Jurij Gagarin nie zginął przed 40 laty w katastrofie samolotu, bo był pijany. Nie potwierdziła się tym samym plotka, że kosmonauta zasiadł nietrzeźwy za sterami myśliwca MiG-15 UTI. Obalono też inną plotkę, że na zlecenie Breżniewa celowo doprowadzono do wypadku. Piloci raczej nie popełnili też błędu w pilotażu. Bardziej prawdopodobne jest to, że 27 marca 1968 r. podczas ostatniego lotu pierwszego kosmonauty zawiodła radziecka technika. W 40. rocznicę śmierci oblatywaczy takie oświadczenie w wywiadzie dla „Independent" złożył Igor Kuzniecow, jeden z członków komisji badającej wtedy przyczyny wypadku. Jego zdaniem, to, co nazwano „nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności", było rozhermetyzowaniem się kabiny pilotów. Gagarin i Seriogin musieli się katapultować na wysokości
4,2 tys. m. Ponieważ stracili przytomność, nie byli w stanie otworzyć spadochronów. W tamtych czasach nie używano w samolotach „czarnej skrzynki", trudno zatem potwierdzić tę wersję wydarzeń. (ZW)
4,2 tys. m. Ponieważ stracili przytomność, nie byli w stanie otworzyć spadochronów. W tamtych czasach nie używano w samolotach „czarnej skrzynki", trudno zatem potwierdzić tę wersję wydarzeń. (ZW)
Więcej możesz przeczytać w 15/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.