Przyjechał Barack Obama. Bardzo miło. Nie spotkał się z Lechem Wałęsą, bo nikt nie wpadł na to, że Wałęsie należy się 10 minut sam na sam, nie spotkał się też na przykład ze studentami, tylko z weteranami. Szkoda. Jednak naprawdę rozczulające było powszechne napawanie się domniemanym faktem, że Polska jest krajem, który przewodzi Europie Środkowej i Wschodniej. Piali politycy, zachwycali się publicyści. Tylko dlatego, że Obama był 22 godziny w straszliwie sparaliżowanej Warszawie i spotkał się z 20 prezydentami, z czego nic nie wynikało.
Otóż entuzjastom przypomnę, że nie jesteśmy szefami tej części Europy, że mamy marne lub żadne stosunki z wieloma krajami z tego regionu, że cywilizacyjnie stoimy od wielu z nich gorzej (autostrady na Węgrzech, w Czechach lub na Słowacji), a gospodarczo udało się nam na skutek właśnie zacofania oraz większego niż w innych krajach tego regionu rynku wewnętrznego. Może zamiast mówić o przywództwie, lepiej byłoby rozwijać współpracę z Rumunią (ropa) czy z Macedonią ( jaka piękna!). Sen o potędze nie znika z polskich głów od kilkuset lat, wciąż z podobnym skutkiem, czyli nie przestaje być snem.
Z okazji wizyty prezydenta Obamy Grzegorz Napieralski ujawnił nie tylko, że jest bardzo źle wychowany, ale również, że nawet jak mu to mówić – nie wie, o co chodzi. Trzeba doprawdy być kompletnym prymitywem, żeby robić na spotkaniu politycznym z osobą tej rangi zdjęcia komórką. W przyzwoitej restauracji przyzwoici ludzie wyłączają komórki, a taki gbur lezie do Pałacu Prezydenckiego i zdjęcia sobie robi. Potem zaś pytany przez zdziwionych dziennikarzy, odpowiada: A co, czy to było coś niestosownego? Z socjalistami zatem kiepsko i nie przypadkiem po wojnie PZPR poprosiła księcia Radziwiłła, żeby uczył dyplomatów manier. Oni przynajmniej wiedzieli, że ich nie mają.
Czytam następnego dnia konkurencyjny wobec rządu projekt prezydencji zaproponowany przez PiS. Czytam i baranieję. Chociaż wszystkiego się można po tej partii spodziewać, to nie akurat tego. Wśród ogólnie słusznych postulatów w oczy rzucają się dwa. Pierwszy to upowszechnianie w Unii Europejskiej polityki prorodzinnej. Jak? – pytam. Jakim prawem? – pytam. Bo we Francji rodzi się najwięcej dzieci w Europie, a w Polsce jest tak fatalnie? Zapewne politycy PiS nie wiedzą, że zsekularyzowani Francuzi postawili na wszystkie formy opieki nad dziećmi (i to od poczęcia!), zapewnili matkom i ojcom możliwość natychmiastowego powrotu do pracy, rozbudowali sieć opieki nad dziećmi od pierwszego miesiąca życia, przez żłobek, po dalsze lata dzieciństwa. To nie Kościół ani polityka prorodzinna, to nieco rozsądku, sporo pieniędzy i bardzo dużo inteligencji. Francuzi zrozumieli po prostu, że w dzisiejszych czasach trzeba ludziom młodym dać szansę, by zarazem byli wolni i mieli dzieci, a nie zapędzać matki do domu na kilka lat.
Drugi postulat PiS to upowszechnianie w Europie nauki społecznej Jana Pawła II. Już nie będę wspominał, że skoro niewielkie w tym zakresie sukcesy odnosi Benedykt XVI, to trudno żądać czegokolwiek od polskich polityków. Wołałbym zobaczyć, że ktoś bada i ujawnia niewiedzę oraz niezrozumienie nauki społecznej Jana Pawła II wśród przywódców PiS, wśród polskich biskupów i szerzej w polskim społeczeństwie. Uczył Marcin Marcina, a sam...
Jedźmy dalej, nikt nie woła. Osoba, która w każdym normalnym kraju byłaby doszczętnie skompromitowana, czyli Mariusz Kamiński od CBA, występuje i oskarża PO o korupcję na podstawie (okazuje się nigdy niewypowiedzianych) słów broniącego się rozpaczliwie kryminalisty. Potem jego szef, czyli Jarosław Kaczyński, wzywa do utworzenia specjalnej komisji sejmowej. Wszyscy wiemy – kampania wyborcza, ale czy doprawdy takie chwyty są dozwolone, chyba że tonący brzytwy się chwyta. A brzytwa to także agent Tomek. Jak tak dalej pójdzie, to do polityki zaproszeni zostaną nie tylko naprawdę dzielni nasi komandosi, ale także znani fryzjerzy (przepraszam, styliści fryzur) oraz kucharze słusznie wypromowani przez Magdę Gessler (popieram!).
Stan krytyczny przekroczony, czyli grozi powódź. Powódź dalszych głupot i grubiaństw, która już jest w telewizji (analizę języka posłów zostawiam specjalistom), w gazetach; na szczęście nie na billboardach. My, społeczeństwo, na głupotę się nabrać nie damy, ale za co te wszystkie cierpienia, za jakie grzechy?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.