Klamka zapadła. Starannie zapakowany, gromadzony miesiącami sprzęt po brzegi wypełniał samochód. Obejrzany kilka dni wcześniej film o poszukiwaczach złota zasiał w nas lekką niepewność. Czy na pewno wiemy, na co się porywamy? Naszym celem była Szkocja, a dokładniej złotonośny rejon na jej południu ze stolicą w miejscowości Leadhills, zwany już od średniowiecza „skarbcem Pana Boga”.
Zimne wody szkockich potoków i deszczowy klimat nie zachęcają do poszukiwań. Skoro jednak sto lat wcześniej ludzie wytrzymywali te trudy, to dlaczego my, współcześni poszukiwacze skarbów, mielibyśmy nie dać rady? Wczesnym sierpniowym rankiem całą trójką, z partnerem i synem, wyruszyliśmy w długą drogę. Anglia żegnała nas kapuśniaczkiem z nieba, deszczowa Szkocja witała. Soczysta zieleń trawy poprzetykanej licznym krzakami wrzosów mimo siąpiącego nieustannie deszczu napawała radością. Kamienne murki przecinające mijane wzgórza poziomo i pionowo zaskakiwały skrupulatnością i cierpliwością wykonania. Jak przystało na typowych mieszczuchów, zachwycaliśmy się mijanymi domkami, stadami owiec i kóz. Kiedy późnym popołudniem dojechaliśmy do pierwszej stacji podróży – miejscowości Leadhills – deszcz przestał wreszcie padać. Zmęczeni, ale szczęśliwi, zabraliśmy się do rozbijania namiotu.
Więcej możesz przeczytać w 48/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.