Nareszcie! Nastąpił z dawna wyczekiwany rozłam w PiS. Prawo i Sprawiedliwość rozpadło się na 158 posłów oraz na Lucjana Karasiewicza. Obie frakcje żyją i mają się dobrze, choć pan Lucjan jakiś taki blady. Od teraz chciałby Polskę naprawiać razem z Kaziem Ujazdowskim. Szkoda, że się już w Sejmie nie zobaczymy. Choć i tak pana od krzesła nie odróżnialiśmy.
Ale pana Lucjana odróżniał Przemysław Gosiewski (tak, pamiętamy, pan masz małego fiutka, a kobiet z małymi dziećmi nie zwalnia się z pracy). Jego zdaniem, poseł Karasiewicz odszedł ze względu na lojalność wobec Polaczka. Lucek, bój się Boga! To tylko jeden Polaczek. A lojalność wobec czterdziestu milionów Polaków to pies?!
Prezydent wygłosił orędzie. W Sejmie, zaraz po Tusku, z kartki czytał. Nie słuchaliśmy zbyt uważnie (prawdę mówiąc, nie słuchaliśmy wcale), ale ożywiliśmy się na wiadomość, że i tym razem było o Angeli Merkel. Ech, to uczucie. Keine grenzen!
Niestety, Lech Kaczyński nie skorzystał z wypracowanej formuły i nie zilustrował swego przemówienia na sejmowym telebimie odpowiednimi obrazkami (mogli chociaż reprodukcję „Bitwy pod Grunwaldem" pokazać) ani nie zatrudnił tapera. No gniot po prostu i żenada. Nic dziwnego, że w głosowaniu zaraz po orędziu Jacek Kurski wstrzymał się od głosu. A Ciasteczkowy Potwór bił brawo.
No to nas pięknie
Olejniczak załatwił. My tu tydzień wcześniej rozwodziliśmy się o LiD, a tu jedno spotkanko z Sierakowskim w Szparce i już Wojtek LiD rozwala. A panowie podobno nic nie pili. No tak, ale ze spotkania z Sierakowskim można wyjść nieźle zaczadzonym papierosowym dymem.
I taki zaczadzony Wojtek wyrzucił z koalicji PrzyDupasów. Wydarzenie to historyczne, bo dwóch szczeniaków wyrzuciło na bruk kwiat polskiej polityki. Toć przecież oni razem są osiem lat młodsi od Onyszkiewicza, trzynaście od Geremka i piętnaście od Kułakowskiego!
Rozpanoszona gówniarzeria ma jednak kłopoty wewnątrz SLD, który targany jest pewnymi turbulencjami. Coraz ostrzej przeciw Olejniczakowi nastaje Grzegorz Napieralski, który swojemu formalnemu pryncypałowi zarzuca „niesamodzielność intelektualną". Święte słowa.
A teraz specjalnie dla pana Grzesia słowniczek trudniejszych terminów użytych w powyższej notce: formalnie – tak na papierze, na niby; pryncypał – szef; turbulencje – tu w znaczeniu przenośnym, ale normalnie to takie coś, co jak trzęsie samolotem, to się rzygać chce.
Podobno z prztyczków wymierzanych sobie przez Olejniczaka i Napieralskiego najbardziej cieszy się Jerzy Szmajdziński, który liczy na to, że dwójka młokosów się wykrwawi, a wtedy stery obejmie on, Wielki Szmaja. A jego ambicje – co zawsze warto przypominać – sięgają dalej, bo widzi się ponoć w Pałacu Prezydenckim. I lekarze są bezsilni.
To wypisz, wymaluj zupełnie jak z Ryszardem Benderem. Senator PiS (a gdzie on wcześniej nie był, ho, ho!) ogłosił jakiś siódmy rozbiór Polski, z czego cztery w ciągu ostatnich piętnastu lat wykrył. I gdzie podobieństwo do Szmajdzińskiego? Ano panowie byli razem posłami na Sejm PRL (1985-1989). No i w obu wypadkach medycyna jest bezradna.
Tego jeszcze nie było. Konrad Piasecki (RMF, czyli Niemcy) wyprosił ze studia radiowego Antoniego Macierewicza (PiS, czyli targowica, choć akurat Antoni jest propolski). Wszystko dlatego, że – zdaniem Macierewicza – Piasecki działa na rzecz agentów WSI. Panie Antoni, mało, on dla Abwehry szpieguje!
A w Krakowie ruszy wkrótce akcja „Czerwone zabija". Ech, te krakusy, zawsze coś niegramatycznie sknocą. Zdecydujcie się: albo „Czerwonka zabija", albo „Czerwoni zabijają". Kiedyś łagrami, dziś nudą.
Prezydent wygłosił orędzie. W Sejmie, zaraz po Tusku, z kartki czytał. Nie słuchaliśmy zbyt uważnie (prawdę mówiąc, nie słuchaliśmy wcale), ale ożywiliśmy się na wiadomość, że i tym razem było o Angeli Merkel. Ech, to uczucie. Keine grenzen!
Niestety, Lech Kaczyński nie skorzystał z wypracowanej formuły i nie zilustrował swego przemówienia na sejmowym telebimie odpowiednimi obrazkami (mogli chociaż reprodukcję „Bitwy pod Grunwaldem" pokazać) ani nie zatrudnił tapera. No gniot po prostu i żenada. Nic dziwnego, że w głosowaniu zaraz po orędziu Jacek Kurski wstrzymał się od głosu. A Ciasteczkowy Potwór bił brawo.
No to nas pięknie
Olejniczak załatwił. My tu tydzień wcześniej rozwodziliśmy się o LiD, a tu jedno spotkanko z Sierakowskim w Szparce i już Wojtek LiD rozwala. A panowie podobno nic nie pili. No tak, ale ze spotkania z Sierakowskim można wyjść nieźle zaczadzonym papierosowym dymem.
I taki zaczadzony Wojtek wyrzucił z koalicji PrzyDupasów. Wydarzenie to historyczne, bo dwóch szczeniaków wyrzuciło na bruk kwiat polskiej polityki. Toć przecież oni razem są osiem lat młodsi od Onyszkiewicza, trzynaście od Geremka i piętnaście od Kułakowskiego!
Rozpanoszona gówniarzeria ma jednak kłopoty wewnątrz SLD, który targany jest pewnymi turbulencjami. Coraz ostrzej przeciw Olejniczakowi nastaje Grzegorz Napieralski, który swojemu formalnemu pryncypałowi zarzuca „niesamodzielność intelektualną". Święte słowa.
A teraz specjalnie dla pana Grzesia słowniczek trudniejszych terminów użytych w powyższej notce: formalnie – tak na papierze, na niby; pryncypał – szef; turbulencje – tu w znaczeniu przenośnym, ale normalnie to takie coś, co jak trzęsie samolotem, to się rzygać chce.
Podobno z prztyczków wymierzanych sobie przez Olejniczaka i Napieralskiego najbardziej cieszy się Jerzy Szmajdziński, który liczy na to, że dwójka młokosów się wykrwawi, a wtedy stery obejmie on, Wielki Szmaja. A jego ambicje – co zawsze warto przypominać – sięgają dalej, bo widzi się ponoć w Pałacu Prezydenckim. I lekarze są bezsilni.
To wypisz, wymaluj zupełnie jak z Ryszardem Benderem. Senator PiS (a gdzie on wcześniej nie był, ho, ho!) ogłosił jakiś siódmy rozbiór Polski, z czego cztery w ciągu ostatnich piętnastu lat wykrył. I gdzie podobieństwo do Szmajdzińskiego? Ano panowie byli razem posłami na Sejm PRL (1985-1989). No i w obu wypadkach medycyna jest bezradna.
Tego jeszcze nie było. Konrad Piasecki (RMF, czyli Niemcy) wyprosił ze studia radiowego Antoniego Macierewicza (PiS, czyli targowica, choć akurat Antoni jest propolski). Wszystko dlatego, że – zdaniem Macierewicza – Piasecki działa na rzecz agentów WSI. Panie Antoni, mało, on dla Abwehry szpieguje!
A w Krakowie ruszy wkrótce akcja „Czerwone zabija". Ech, te krakusy, zawsze coś niegramatycznie sknocą. Zdecydujcie się: albo „Czerwonka zabija", albo „Czerwoni zabijają". Kiedyś łagrami, dziś nudą.
Więcej możesz przeczytać w 15/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.