Jedna z pań powiedziała do mnie: „Ty nie jesteś żadna pisarka, ty jesteś płaczka”.
Dlaczego płaczka?
Bo siedzę z moimi bohaterami przy stole i razem przepłakujemy ich historie. Ale to jest dobre płakanie. Ja płakałam nad nimi, a oni nad ukrytym w sobie dzieckiem, które w 1939 r. zostało zmuszone do milczenia: „Jesteśmy dziećmi, które musiały być cicho, nam nie wolno było płakać”. Historie tych dzieci nigdy nie były wypowiedziane. Teraz dostały głos.
Skąd wiadomo, że coś jest niewypowiedziane?
To się czuje gdzieś w środku. Ja też to znam. Pochodzę z rodziny, w której nikt nie ukrywał korzeni żydowskich, ale mimo to było wiadomo, że pewnych opowieści się nie wynosi. Pojawiały się jakieś dziwne tropy – wspomnienia o głodzie napomykane przy stole, gdy dzieci nie chcą jeść, o „wycieczkach” do obozów. Najpierw myślisz, że to się przydarzyło tylko twoim bliskim. Ale dorastasz i uświadamiasz sobie, że te przemilczane historie dotyczą mniej lub bardziej wszystkich, którzy się tutaj urodzili. Podobnie są skonstruowane miasta, zwłaszcza Warszawa. Mało kto myśli o tym, że pagórki na Muranowie kryją gruzy getta i kości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.