"Gdyby ratownicy nie mieli defibrylatora, pewnie już bym nie żył" - mówi 57-letni Ryszard Szelest z Sanoka. Jest on jedną z pierwszych osób w Polsce, której udało się przywrócić akcję serca za pomocą automatycznego defibrylatora, którego użyli ratownicy bieszczadzkiego GOPR. Podczas wyprawy w góry Szelest doznał zawału serca i stracił przytomność. W USA i Europie Zachodniej działania podjęte przez ratowników to rutyna - defibrylatory w miejscach publicznych są tam standardem. W Polsce w takich sytuacjach na ogół stosuje się masaż serca i sztuczne oddychanie, które często okazują się nieskuteczne. Szanse na przeżycie z każdą minutą maleją o 10 proc. Impuls elektryczny z defibrylatora znacznie zwiększa prawdopodobieństwo, że serce zacznie znów dobrze funkcjonować. (MF)
Więcej możesz przeczytać w 6/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.