Raul Castro, prezydent Kuby i brat zmarłego dwa lata temu Fidela Castro, ma 19 kwietnia ustąpić ze stanowiska. Jeśli nie nastąpi jakaś niespodziewana zmiana planów, jego miejsce zajmie Miguel Diáz-Canel, postać numer dwa w kubańskiej polityce. Po raz pierwszy od odsunięcia od władzy w 1959 r. Fulgencio Batisty Kubą nie będzie więc rządził polityk pochodzący z klanu Castro. Nowy prezydent będzie też dużo młodszy od 86-letniego poprzednika i od wielu innych aparatczyków rządzących do dziś komunistyczną Kubą. Diáz-Canel jest już z pokolenia Kubańczyków, dla których kombatanckie wspomnienia z czasów partyzanckich walk Fidela Castro o władzę na wyspie to zamierzchła historia. Tylko czy to wystarczy, żeby na Kubie zaczęła się prawdziwa ustrojowa transformacja?
Turystyczny raj
58-letni Miguel Diáz-Canel jest z wykształcenia inżynierem elektronikiem i równocześnie długoletnim członkiem Komunistycznej Partii Kuby (PCC). Obecny prezydent miał go namaścić na swojego następcę już w 2013 r., kiedy zapowiedział, że rozpoczyna ostatnią w swojej karierze kadencję. Już wtedy światowe media pisały o Diázie-Canelu jako o przyszłym kubańskim prezydencie. Co prawda ostatnio na Kubie pojawiły się też głosy, że Raula Castro mogłaby zastąpić jego córka Mariela Castro [patrz ramka], szefowa Kubańskiego Narodowego Centrum ds. Edukacji Seksualnej i znana aktywistka ruchu LGBT. Byłoby to tym bardziej uzasadnione, że wnuki i dzieci braci Castro mają na Kubie olbrzymie wpływy i zajmują wiele ważnych stanowisk w państwie. Jednak wszystko wskazuje na to, że następnym prezydentem zostanie jednak Diáz-Canel. Kuba, żeby przetrwać, potrzebuje bowiem dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.Amerykanie uzależniają zaś swój stosunek do Kuby od tego, czy powstanie tam wreszcie demokratycznie wybrany rząd, w którym nie będzie zasiadać żaden członek klanu Castro. Do tej pory to się nie udawało, mimo że w 2014 r. Amerykanie nawiązali z Kubańczykami stosunki dyplomatyczne i otworzyli na Kubie – jedynym poza Koreą Północną krajem na świecie, gdzie nie można kupić oficjalnie coca-coli – swoją ambasadę.
Znieśli też niektóre ograniczenia nałożone na komunistyczną Kubę jeszcze pod koniec lat 50. ubiegłego wieku. Dzięki ociepleniu stosunków z Hawaną Amerykanie mogą znów bez większych przeszkód podróżować na Kubę. Wyspa, zamieniona pod rządami braci Castro w skansen amerykańskiej motoryzacji z lat 50., stała się modna w USA. Według kubańskich statystyk, w 2017 r. 300 plaż tej karaibskiej wyspy przyciągnęło prawie 5 mln turystów (w tym ponad 600 tys. przybyszów z USA, sześć razy więcej niż przed 2014 r.), którzy wydali w sumie 3 mld dolarów. W ubiegłym roku – już za czasów prezydentury Donalda Trumpa – stosunki Waszyngtonu i Hawany znów się jednak ochłodziły. Amerykańscy dyplomaci pracującyw Hawanie oskarżyli bowiem Kubańczyków o ataki przy użyciu fal dźwiękowych, powodujące tajemnicze zachorowania. I choć Kubańczycy wszystkiemu zaprzeczyli, amerykański Departament Stanu zdecydował się ograniczyć liczbę dyplomatów pracujących na Kubie i wstrzymał wydawanie wiz dla Kubańczyków próbujących dostać się legalnie do USA. Prezydent Trump już wcześniej przekonywał zresztą, że za czasów Obamy oddano reżimowi na Kubie zbyt wiele, niewiele otrzymując w zamian. Kiedy więc nadarzyła się okazja, w listopadzie ub.r. wprowadził zakaz handlu i kontaktów z firmami powiązanymi z kubańskimi służbami i z armią. Na czarnej liście znalazły się m.in. 84 hotele (w tym 27 placówek w samej stolicy) i agencje turystyczne, sklepy, a nawet producenci rumu.
Z tego powodu Amerykanie nie mogą już np. nocować w legendarnym hotelu Ambos Mundos, gdzie zatrzymywał się kiedyś m.in. Ernest Hemingway. Amerykańska administracja chce w ten sposób przekierować środki zostawiane przez turystów na Kubie do powoli powstającego tam prywatnego biznesu i skończyć z pośrednim finansowaniem kubańskiego reżimu. Nic dziwnego, że klan Castro i powiązani z nim urzędnicy, czerpiący dotąd z turystyki krociowe zyski, chcą w tej sytuacji postawić na nowe otwarcie i zachęcić Amerykanów do powrotu do stołu rozmów. Nowy prezydent ma być twarzą tej zmiany.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.