Nowa węgierska konstytucja pokazuje, że Węgry, choć wciąż są demokracją, mają nowego monarchę. Viktor Orbán robi nad Dunajem, co chce. A chce więcej i więcej.
Wielkanoc na Węgrzech miała, z woli najwyższych władz, akcenty rewolucyjne. Tydzień wcześniej przy dźwiękach hymnu parlament przytłaczającą większością głosów uchwalił nową konstytucję. Ma ona dokończyć „rewolucję w lokalach wyborczych", czyli triumf konserwatywnej partii Fidesz, która w zeszłorocznych wyborach zdobyła dwie trzecie głosów. Premier Viktor Orbán zapowiedział wówczas zastąpienie „obalonego systemu oligarchów” systemem „współpracy narodowej”. Współpracy w tworzeniu konstytucji nie było wprawdzie widać. Opozycja – socjaliści i Zieloni – zbojkotowali debatę w parlamencie, wyszli też z protestami na ulicę, oskarżając premiera o dążenie do konserwatywnego „jedynowładztwa” i „izolowania Węgier od Europy i świata”. Izolowanie Węgier nie jest oczywiście celem Orbana. Ale jedynowładztwo – owszem.
Więcej możesz przeczytać w 17/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.