Gdyby Angela Merkel i Tayyip Recep Erdoğan byli bohaterami serialu „House of Cards”, ta rozmowa mogłaby wyglądać tak: – Słuchaj, Angela – zacząłby Erdoğan – trzymamy z Władymirem w Syrii trzy i pół miliona ludzi w rebelianckiej enklawie w Idlib. Bashar chciałby ich zbombardować i potraktować gazem, ale mam nadzieję, że wiesz, co by się wtedy stało? – Zaczęłaby się kolejna fala migracji – odpowiedziałaby ponuro Angela Merkel. – No właśnie! Twoi rodacy nie byliby z tego zadowoleni, notowania AfD znów by skoczyły, a cała Europa ponownie znalazłaby się w panice. Dlatego uznaliśmy z Władymirem, że urządzanie tam rzezi nie jest nikomu na rękę. Możemy zrobić ci przysługę i spróbować rozwiązać problem elegancko. Nie za darmo oczywiście – mógłby powiedzieć Erdoğan. Nie wiemy naturalnie, jak było naprawdę. Jednak z przebiegu i rezultatów ostatniej wizyty tureckiego prezydenta w Berlinie, a także z rozwoju wydarzeń na Bliskim Wschodzie można wnosić, że taki albo bardzo podobny scenariusz rozegrania agonii wojny domowej w Syrii jest właśnie realizowany.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.