A propos Czumy. Otóż geront przegrał proces, który wytoczył „Rzeczpospolitej" za nazwanie go… milczkiem. Serio! Sąd uznał, że to żadna obraza. Swoją drogą koleś, który przyrównuje gazetę do „Völkischer Beobachter”, a sam pozywa za nazwanie go milczkiem, zasługuje na roczny abonament u najlepszego lekarza.
O wyobraźni Michała Boniego. Otóż Boni „nie wyobraża sobie, by z etycznego punktu widzenia prezydent zawetował taką ustawę" jak hazardowa. Ale jaja, Boni mówi o etyce! Mamy serdeczną prośbę, by kolega Boni reprezentował Polskę na szczytach Unii Europejskiej. Byłby to czytelny sygnał, że poczucie humoru w narodzie nie ginie. Sygnał, a nawet powiedzielibyśmy – Znak.
Niestety, w Brukseli nie reprezentował nas TW, to znaczy, przepraszamy MB, ale Cieć. Widzieliśmy w telewizorze, jak z niezwykle zaaferowaną miną przechadzał się tam Graś. A propos Grasia, mija właśnie 20 tygodni, odkąd krakowska skarbówka bada jego sprawę. Jakaś bibka z okazji rocznicy się szykuje?
A Boni bohatersko zapowiedział, że nie ma ambicji być premierem. No i czy to jednak nie jest filut? A prezydentem II Republiki Międzygalaktycznej z siedzibą na Orionie?
Prasa albowiem podała, że premierem po Tusku nie będzie jednak Grzecho ani tym bardziej Micho, ale Krzycho. Konkretnie Jan Krzycho. Niech się chłopak wreszcie w czymś sprawdzi, bo opowieści o jego menedżerskich talentach w Pekao to temat numer jeden kpinek i żartów na popijawach szefów banków komercyjnych w warszawce.
Czwartek, około 14.00 Donald Tusk ogłasza: dziś nie da się wybrać prezydenta i ministra spraw zagranicznych Unii, bo nie ma zgody. Czwartek 19.15: Unia wybrała. Jak to dobrze, że nareszcie mamy kompetentnych przywódców, z których zdaniem Europa się liczy! Swoją drogą, to rząd na szczytach powinien reprezentować nie Tusk ani nie Boni, ale Jola Rutowicz. Ta ma przynajmniej jakieś znajomości w Europie. Z londyńskiego zmywaka, ale lepsze takie niż żadne.
Zajumali wózek! Szpanerską limuzynę ministra środowiska z hybrydowym napędem zwędzili zapewne miłośnicy rządu Donka, coby poobcować trochę ze skórzanymi fotelami, które woziły pupy samych ministrów. Jednego rządowi nie można odmówić – jest szalenie ekologiczny. Nie dość, że ma takie fury, to jeszcze zajmuje się głównie laniem wody.
W partyjnej gadzinówce tuskowców zwanej „Pogłos" (jak się do pustego pokoju gada, to wtedy jest coś jak pogłos, w sensie echo) swe stałe felietony ma gwiazda niezależnego dziennikarstwa Jacek Fedorowicz (streszczenie ostatnich trzystu odcinków: „Kaczory złe, nich żyje Tusk!”). Znaleźliśmy też felieton Macieja Łętowskiego. W tym ostatnim wypadku streszczenia nie będzie, bo usnęliśmy przy pierwszym akapicie.
Boże, nie daj nam się tak zestarzeć, chciałoby się rzec, patrząc na żałosną żebraninę tych dziadków, ale ich popisy to nie wszystko, czym raczy „Pogłos". Oto w gadzinówce – i to już prawdziwy rekord Europy i okolic – wywiad z Andrzejem Halickim pod tytułem „Moralność liczy się w polityce”. I słusznie, Andrzej wie, o czym mówi, bo swą moralność policzył. I zainkasował.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.