Właśnie w tej chwili, stawiając pierwsze litery, zdałem sobie sprawę, że moje świąteczne życzenia trochę, a właściwe w ogóle, nie mają sensu, bo zostaną przeczytane po świętach. Szkoda, bo chciałem je bardzo szczerze złożyć wszystkim Czytelnikom, w tym politykom, i oczywiście redaktorowi naczelnemu „Wprost". Miałem najlepsze intencje, ale nie wyszło, bo do tej pory nie mogę zrozumieć, że to, co piszę przed świętami, ukaże się po świętach.
Zastanawiam się, czy w ogóle w naszym kraju, życzenia pogodnych i wesołych świąt mają jakiś sens, zwłaszcza dla polityków. Towarzyszy temu miła refleksja, bo uświadamiamy sobie, że nie stanowią oni większości, co dodaje nam otuchy i wiary w cokolwiek. Wielki Tydzień w tym roku szczególnie zapamiętają dwaj górale, którzy nie dolecieli samolotem LOT-u do Polski, bo jego załoga i reszta pasażerów nie tylko nie zgodziła się na wspólny lot od pewnego momentu, ale dodatkowo związała ich pasami, obezwładniła i wysadziła na jakiejś wyspie. Grozi im teraz wysoka kara pieniężna, co spowoduje, że nie będą mogli w przyszłości podróżować, bo nie będą mieli za co. Piszę o tym dlatego, że wszyscy mają pretensje do tych górali, a nikt nie zastanawia się nad tym, że winne są stewardesy. Każdy, kto leciał gdzieś dalej, wie, że stewardesy namawiają do picia alkoholu, robią to wielokrotnie, a są przy tym tak miłe, że nie sposób odmówić. Żadna nie zapytała mnie nigdy, czy alkohol mi nie szkodzi i czy na przykład po wypiciu jej nie pobiję. Odmówił stewardesie pan Jan Maria Rokita, ale też nie skończyło się to szczęśliwie. Górali ostrzegam – pijcie wszędzie, gdzie chcecie, ale nie dajcie się zwieść stewardesom, bo nigdzie nie dolecicie.
Jest już po świętach. Zaraz ostro zabiorą się do pracy prokuratorzy, którzy sprawdzą prawdziwość doniesienia straży miejskiej na pana posła Joachima Brudzińskiego. Ten poseł podobno powiedział do funkcjonariusza straży, żeby tamten spier…ał (to nietypowe, ale obrzydliwe sformułowanie). Jeżeli prowadziłbym śledztwo na wiarę, to jestem prawie pewien, że pan poseł Joachim, zwłaszcza po niedawnych przeprosinach, w tak uroczystym i pełnym zadumy dniu takiego słowa nie użył, ale ponieważ istnieje domniemanie poparte donosem, proponuję, żeby to sprawdzić następującą metodą. Wystarczy w dokumentach zobaczyć, czy któryś ze strażników opuścił miejsce akcji. Uczciwie oceniając możliwości pana Joachima i jego bezwzględne sformułowania oraz hipnotyczny wzrok, to gdyby coś takiego mu się wymsknęło, to strażnik spier… liłby na pewno. Porównanie liczby strażników przed incydentem i po nim wyświetli prawdę (Panie Joachimie, ja nie wierzę, że pan zna takie słowo jak spier…aj).
Przyglądając się bliżej osobowościom polskiej polityki, nie mogę rozszyfrować konferansjera pana prezesa Kaczyńskiego – pana posła Adama Hofmana (wcale mi nie chodzi o jego bardzo niepolskie nazwisko). Pan Hofman, jak się dowiedziałem, ma w naszym parlamencie ksywkę Ken (partner Barbie), ze względu na charakterystyczną mimikę, czyli jej całkowity brak, oraz nie mniej charakterystyczne, ale za to bardzo ulizane uczesanie. Nie jestem małostkowy i nie żartuję z braku mimiki albo uczesania. Żyjemy w wolnym kraju i każdy może mieć taki wyraz twarzy, jaki chce. Interesuje mnie coś zupełnie innego. Staram się rozszyfrować, czy pan poseł Hofman działa na baterie, czy też może jest to model bardziej zaawansowany. Chodzi mi o hybrydę. Będę się temu w najbliższym czasie bardzo uważnie przyglądał, bo jeśli to jest hybryda, to musi być bardzo malutka, co byłoby światowym wynalazkiem. Kończę swoje rozważania, kierując ogromny żal do polityków z PJN, których senatorowie przyczynili się do zablokowania złagodzenia ustawy antynarkotykowej. Najpierw staracie się nam wmówić, że jesteście dzieci kwiaty, a potem uznajecie nas za potencjalnych przestępców. Takie jesteście dzieci kwiaty jak Radio Maryja jest katolickie. Na wszelki wypadek wesołych świąt, Bożego Narodzenia.
Zastanawiam się, czy w ogóle w naszym kraju, życzenia pogodnych i wesołych świąt mają jakiś sens, zwłaszcza dla polityków. Towarzyszy temu miła refleksja, bo uświadamiamy sobie, że nie stanowią oni większości, co dodaje nam otuchy i wiary w cokolwiek. Wielki Tydzień w tym roku szczególnie zapamiętają dwaj górale, którzy nie dolecieli samolotem LOT-u do Polski, bo jego załoga i reszta pasażerów nie tylko nie zgodziła się na wspólny lot od pewnego momentu, ale dodatkowo związała ich pasami, obezwładniła i wysadziła na jakiejś wyspie. Grozi im teraz wysoka kara pieniężna, co spowoduje, że nie będą mogli w przyszłości podróżować, bo nie będą mieli za co. Piszę o tym dlatego, że wszyscy mają pretensje do tych górali, a nikt nie zastanawia się nad tym, że winne są stewardesy. Każdy, kto leciał gdzieś dalej, wie, że stewardesy namawiają do picia alkoholu, robią to wielokrotnie, a są przy tym tak miłe, że nie sposób odmówić. Żadna nie zapytała mnie nigdy, czy alkohol mi nie szkodzi i czy na przykład po wypiciu jej nie pobiję. Odmówił stewardesie pan Jan Maria Rokita, ale też nie skończyło się to szczęśliwie. Górali ostrzegam – pijcie wszędzie, gdzie chcecie, ale nie dajcie się zwieść stewardesom, bo nigdzie nie dolecicie.
Jest już po świętach. Zaraz ostro zabiorą się do pracy prokuratorzy, którzy sprawdzą prawdziwość doniesienia straży miejskiej na pana posła Joachima Brudzińskiego. Ten poseł podobno powiedział do funkcjonariusza straży, żeby tamten spier…ał (to nietypowe, ale obrzydliwe sformułowanie). Jeżeli prowadziłbym śledztwo na wiarę, to jestem prawie pewien, że pan poseł Joachim, zwłaszcza po niedawnych przeprosinach, w tak uroczystym i pełnym zadumy dniu takiego słowa nie użył, ale ponieważ istnieje domniemanie poparte donosem, proponuję, żeby to sprawdzić następującą metodą. Wystarczy w dokumentach zobaczyć, czy któryś ze strażników opuścił miejsce akcji. Uczciwie oceniając możliwości pana Joachima i jego bezwzględne sformułowania oraz hipnotyczny wzrok, to gdyby coś takiego mu się wymsknęło, to strażnik spier… liłby na pewno. Porównanie liczby strażników przed incydentem i po nim wyświetli prawdę (Panie Joachimie, ja nie wierzę, że pan zna takie słowo jak spier…aj).
Przyglądając się bliżej osobowościom polskiej polityki, nie mogę rozszyfrować konferansjera pana prezesa Kaczyńskiego – pana posła Adama Hofmana (wcale mi nie chodzi o jego bardzo niepolskie nazwisko). Pan Hofman, jak się dowiedziałem, ma w naszym parlamencie ksywkę Ken (partner Barbie), ze względu na charakterystyczną mimikę, czyli jej całkowity brak, oraz nie mniej charakterystyczne, ale za to bardzo ulizane uczesanie. Nie jestem małostkowy i nie żartuję z braku mimiki albo uczesania. Żyjemy w wolnym kraju i każdy może mieć taki wyraz twarzy, jaki chce. Interesuje mnie coś zupełnie innego. Staram się rozszyfrować, czy pan poseł Hofman działa na baterie, czy też może jest to model bardziej zaawansowany. Chodzi mi o hybrydę. Będę się temu w najbliższym czasie bardzo uważnie przyglądał, bo jeśli to jest hybryda, to musi być bardzo malutka, co byłoby światowym wynalazkiem. Kończę swoje rozważania, kierując ogromny żal do polityków z PJN, których senatorowie przyczynili się do zablokowania złagodzenia ustawy antynarkotykowej. Najpierw staracie się nam wmówić, że jesteście dzieci kwiaty, a potem uznajecie nas za potencjalnych przestępców. Takie jesteście dzieci kwiaty jak Radio Maryja jest katolickie. Na wszelki wypadek wesołych świąt, Bożego Narodzenia.
Więcej możesz przeczytać w 17/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.