Pół roku rządu Tuska dało powody do radości jego zwolennikom i przeciwnikom
Mija pół roku od zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska. Poprzedzające powołanie gabinetu wybory parlamentarne podzieliły Polskę dokładnie na pół. Kto ma dziś więcej powodów do radości? Zwolennicy Tuska czy Jarosława Kaczyńskiego? Otóż jedni i drudzy.
Co raduje elektorat Platformy Obywatelskiej? Nic nie wskazuje na to, by Prawo i Sprawiedliwość miało jakiekolwiek szanse na odzyskanie władzy w najbliższej przyszłości. Poparcie w sondażach ledwo przekracza 20 proc. A liderzy partii robią wszystko, by zniechęcić do siebie centrowy elektorat, który zawsze decyduje o tym, kto w Polsce wygrywa wybory. I mocno się starają, by Polacy byli przekonani, że szefem tego ugrupowania de facto jest ojciec Tadeusz Rydzyk.
PiS traci kolejnych posłów. Jarosława Kaczyńskiego opuszczają ostatni politycy, którzy byli szansą na pozyskanie wyborców o umiarkowanych poglądach. Nie ma już w PiS Kazimierza Marcinkiewicza, nie ma Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Odszedł młody poseł Lucjan Karasiewicz, a inni – m.in. Mariusz Kamiński i Adam Hofman – też pewnie odejdą przy kolejnej próbie zbliżenia PiS do ojca Rydzyka.
Raczej jest wykluczone, by szanse na reelekcję miał prezydent Lech Kaczyński. Ostatecznie pognębiło go przygotowane przez Jacka Kurskiego telewizyjne orędzie. I mimo dobrego sejmowego przemówienia podczas debaty o ustawie pozwalającej ratyfikować traktat lizboński, pochwalonego nawet przez „Gazetę Wyborczą", raczej nie ma szans, by notowania głowy państwa zaczęły iść
w górę. Tym bardziej że nie słychać o odsunięciu Kurskiego od doradzania prezydentowi.
Ale powody do radości ma też elektorat PiS. Nic nie wskazuje na to, by Platforma Obywatelska miała jakikolwiek plan rządzenia Polską. Na razie trwa jeszcze stan upojenia Polaków zakopaniem politycznych toporów po dwóch latach nieustannej wojny na górze. Stąd poparcie dla premiera Tuska i jego rządu wciąż oscyluje wokół poziomu białoruskiego. Ale spokojnie. Już za kilka miesięcy wyborcy zaczną pytać o efekty rządzenia. A tych być nie może, skoro brak jest nawet planów.
Tusk na razie jest liderem sondaży przed kolejnymi wyborami prezydenckimi. Tym jednak też nie ma się co przejmować. Jeszcze żaden premier w Polsce po kilku latach rządzenia nie cieszył się zaufaniem więcej niż 20 proc. Polaków. To samo stanie się z obecnym szefem rządu. Tym bardziej że w kampanii prezydenckiej nie będzie mógł się pochwalić osiągnięciami swego rządu, bo ich po prostu nie będzie.
Jeśli zużyje się Tusk, platformie zabraknie personalnych argumentów. To prawda – w mediach śmieją się z Gosiewskiego, Cymańskiego czy Putry. Ale przy Schetynie, Nowaku czy Lisku to prawdziwi mężowie stanu. A przecież PiS ma jeszcze w odwodzie Ziobrę.
Cóż z tego, że cieszymy się głównie z wpadek, głupoty czy kadrowej mizerii konkurentów. Ważne, że powody do radości ma praktycznie cała Polska. Kto najwięcej? Jak zwykle ten, kto się będzie śmiał ostatni.
Co raduje elektorat Platformy Obywatelskiej? Nic nie wskazuje na to, by Prawo i Sprawiedliwość miało jakiekolwiek szanse na odzyskanie władzy w najbliższej przyszłości. Poparcie w sondażach ledwo przekracza 20 proc. A liderzy partii robią wszystko, by zniechęcić do siebie centrowy elektorat, który zawsze decyduje o tym, kto w Polsce wygrywa wybory. I mocno się starają, by Polacy byli przekonani, że szefem tego ugrupowania de facto jest ojciec Tadeusz Rydzyk.
PiS traci kolejnych posłów. Jarosława Kaczyńskiego opuszczają ostatni politycy, którzy byli szansą na pozyskanie wyborców o umiarkowanych poglądach. Nie ma już w PiS Kazimierza Marcinkiewicza, nie ma Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Odszedł młody poseł Lucjan Karasiewicz, a inni – m.in. Mariusz Kamiński i Adam Hofman – też pewnie odejdą przy kolejnej próbie zbliżenia PiS do ojca Rydzyka.
Raczej jest wykluczone, by szanse na reelekcję miał prezydent Lech Kaczyński. Ostatecznie pognębiło go przygotowane przez Jacka Kurskiego telewizyjne orędzie. I mimo dobrego sejmowego przemówienia podczas debaty o ustawie pozwalającej ratyfikować traktat lizboński, pochwalonego nawet przez „Gazetę Wyborczą", raczej nie ma szans, by notowania głowy państwa zaczęły iść
w górę. Tym bardziej że nie słychać o odsunięciu Kurskiego od doradzania prezydentowi.
Ale powody do radości ma też elektorat PiS. Nic nie wskazuje na to, by Platforma Obywatelska miała jakikolwiek plan rządzenia Polską. Na razie trwa jeszcze stan upojenia Polaków zakopaniem politycznych toporów po dwóch latach nieustannej wojny na górze. Stąd poparcie dla premiera Tuska i jego rządu wciąż oscyluje wokół poziomu białoruskiego. Ale spokojnie. Już za kilka miesięcy wyborcy zaczną pytać o efekty rządzenia. A tych być nie może, skoro brak jest nawet planów.
Tusk na razie jest liderem sondaży przed kolejnymi wyborami prezydenckimi. Tym jednak też nie ma się co przejmować. Jeszcze żaden premier w Polsce po kilku latach rządzenia nie cieszył się zaufaniem więcej niż 20 proc. Polaków. To samo stanie się z obecnym szefem rządu. Tym bardziej że w kampanii prezydenckiej nie będzie mógł się pochwalić osiągnięciami swego rządu, bo ich po prostu nie będzie.
Jeśli zużyje się Tusk, platformie zabraknie personalnych argumentów. To prawda – w mediach śmieją się z Gosiewskiego, Cymańskiego czy Putry. Ale przy Schetynie, Nowaku czy Lisku to prawdziwi mężowie stanu. A przecież PiS ma jeszcze w odwodzie Ziobrę.
Cóż z tego, że cieszymy się głównie z wpadek, głupoty czy kadrowej mizerii konkurentów. Ważne, że powody do radości ma praktycznie cała Polska. Kto najwięcej? Jak zwykle ten, kto się będzie śmiał ostatni.
Więcej możesz przeczytać w 15/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.