W ostatnich dniach zdarzyło się coś nowego. Protest młodych, wykształconych, zaniedbanych, choć przecież potrzebnych, spotkał się ze zrozumieniem. Jasne, nie brakowało krytyków, ale mam wrażenie, że zaszła zmiana. Kiedyś lekarzom, postrzeganym jako osoby zamożne, trudno było zdobyć sympatię dla swoich postulatów z pensjami w tle. Na tę nutę chciał zagrać w ubiegłym tygodniu zdeterminowany dziennikarz TV w słynnej już ulicznej sondzie: „Czy zna pani/pan biednego lekarza?”. Na czym polega problem z tak postawionym pytaniem – o tym za chwilę.
Młodzi lekarze walczą o prawo do godnego życia. „Naszym największym marzeniem jest praca na jeden etat, aby mieć czas na odpoczynek i rodzinę” – powiedziała na łamach „Wprost” tydzień temu 29-letnia rezydentka endokrynologii (do życiowych problemów lekarzy wracamy w tym wydaniu). Postulaty protestujących odczytuję również jako walkę o normalne życie w przyszłości, aby nie trzeba było dorabiać po godzinach na prywatnych praktykach kosztem publicznej służby zdrowia czy mierzyć się z pokusami brania łapówek.
Bo w jakimś stopniu system ochrony zdrowia w Polsce wypycha lekarzy do stref o różnych odcieniach szarości. Dzięki temu rzeczywiście mogą więcej zarabiać, tylko czy o to chodzi? W tym właśnie kryła się pułapka pytania z ulicznej sondy, czy Polacy aby na pewno chcą, by zostało po staremu? Mam poczucie, że młodzi protestujący nie godzą się na to i mają duże poparcie, co widzę choćby w komentarzach w mediach społecznościowych. Miesza się to poparcie z głosami, także doświadczonych medyków: młodzi na początku muszą pracować więcej niż normalnie. Nie muszą. I nie chcą. Przyszły nowe czasy. Na marginesie: mamy problemy z demografią. Co ma o tym sądzić przepracowana młoda lekarka/ lekarz, myśląca o pierwszym dziecku, a więc bez szybkich widoków na 500+?
Klimat społeczny jest bardzo ważny. Pamiętam reformy rządu Jerzego Buzka i to, że ucieszyło mnie powstanie kas chorych. W systemie pojawiła się konkurencja, możliwość wyboru. To był ruch zgodny z duchem czasu. Potem jednak SLD zbudowało sobie spore poparcie i wygrało wybory parlamentarne, lansując między innymi pogląd, że wszyscy muszą mieć po równo. I reformy w systemie ochrony zdrowia zaprzepaszczono.
Młodzi mówią głośno: potrzebne są zmiany, nie tylko w medycynie. W myśleniu o życiu i o państwie. Spróbujcie ludziom, którzy nie odrywają się od smartfonów, zakazać korzystania z Ubera, robienia zakupów w niedzielę, a otwierającym nowe firmy fundujcie podwyżki płacy minimalnej. Będą wyjeżdżać. Trzeba docenić protestujących za to, że próbują coś zmienić w otaczającej ich rzeczywistości. Zresztą protesty były organizowane również rok temu, rezydenci nie pierwszy raz zabierają publicznie głos.
PiS zbiera owoce wieloletnich zaniedbań kolejnych ekip rządzących, którym wydawało się, że jakoś to będzie, zamiecie się pod dywan, ludzie nie zauważą. Wysocy urzędnicy państwowi (nie wszyscy) za mocno skupiali się na uprawianiu polityki, a nie na rozwiązywaniu rzeczywistych problemów Polaków. Sprawnie realizowanych dalekosiężnych wizji mieliśmy jak na lekarstwo. Tymczasem świat się szybko zmienia. Kolejne pokolenia zazwyczaj dowiadują się o tym od młodych. I oni właśnie przekazali nam kolejną wiadomość.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.