Najpierw mecz otwarcia. Potem mecz o wszystko. Na końcu mecz o honorowe pożegnanie. Z czym? Z Euro 2008. A z kim następne spotkanie? Z kibicami na Okęciu. Tak wygląda czarny scenariusz mistrzostw Europy w piłce nożnej, w których weźmiemy udział po raz pierwszy w dziejach. Te mistrzostwa przyćmią igrzyska olimpijskie w Pekinie. Tam, jak wiadomo, większość konkurencji powygrywają Chińczycy o podobnych twarzach i jednakowo brzmiących dla nas i kompletnie nierozpoznawalnych nazwiskach. W Euro – przynajmniej za naszego życia – nie mają jeszcze szans.
Sportowy rok 2008 jawi się dla polskiego kibica jako 12 miesięcy ciężkich prób dla nerwów, rodziny, kieszeni, złudzeń i iluzji. Cóż, dopingowanie biało-czerwonych przypomina jedną z najbardziej niewytłumaczalnych odmian masochizmu. Umartwiania się. Zadawania sobie (i innym niestety również, za pomocą kija bejsbolowego lub kamieni) cierpień fizycznych oraz psychicznych. Ale nie ma wyboru. Bo tylko ta dziedzina funkcjonuje u nas w miarę sprawnie – ponad podziałami. I nie przeszkadza już nikomu, że po tych sportowych emocjach – całkiem jak po wizycie angielskich kibiców piłkarskich – zostają jedynie ślady łez, krwi, potu, no i najczęściej moczu też.
Więcej możesz przeczytać w 1/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.