Łatwo tu o faux pas. Sposób ubierania się lanserów w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zmienił się bowiem diametralnie. – Pamiętam, że jeszcze niedawno błyszczący napis Versace na piersiach był normą. Dziś elity nadal ubierają się markowo, ale duże logo drogich projektantów zastąpiły nieco mniejsze. Wciąż jednak nie ma tu miejsca na awangardę. Koszule Bossa, torebki Cavallego, dodatki Dolce & Gabbany. Żadnego łączenia stylów czy też rzeczy typu vintage, które można kupić w luksusowych second handach – mówi Bartek Abażur, który przez kilka lat był selekcjonerem w zamkniętym niedawno klubie Cinnamon. – Większość osób chodzących do takich miejsc, nawet jedynie aspirujących do klasy posiadającej, musi mieć jakiś markowy gadżet. Bluzka, spodnie mogą być ze sklepu w popularnej galerii handlowej, ale pasek powinien być już z logo znanego projektanta. To niezbędny symbol przynależności do grupy – tłumaczy Michał Marcinak, selekcjoner z klubu Capitol. – Nie ma tu ekstrawagancji, przecież nikt aspirujący do tego środowiska nie wystroi się w coś niestosownego – dodaje Grzegorz Okrent, właściciel klubu Utopia w Warszawie, z wykształcenia filozof.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.