Grzegorz Schetyna wywołał burzę, proponując by Donald Tusk – jako prezydent – kierował wciąż Platformą Obywatelską. W Polsce tak się oczywiście nie da, bo funkcjonuje tu słynna bzdura znana jako „prezydent wszystkich Polaków". Prezydent jest dobry wtedy, gdy działa przeciwko swoim poglądom (które głosił w kampanii) i środowisku, które go w kampanii wspierało. Schetyna ma oczywiście rację – prezydent nie może być apolityczny, bo to niemożliwe. Ale siła komunału jest większa nawet od siły PO. Choć zazwyczaj są to siły pokrewne.
Nie spodziewałem się, że to wywoła takie poruszenie – skromnie zbagatelizował swoje słowa wicepremier Schetyna. Oj, spodziewał się, spodziewał. PO duma, co począć w konstytucji z prezydenturą, bo na razie to jest takie ni to, ni owo, z którym trzeba bez wątpienia coś zrobić. Jest i inna sprawa – jeśli Tusk przeprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego, w partii zostanie po nim wielka czarna wyrwa, której raczej kurduplowaty Schetyna nie będzie w stanie wypełnić. Oczywiście, w roli następcy Tuska widzi się też Kazio Marcinkiewicz, ale to raczej temat dla psychiatry.
Donald I rządzi, że hej. Bez najmniejszej dyskusji ogłosił, kto będzie kim w Europie. Lewandowski zostanie komisarzem, Saryusz-Wolski pokieruje polską frakcją w parlamencie, a Danuta Hübner zostanie pocieszona szefostwem jakiejś komisji. Partia nawet nie pisnęła, zainteresowani przyjęli z pokorą werdykt pomazańca, ale to i tak Kaczor jest autorytarnym dyktatorem.
Zabawne. Ponieważ liczba zaplanowanych na 2012 r. inwestycji systematycznie się zmniejsza, rząd postanowił uciec w przyszłość. I tak Michał Boni zaprezentował wizję Polski w roku 2030. Będzie cudownie, nowocześnie, dostatnio i ekologicznie. Nastąpi wielki skok cywilizacyjny, a Polacy będą zarabiali tyle, ile w Europie Zachodniej. Skądinąd to niesamowite, że ten rząd wie, co się będzie działo za dwie dekady, ale nie ma pojęcia, czy zwiększy deficyt budżetowy. To tak, jakby ktoś zapowiadał, że podbije kosmos, ale na razie przegrywał z biegunką.
Janusz Palikmiot nie pofatygował się, by odebrać Hiacynta, którego przyznali mu geje a fryzurę oraz walkę z nietolerancją. Geje byli mocno zasmuceni nieobecnością swego faworyta, tym bardziej że wcześniej poseł PO zapowiadał, że nagrodę odbierze. Może rozczarowało o, że dostanie statuetkę, a nie nowy wibrator.
Ewa Kierzkowska została wicemarszałkiem Sejmu. Stanowisko przejęła po Jarosławie Kalinowskim, który wybywa do Brukseli. Pani Kierzkowska jest jedyną babą wśród chłopów z PSL i to czyni z niej kobietę wyjątkową. Ale tak między nami – laska bardziej kojarzy nam się jednak z Zychem.
Z Tok FM – a raczej od taksówkarzy, którzy tego radia słuchają – dowiedzieliśmy się, w jakie zalety jest wyposażony Jerzy Buzek, nasz kandydat na szefa Parlamentu Europejskiego. Otóż jest niezłym "je…ką", o czym wyjątkowo dobrze wie redaktor profesor Władyka. No, od tej strony obu panów nie znaliśmy.
Żeby lansować Buzka, przybył do Brukseli sam Donald I. Spotkał się z Silviem Berlusconim i – jak widać z powyższej notki – miał argumenty, by przekonać premiera Włoch do naszego kandydata. Niestety, boski Silvio poczuł chyba, że jego pozycja najbardziej jurnego europejskiego ogiera jest zagrożona przez egzotycznego wyczynowca z dalekiej Polski i nie dał się przekonać do Buzka. Mały zazdrośnik!
Miejsce Sławomira Nitrasa, który odlatuje do Brukseli, zajmie w Sejmie Cezary Atamańczuk, któremu zdarzało się odlatywać w Szczecinie. Atamańczuk zapowiada, że będzie walczył o zmianę prawa antynarkotycznego, tak żeby można było mieć przy sobie trochę towaru. To kolejna sprawa – po kandydaturze Buzka na szefa europarlamentu – która może zbliżyć do siebie PO i PiS. Bo przecież liderzy PiS ewidentnie jadą na jakichś używkach, a nazwa partii powoduje, że pewnie chcieliby to robić legalnie.
Nie spodziewałem się, że to wywoła takie poruszenie – skromnie zbagatelizował swoje słowa wicepremier Schetyna. Oj, spodziewał się, spodziewał. PO duma, co począć w konstytucji z prezydenturą, bo na razie to jest takie ni to, ni owo, z którym trzeba bez wątpienia coś zrobić. Jest i inna sprawa – jeśli Tusk przeprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego, w partii zostanie po nim wielka czarna wyrwa, której raczej kurduplowaty Schetyna nie będzie w stanie wypełnić. Oczywiście, w roli następcy Tuska widzi się też Kazio Marcinkiewicz, ale to raczej temat dla psychiatry.
Donald I rządzi, że hej. Bez najmniejszej dyskusji ogłosił, kto będzie kim w Europie. Lewandowski zostanie komisarzem, Saryusz-Wolski pokieruje polską frakcją w parlamencie, a Danuta Hübner zostanie pocieszona szefostwem jakiejś komisji. Partia nawet nie pisnęła, zainteresowani przyjęli z pokorą werdykt pomazańca, ale to i tak Kaczor jest autorytarnym dyktatorem.
Zabawne. Ponieważ liczba zaplanowanych na 2012 r. inwestycji systematycznie się zmniejsza, rząd postanowił uciec w przyszłość. I tak Michał Boni zaprezentował wizję Polski w roku 2030. Będzie cudownie, nowocześnie, dostatnio i ekologicznie. Nastąpi wielki skok cywilizacyjny, a Polacy będą zarabiali tyle, ile w Europie Zachodniej. Skądinąd to niesamowite, że ten rząd wie, co się będzie działo za dwie dekady, ale nie ma pojęcia, czy zwiększy deficyt budżetowy. To tak, jakby ktoś zapowiadał, że podbije kosmos, ale na razie przegrywał z biegunką.
Janusz Palikmiot nie pofatygował się, by odebrać Hiacynta, którego przyznali mu geje a fryzurę oraz walkę z nietolerancją. Geje byli mocno zasmuceni nieobecnością swego faworyta, tym bardziej że wcześniej poseł PO zapowiadał, że nagrodę odbierze. Może rozczarowało o, że dostanie statuetkę, a nie nowy wibrator.
Ewa Kierzkowska została wicemarszałkiem Sejmu. Stanowisko przejęła po Jarosławie Kalinowskim, który wybywa do Brukseli. Pani Kierzkowska jest jedyną babą wśród chłopów z PSL i to czyni z niej kobietę wyjątkową. Ale tak między nami – laska bardziej kojarzy nam się jednak z Zychem.
Z Tok FM – a raczej od taksówkarzy, którzy tego radia słuchają – dowiedzieliśmy się, w jakie zalety jest wyposażony Jerzy Buzek, nasz kandydat na szefa Parlamentu Europejskiego. Otóż jest niezłym "je…ką", o czym wyjątkowo dobrze wie redaktor profesor Władyka. No, od tej strony obu panów nie znaliśmy.
Żeby lansować Buzka, przybył do Brukseli sam Donald I. Spotkał się z Silviem Berlusconim i – jak widać z powyższej notki – miał argumenty, by przekonać premiera Włoch do naszego kandydata. Niestety, boski Silvio poczuł chyba, że jego pozycja najbardziej jurnego europejskiego ogiera jest zagrożona przez egzotycznego wyczynowca z dalekiej Polski i nie dał się przekonać do Buzka. Mały zazdrośnik!
Miejsce Sławomira Nitrasa, który odlatuje do Brukseli, zajmie w Sejmie Cezary Atamańczuk, któremu zdarzało się odlatywać w Szczecinie. Atamańczuk zapowiada, że będzie walczył o zmianę prawa antynarkotycznego, tak żeby można było mieć przy sobie trochę towaru. To kolejna sprawa – po kandydaturze Buzka na szefa europarlamentu – która może zbliżyć do siebie PO i PiS. Bo przecież liderzy PiS ewidentnie jadą na jakichś używkach, a nazwa partii powoduje, że pewnie chcieliby to robić legalnie.
Więcej możesz przeczytać w 26/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.