EWA WANAT
Pod osłoną nocy, ubrana w zakonny habit w kolorze moro, przedzieram się przez granicę. Stąpam ostrożnie, żeby nie nadziać się na różańcową minę lub różańcowy drut kolczasty. To niejedyne niebezpieczeństwa, które czyhają na próbujących wedrzeć się na Wyspę Wolności i Tolerancji. Dzięki zliberalizowaniu ustawy o dostępie do broni Polacy hurtowo się w nią zaopatrzyli. Wzdłuż granicy przechadzają się teraz ochotnicze patrole złożone z uzbrojonych kiboli i słuchaczy Radia Maryja. Wspomagają ich myśliwi, którym zapas łosi i żubrów już dawno się wyczerpał i nie bardzo wiedzą, co zrobić z tysiącami sztuk amunicji, która im została. Przemycam pigułki „dzień po”, prezerwatywy i susz z jabłek do fajek wodnych. W plecaku mam jeszcze podręczniki do edukacji seksualnej dla klasy piątej oraz tłumaczenie szwedzkiej książeczki dla dzieci „Boga przecież nie ma”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.