym odpuściła.
A był taki moment, że chciałaś odpuścić, bo przecież nie zawsze było kolorowo. Na początku gazety nazywały twoich fanów sektą. Kiedy wyznałaś, że jesteś katoliczką, ktoś zhakował twoją skrzynkę pocztową, groził upublicznieniem kompromitujących materiałów. Nie miałaś kiedyś ochoty tego wszystkiego rzucić, wyjechać, odciąć się?
Każdy ma lepsze i gorsze dni. Ważne, żeby te gorsze za bardzo się nie przedłużyły. Ale ja jestem fajterką. Siła nawyku to ogromna moc. Nie poddaję się łatwo. Ciężko mnie zniechęcić. Jestem wyjątkowo uparta, znam swój cel i nieustannie na niego pracuję. Robię swoje i nie ma takiej siły, która może to zmienić. Chcę tą postawą dawać przykład. Co do Boga, to zawsze proszę go o zdrowie. Na resztę pracuję sama.
Co przed tobą w biznesie? Sieć własnych klubów fitness, marka sportowych ubrań, produkcja zdrowej żywności?
Wystrzeliłeś trzy pociski. Jednym trafiłeś w cel.
Czytaj też:
„Wprost” z Ewą Chodakowską inspiruje tysiące kobietCzytaj też:
Lista 50 Najbogatszych Polek
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.