Dlatego walka z paleniem to według specjalistów najważniejsza profilaktyka tej choroby. – Każde działanie mające na celu stworzenie sprzyjających warunków do rzucenia palenia jest dobre – uważa dr Mateusz Zatoński, wiceprezes Fundacji Promocja Zdrowia oraz historyk zdrowia publicznego na Uniwersytecie w Bath w Wielkiej Brytanii. Nie ma wątpliwości, że system powinien robić wszystko, żeby edukować palaczy – aktywnych i potencjalnych – i utrudniać im dostęp do wyrobów tytoniowych, a za to pomagać każdemu, kto podejmie próbę wyjścia z nałogu. Niestety, z tym w Polsce jest największy problem.
Licz na siebie
Polski palacz w zmaganiach z nałogiem może liczyć przede wszystkim na siebie. Chociaż palenie to problem społeczny, a walka z chorobami odtytoniowymi w ciągu dwóch najbliższych dekad będzie kosztowała państwo nawet 200 mld zł, polski system zdrowia pozostawia palaczy bez opieki. – Nałóg nikotynowy to choroba, ma nawet swój numer w międzynarodowym wykazie jednostek chorobowych. Większość wieloletnich palaczy wymaga wielodyscyplinarnej pomocy, inaczej trudno im będzie wyjść z nałogu. Niestety, w Polsce polityka antytytoniowa jest wciąż mało konsekwentna – uważa onkolog prof. Jacek Jassem, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, autor ustawy o zakazie palenia w miejscach publicznych, obowiązującej od 10 lat.
– Wtedy z wielkim trudem udało nam się przekonać polityków do słuszności tej ustawy, choć przykłady innych krajów pokazywały, że takie przepisy są skuteczne – wspomina onkolog. – Do dziś nie wprowadzono wielu rozwiązań, które wówczas proponowaliśmy. Nadal wolno palić papierosy w samochodzie w obecności dzieci. Z odmową spotkała się propozycja zakazu palenia przed wejściem do urzędów czy teatrów. Wydzielone dla palaczy kabiny, na przykład na lotniskach, nie spełniają warunków ustawy i nikt się tym nie przejmuje. Wciąż mamy dość liberalne podejście do palenia tytoniu.
Trzy poradnie na kraj
Nawet palacze, którzy już dojrzeli do zerwania z nałogiem, bez systemowego wsparcia najczęściej nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Korzystają z internetowych porad i domowych sposobów podawanych pocztą pantoflową. Sprawdzają działanie niekonwencjonalnych metod, których skuteczności medycyna nie potwierdza. Nic dziwnego, że popełniają błędy, których mogliby uniknąć. – Większości palaczy nikt na przykład nie wytłumaczył, że powrót do palenia to nie jest osobista porażka, ale naturalna część leczenia, bo to choroba przewlekła i nawracająca – mówi Irena Przepiórka, kierowniczka Ogólnopolskiej Telefonicznej poradni Pomocy Palącym. – Na każdą próbę rzucenia organizm reaguje głodem, zmienia się biologiczny skład mózgu, a więc głowa inaczej pracuje. Pojawia się napięcie, obniżony nastrój, drażliwość, nawet depresja. Chory powinien dokładnie wiedzieć, jak będzie przebiegało leczenie i czego powinien się spodziewać. Profesjonalna pomoc w odpowiednim przygotowaniu się i informacje o sposobach radzenia sobie z objawami odstawienia nikotyny pomogą przetrwać najcięższe chwile i skutecznie rzucić palenie.
Z profesjonalną pomocą jest jednak spory kłopot, bo w całym kraju działają tylko trzy państwowe poradnie antynikotynowe (w Warszawie, Gdańsku i Krakowie). Narodowy Fundusz Zdrowia daje na nie tak mało pieniędzy, że nikomu się nie opłaca ich utrzymywać. Zgodnie z wymogami funduszu, taka poradnia musi zatrudniać lekarza psychiatrę, psychologa klinicznego oraz specjalistę psychoterapii uzależnień. Ale specjalistów w tych dziedzinach brakuje w całym kraju, a za godzinę pracy w poradni lekarz otrzymuje ok. 15 zł brutto. Trudno się więc dziwić, że nie ma chętnych. Rząd wprawdzie obiecuje, że w każdym województwie powstanie taka placówka, ale póki co nie widać żadnych działań w tym kierunku.
Niepoważny nałóg
Być może takie podejście państwa wynika z powszechnego w Polsce lekceważenia uzależnienia od nikotyny. Zdaniem Ireny Przepiórki palenie jest traktowane mniej poważnie niż inne nałogi. Między innymi z tego powodu, że substancja, od której chory jest uzależniony, nie powoduje odłączenia percepcji. Pacjent nie traci świadomości czynów, koordynacji ani kontroli ruchowej, nie stanowi zagrożenia dla otoczenia. Dlatego palaczy raczej wini się za słabą wolę niż ze zrozumieniem wspiera w walce z nałogiem.
A rak płuca to kara za grzech palenia. – Panuje myślenie: skoro palił, to zachorował na własne życzenie, sam sobie jest winny. Tyle że najważniejsza w leczeniu jest profilaktyka. A wielu palaczom nigdy nie zaoferowano pomocy w wyjściu z nałogu – uważa prof. Tadeusz Orłowski, kierownik Kliniki Chirurgii w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie i były prezes Polskiej Grupy Raka Płuca.
– Palenie to nie tylko sprawa palacza – dodaje prof. Jassem. Jego zdaniem jest to choroba rodzinna i społeczna. Palacz przecież zatruwa najbliższych, narażając ich na bierne palenie. Gdy zachoruje, powoduje straty pracodawcy i pogarsza sytuację finansową swoich bliskich. Cała rodzina jest zaangażowana w opiekę nad chorym.
wciąż początek drogi
Mimo wszystkich przeciwności globalny trend rzucania palenia dotarł również do nas i liczba palących Polek i Polaków wciąż spada. – Przez ostatnie dziesięciolecia jako społeczeństwo dokonaliśmy niewiarygodnego postępu. Częstość palenia zmniejszyła się o połowę. Szkodzenie innym poprzez palenie w miejscach publicznych zostało zakazane. W konsekwencji doszło do zmniejszenia liczby zachorowań z powodu raka płuca. Ciągle jednak jesteśmy na początku drogi – uważa prof. Witold Zatoński, założyciel i prezes Fundacji Promocja Zdrowia. W latach 90. stworzył Narodowy Program Ograniczania Zdrowotnych Następstw Palenia Tytoniu, z którego dziś już nic nie zostało.
Z jego badań wynika, że pod koniec lat 90. w Polsce liczba zachorowań na raka płuca wywołanych wyłącznie paleniem papierosów była najwyższa na świecie. Paliło 14 mln Polaków i aż 73 proc. mężczyzn. Polacy wypalali rocznie 104 mld papierosów.
Dziś wypalamy ok. 40 mld sztuk. Pali 7 mln Polaków (inne źródła podają, że prawie 9 mln): 26 proc. mężczyzn i 17 proc. kobiet.
Obecnie to mężczyźni częściej niż kobiety rzucają nałóg. Zdaniem specjalistów kobiety łatwiej się uzależniają i trudniej odzwyczajają. Ponadto wiele kobiet boi się, że po rzuceniu palenia przytyje. – To kolejny dowód, że społeczeństwo nie jest dostatecznie wyedukowane. Brakuje kampanii, które dotarłyby do konkretnych grup społecznych – uważa prof. Jassem.
Takie kampanie powinny celować w różne grupy odbiorców. Na młodych bardziej działają argumenty o negatywnym wpływie palenia na wydolność seksualną i sportową. Kobietom trzeba powiedzieć, że palenie przyspiesza proces starzenia, pogarsza cerę i skraca życie średnio o 11 lat. Starsze osoby trzeba przede wszystkim informować o ogromnym ryzyku choroby nowotworowej.
Przepis zlikwidowany
Państwo jednak nie prowadzi intensywnych kampanii informacyjnych. Ostatnia duża akcja „Rzuć palenie razem z nami” odbyła się w latach 90. – Edukacja medyczna w mediach publicznych jest śladowa. Informacje o skuteczności terapii farmakologicznej chory zdobywa głównie z reklam i ulotek na opakowaniach leków, bo często ani lekarze, ani farmaceuci w aptekach nie mają wiedzy na ten temat – mówi prof. Jassem.
– Państwo nie może zaniechać polityki antynikotynowej – przekonuje prof. Zatoński.
Onkolodzy mają kolejne pomysły. Proponują ograniczenie sprzedaży wyrobów tytoniowych do wydzielonych specjalistycznych sklepów czy wprowadzenie obowiązkowego szkolenia wszystkich pracowników medycznych w zakresie pomocy osobom palącym.
– Edukacja, stygmatyzacja produktów tytoniowych i zakaz ich reklamy, a do tego antypromocyjna polityka cenowa, czyli coroczne podwyższanie akcyzy, to stosowane na świecie metody walki o zdrowie obywateli – wylicza prof. Zatoński.
Ta ostatnia metoda jest stosowana również u nas. Od 1 stycznia tego roku cena papierosów wzrosła z powodu podwyższenia podatku akcyzowego. Zdaniem specjalistów, przynajmniej część zebranych z akcyzy pieniędzy powinna iść na wspieranie działań zwalczających palenie. Taki przepis, postulowany zresztą niegdyś przez prof. Zatońskiego, był do niedawna w polskim prawie. Nigdy jednak nie udało się tych pieniędzy wyegzekwować od Skarbu Państwa. W związku z tym w 2018 r. przepis zlikwidowano.
Dziś nawet lekarze pierwszego kontaktu często w wywiadzie zapominają spytać pacjenta, czy pali. A jeśli już mają tę wiedzę, służą jedynie banalną radą: „Powinien/powinna pan/pani rzucić”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.