Po co panu była ta bieda? Minister rolnictwa zarabia mniej więcej tyle, co zwykły poseł. A musi liczyć się z ciągłymi protestami rolników, dogryzaniem ze strony ludowców i permanentną niepewnością jutra...
Proszę też nie zapomnieć, że z zawodu i wykształcenia jestem rolnikiem, a moja rodzina na ziemi dobrzyńskiej rolnictwem zajmuje się ponad 300 lat. Kiedyś działałem w doradztwie rolniczym, byłem też jednym z założycieli izb rolniczych w Polsce. A to przecież swoiste samorządy i najważniejsze organizacje rolnicze. Za czasów pierwszych rządów PiS byłem wiceministrem rolnictwa. No i oczywiście moje najważniejsze życiowe wyzwanie – bycie doradcą Lecha Kaczyńskiego, wielkiego polityka i szlachetnego człowieka. Gdy więc premier przyszedł do mnie i zaproponował tak istotne stanowisko, jak mógłbym odmówić? To świadczyłoby, że albo nie jestem dosyć odważny, albo nie wierzę w nasz program dla wsi, którego jestem współtwórcą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.