Z zadowoleniem przyjęliśmy wiosenną kreację naszego ulubieńca Kamila Durczoka. Baleronowate wrażenie minęło wraz z zimą oraz zbyt opiętą marynarką i teraz jest zgrabnie, a także powabnie. Zupełnie odwrotnie niż u nas.
Bez dwóch zdań – podróże kształcą. Bez wycieczki hen daleko nie spotkalibyśmy na lotnisku w Warszawie ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i nie dowiedzielibyśmy się, jak straszliwie harują ministrowie Tuska. Był poniedziałek, godzina 14.00, a mister w gustownej czarnej skórze znamionującej silnego mężczyznę bez pośpiechu zmierzał do wyjścia. W pracy pojawił się pewnie około 15.00, jak przystało na starego liberała. Chyba że po drodze zdarzył się jeszcze jakiś lunch. W sumie nie ma co się faceta czepiać. Euro 2012 właściwie gotowe, trzeba będzie tylko poprzecinać wstęgi, a z tym się zdąży.
A propos sportu i czasu pracy. Na meczu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk rozgrywanym o godzinie 18.15 pojawili się ministrowie Arabski i Nowak. To czas, kiedy w prywatnych firmach jeszcze się zasuwa, ale przywilejem ministrów od niczego jest to, że mogą bywać, zasiadać i uświetniać. Kibice obu klubów strasznie się nie lubią i potwornie się zwyzywali, więc Arabski i Nowak musieli się poczuć swojsko – jak podczas wystąpienia Stefana Niesiołowskiego. Fanów obu klubów połączyła jedynie nienawiść do komunistów. Ale to był tylko chwilowy POPiS, po którym powrócono do wyzywania się od „ch"i „k".
W kancelarii premiera ma podobno powstać specjalny, a właściwie jeszcze specjalniejszy zespół budujący wrażenie, że w Polsce naprawdę dzieją się cuda. Bez wątpienia w dzisiejszej polityce PR jest szalenie ważny, ale samo ładne opakowanie jednak nie wystarczy. Trzeba mieć co opakowywać, bo inaczej zostaje się Kaziem Marcinkiewiczem.
Przy okazji. Kazio jakoś umilkł. Ale to pewnie chwilowe, bo na bill-boardach widać promocję czegoś, co się nazywa Zetafon. Ani chybi chodzi o Marcinkiewicza. Wrzucasz zeta i masz fonię.
PO zamierza odwołać Ewę Sowińską, zwaną – nie wiadomo dlaczego – rzecznikiem praw dziecka, a nie na przykład świrolotem. Domyślamy się, że potem człowiek platformy zostanie jej następcą. To znaczy nie następnym świrolotem (acz paru kandydatów do tego miana by się znalazło), lecz rzecznikiem praw dziecka. I dobrze. W żadnej formacji nie ma tylu infantylnych gości, co w PO.
Gdzieś – nie za bardzo wiadomo gdzie – powstał pomysł skrócenia wakacji letnich i zimowych, ale za to dodania kilku innych przerw w nauce. Zanim zaczęto się zastanawiać, czy to właściwie dobry pomysł, któryś z brukowców rąbnął, że wstyd i hańba i że okrada się polskie dzieci. Ministerstwo Edukacji czym prędzej ogłosiło, że niczego takiego nie planuje. No, wreszcie dziennikarze odgrywają należną im rolę! A nie jak za tego ciemnogroda PiSa.
TVN, który sprowadził prezydenckich gejów do Polski, twierdzi, że wcale nie kreuje wydarzeń politycznych. Cóż, nie wnikamy. Może panowie redaktorzy Sekielski i Morozowski zamierzali wziąć udział w wydarzeniu seksualnym, ale przy okazji wyszło polityczne. To i pewnie przyjemność z tego podwójna.
Przy okazji tej sprawy jakiś trylion intelektualistów, z Moniką Olejnik na czele, napisał list w sprawie gejów. Przyznajemy, że zabolał nas ten list. Przecież tyle można by jeszcze napisać listów popierających Tadeusza Mazowieckiego czy Bronisława Geremka, a tu wyjeżdżają z takimi duperelami. No i chyba Aleksander Fiut się nie podpisał, co zdecydowanie obniża rangę pisma.
Donald Tusk określił Jarosława Kaczyńskiego mianem Ciasteczkowego Potwora. Całkiem sympatycznie. Ale tak naprawdę w zaciszu gabinetów liderzy PiS i PO mówią o sobie dokładnie to samo co kibice Lechii i Legii na stadionie. Politycy niewiele różnią się od kiboli, niestety.
Bez dwóch zdań – podróże kształcą. Bez wycieczki hen daleko nie spotkalibyśmy na lotnisku w Warszawie ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i nie dowiedzielibyśmy się, jak straszliwie harują ministrowie Tuska. Był poniedziałek, godzina 14.00, a mister w gustownej czarnej skórze znamionującej silnego mężczyznę bez pośpiechu zmierzał do wyjścia. W pracy pojawił się pewnie około 15.00, jak przystało na starego liberała. Chyba że po drodze zdarzył się jeszcze jakiś lunch. W sumie nie ma co się faceta czepiać. Euro 2012 właściwie gotowe, trzeba będzie tylko poprzecinać wstęgi, a z tym się zdąży.
A propos sportu i czasu pracy. Na meczu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk rozgrywanym o godzinie 18.15 pojawili się ministrowie Arabski i Nowak. To czas, kiedy w prywatnych firmach jeszcze się zasuwa, ale przywilejem ministrów od niczego jest to, że mogą bywać, zasiadać i uświetniać. Kibice obu klubów strasznie się nie lubią i potwornie się zwyzywali, więc Arabski i Nowak musieli się poczuć swojsko – jak podczas wystąpienia Stefana Niesiołowskiego. Fanów obu klubów połączyła jedynie nienawiść do komunistów. Ale to był tylko chwilowy POPiS, po którym powrócono do wyzywania się od „ch"i „k".
W kancelarii premiera ma podobno powstać specjalny, a właściwie jeszcze specjalniejszy zespół budujący wrażenie, że w Polsce naprawdę dzieją się cuda. Bez wątpienia w dzisiejszej polityce PR jest szalenie ważny, ale samo ładne opakowanie jednak nie wystarczy. Trzeba mieć co opakowywać, bo inaczej zostaje się Kaziem Marcinkiewiczem.
Przy okazji. Kazio jakoś umilkł. Ale to pewnie chwilowe, bo na bill-boardach widać promocję czegoś, co się nazywa Zetafon. Ani chybi chodzi o Marcinkiewicza. Wrzucasz zeta i masz fonię.
PO zamierza odwołać Ewę Sowińską, zwaną – nie wiadomo dlaczego – rzecznikiem praw dziecka, a nie na przykład świrolotem. Domyślamy się, że potem człowiek platformy zostanie jej następcą. To znaczy nie następnym świrolotem (acz paru kandydatów do tego miana by się znalazło), lecz rzecznikiem praw dziecka. I dobrze. W żadnej formacji nie ma tylu infantylnych gości, co w PO.
Gdzieś – nie za bardzo wiadomo gdzie – powstał pomysł skrócenia wakacji letnich i zimowych, ale za to dodania kilku innych przerw w nauce. Zanim zaczęto się zastanawiać, czy to właściwie dobry pomysł, któryś z brukowców rąbnął, że wstyd i hańba i że okrada się polskie dzieci. Ministerstwo Edukacji czym prędzej ogłosiło, że niczego takiego nie planuje. No, wreszcie dziennikarze odgrywają należną im rolę! A nie jak za tego ciemnogroda PiSa.
TVN, który sprowadził prezydenckich gejów do Polski, twierdzi, że wcale nie kreuje wydarzeń politycznych. Cóż, nie wnikamy. Może panowie redaktorzy Sekielski i Morozowski zamierzali wziąć udział w wydarzeniu seksualnym, ale przy okazji wyszło polityczne. To i pewnie przyjemność z tego podwójna.
Przy okazji tej sprawy jakiś trylion intelektualistów, z Moniką Olejnik na czele, napisał list w sprawie gejów. Przyznajemy, że zabolał nas ten list. Przecież tyle można by jeszcze napisać listów popierających Tadeusza Mazowieckiego czy Bronisława Geremka, a tu wyjeżdżają z takimi duperelami. No i chyba Aleksander Fiut się nie podpisał, co zdecydowanie obniża rangę pisma.
Donald Tusk określił Jarosława Kaczyńskiego mianem Ciasteczkowego Potwora. Całkiem sympatycznie. Ale tak naprawdę w zaciszu gabinetów liderzy PiS i PO mówią o sobie dokładnie to samo co kibice Lechii i Legii na stadionie. Politycy niewiele różnią się od kiboli, niestety.
Więcej możesz przeczytać w 15/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.