Ani ziębi, ani grzeje
Trzeci wymiar nudy
U2 nie jest zespołem wybitnym. Jest za to arcydziełem marketingu – popkulturowego i politycznego. Ewolucja U2 zakończyła się około roku 1990, gdy ukazał się album „Achtung Baby". Kompozytorska bezradność kwartetu z Dublina, która cechuje jego późniejsze nagrania, jest zręcznie tuszowana efektowną oprawą medialną i technologiczną, w jakiej sprzedaje się jego kolejne płyty oraz występy i ich filmowe zapisy. Filmów koncertowych U2 jest rzeczywiście dostatek i jeśli „U2 3D" czymś szczególnym różni się od wcześniejszych, to tylko tym, że jest to pierwszy rockowy obraz zrealizowany w całości w technice trójwymiarowej. Dla kogoś, kto nie zalicza się do grona zaprzysięgłych fanów nieco liniejącego Bono i jego siwiejących kolegów, jest to jedyny powód, by pofatygować się do kina.
Jerzy A. Rzewuski
„U2 3D", reż. Catherine Owens i Mark Pellington,
2008 (dystrybucja: Arttech Cinema)
Wrze
Kopernik agentem
„Przygody powstania warszawskiego" to wydawniczy żart, momentami balansujący na granicy dobrego smaku, ale żart, który musiał wreszcie pojawić się na polskim rynku. Para młodych komiksowych twórców kpi z modnego i przesadnego ostatnio nawiązywania przy każdej okazji do martyrologii i narodowego patosu. Szydzi z historycznych laurek, których namnożyło się w księgarniach, również tych komiksowych. Autorzy odbrązawiają powstańców niczym Boy-Żeleński wieszczów w swych najlepszych latach, parodiują najróżniejsze konwencje i postaci. Jest tu zarówno kpina z „Tytusa Romka i A’Tomka", wyruszających do 1944 r. wandolotem (latającą wersją Wandy, co nie chciała Niemca, w stroju łowickim), jak i Władysław Bartoszewski walczący z podwójnym agentem polsko-niemieckim Mikołajem Kopernikiem. Absurd, brak jakichkolwiek hamulców i mnóstwo abstrakcyjnego humoru. Powstanie warszawskie, jakiego jeszcze nie było.
Kamil Śmiałkowski
Michał Mazol Rzecznik,
Jacek Głowonuk Świdziński
„Przygody powstania warszawskiego",
Mazoleum 2008
Mróz
Puste słowa
Smutna, nudna i przekombinowana. Tak wygląda wystawa reklamowana przez CSW jako hit tegorocznego sezonu. Wraz z przechodzeniem z jednej sali do drugiej i oglądaniem kolejnych prac widz odczuwa coraz większe znużenie i chciałby zakrzyknąć, że król (lub raczej królowa) jest nagi! Artystka Mary Kelly, ikona współczesnego feminizmu, która nazywa się tak jak jedna z ofiar Kuby Rozpruwacza, postanowiła bowiem zalać widza tasiemcami tekstów i niezliczoną ilością odniesień do literatury. Trzeba je czytać na czarnych podświetlonych tablicach lub na domku imitującym dom rodzinny, w którym kobieta „uczy się służyć mężczyźnie". W rezultacie widz dostaje chaotyczną papkę i ciągi małych literek, z którymi nie bardzo wie, co zrobić. To już lepiej udać się do dobrej biblioteki.
Łukasz Radwan
Mary Kelly „Words Are Things/Słowa to rzeczy",
CSW Zamek Ujazdowski, do 8 czerwca
Trzeci wymiar nudy
U2 nie jest zespołem wybitnym. Jest za to arcydziełem marketingu – popkulturowego i politycznego. Ewolucja U2 zakończyła się około roku 1990, gdy ukazał się album „Achtung Baby". Kompozytorska bezradność kwartetu z Dublina, która cechuje jego późniejsze nagrania, jest zręcznie tuszowana efektowną oprawą medialną i technologiczną, w jakiej sprzedaje się jego kolejne płyty oraz występy i ich filmowe zapisy. Filmów koncertowych U2 jest rzeczywiście dostatek i jeśli „U2 3D" czymś szczególnym różni się od wcześniejszych, to tylko tym, że jest to pierwszy rockowy obraz zrealizowany w całości w technice trójwymiarowej. Dla kogoś, kto nie zalicza się do grona zaprzysięgłych fanów nieco liniejącego Bono i jego siwiejących kolegów, jest to jedyny powód, by pofatygować się do kina.
Jerzy A. Rzewuski
„U2 3D", reż. Catherine Owens i Mark Pellington,
2008 (dystrybucja: Arttech Cinema)
Wrze
Kopernik agentem
„Przygody powstania warszawskiego" to wydawniczy żart, momentami balansujący na granicy dobrego smaku, ale żart, który musiał wreszcie pojawić się na polskim rynku. Para młodych komiksowych twórców kpi z modnego i przesadnego ostatnio nawiązywania przy każdej okazji do martyrologii i narodowego patosu. Szydzi z historycznych laurek, których namnożyło się w księgarniach, również tych komiksowych. Autorzy odbrązawiają powstańców niczym Boy-Żeleński wieszczów w swych najlepszych latach, parodiują najróżniejsze konwencje i postaci. Jest tu zarówno kpina z „Tytusa Romka i A’Tomka", wyruszających do 1944 r. wandolotem (latającą wersją Wandy, co nie chciała Niemca, w stroju łowickim), jak i Władysław Bartoszewski walczący z podwójnym agentem polsko-niemieckim Mikołajem Kopernikiem. Absurd, brak jakichkolwiek hamulców i mnóstwo abstrakcyjnego humoru. Powstanie warszawskie, jakiego jeszcze nie było.
Kamil Śmiałkowski
Michał Mazol Rzecznik,
Jacek Głowonuk Świdziński
„Przygody powstania warszawskiego",
Mazoleum 2008
Mróz
Puste słowa
Smutna, nudna i przekombinowana. Tak wygląda wystawa reklamowana przez CSW jako hit tegorocznego sezonu. Wraz z przechodzeniem z jednej sali do drugiej i oglądaniem kolejnych prac widz odczuwa coraz większe znużenie i chciałby zakrzyknąć, że król (lub raczej królowa) jest nagi! Artystka Mary Kelly, ikona współczesnego feminizmu, która nazywa się tak jak jedna z ofiar Kuby Rozpruwacza, postanowiła bowiem zalać widza tasiemcami tekstów i niezliczoną ilością odniesień do literatury. Trzeba je czytać na czarnych podświetlonych tablicach lub na domku imitującym dom rodzinny, w którym kobieta „uczy się służyć mężczyźnie". W rezultacie widz dostaje chaotyczną papkę i ciągi małych literek, z którymi nie bardzo wie, co zrobić. To już lepiej udać się do dobrej biblioteki.
Łukasz Radwan
Mary Kelly „Words Are Things/Słowa to rzeczy",
CSW Zamek Ujazdowski, do 8 czerwca
Więcej możesz przeczytać w 15/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.