Postawiłbym tezę (która skądinąd pięknie wyglądałaby zilustrowana na infografice dwóch przecinających się osi), że o przyszłość mej ojczyzny walczą faszyści z komunistami (ugrupowania umiarkowane) oraz hitlerowcy ze stalinowcami (formacje bardziej wzmożone). Do debaty włączają się niekiedy trockiści, hunwejbini, damscy bokserzy i kibole. Jak wiadomo, czasy się zmieniają i coś, co kiedyś wydawało się niewinnym żarcikiem, dziś może okazać się grubszą przewiną. Taka „Seksmisja" Machulskiego. 30 lat temu można było się śmiać na niej do rozpuku, że niby panie taka zabawna, a dzisiaj to chyba jasne, iż mamy do czynienia z przejawem szczególnie agresywnego męskiego szowinizmu.
Kolejny temat: gra świateł. Żebym to ja wiedział PRL-owskim harcerzem będąc, iż łażenie po mazurskich lasach, a nawet po warszawskiej Starówce z zapalonymi pochodniami to najczystszej wody faszyzm! A teraz proszę. Pochodnia na demonstracji równa się swastyka i adoracja Adolfa. Mówią to mądrzy ludzie, więc pewnikiem tak jest. Jeszcze nie przestałem się martwić, że mając 12 lat, byłem niczego nieświadomym faszyściątkiem, kiedy ze zgrozą pomyślałem o budowie autostrad. W końcu to symbol Hitlera. Czy możemy więc postawić tezę, że im bardziej nie idzie nam budowa dróg szybkiego ruchu, tym bardziej odganiamy demony totalitaryzmu? Mam nadzieję, że mi to ktoś wyjaśni.
Fani piłki nożnej i polskiej dyskusji publicznej szczególnie cenią sobie derby miasta Łodzi, kiedy kibice ŁKS i Widzewa wzajemnie wyzywają się od żydów, jude etc. Podobnie rzecz wygląda z polską polityką. Hitlerokomuna vs. hitlerokomuna. Dla Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników „Gazeta Wyborcza" to spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski. Adamowi Michnikowi zaś PiS przypomina co? Tak, wygrali państwo odkurzacz! Prawidłowa odpowiedź brzmi: Komunistyczną Partię Polski. Wzajemne oskarżenia o bolszewizm i stalinizm to elementarny know-how polskiej polityki.
Wiadomo, że spory między komunistami kończyły się często kulą w tył głowy, w najlepszym razie długoletnim więzieniem. Ale u nas jest ciekawiej. Dla jego przeciwników PiS to partia w najlepszym razie zmierzająca do faszyzmu, profesorowi Michałowi Głowińskiemu, specjaliście od mowy nienawiści, jej zwolennicy przypominają nazistów. Więc Piotr Zaremba poszerza pole do dyskusji, porównując do hitlerowców „Gazetę Wyborczą". Przy okazji, jako człowiek o szerokich horyzontach i brawurowych skojarzeniach, dostrzega w pisowskiej opozycji i jej sympatykach Żydów w czasie Holocaustu, a w renegatach Kluzikowej żydowskich policjantów współpracujących z ludobójcami. Nie, proszę państwa, niczego nie przedawkowałem.
Kolejna kwestia: na czym buduje swoje poparcie Jarosław Kaczyński? Wiadomo: na strachu i nienawiści. A na czym Donald Tusk? Bingo! Na strachu i nienawiści. Do czego zmierza J.K.? Oczywista oczywistość: do państwa totalitarnego. A co już buduje D.T.? Państwo totalitarne.
W tej debacie zasmucający nieco jest jej, odstający od trendów światowych, europocentryzm. Owszem, raz czy drugi jakiś proplatformerski erudyta dostrzegł podobieństwo działaczy PiS do chińskich hunwejbinów, krwiożerczych radykałów rewolucji kulturalnej. Ale co z Pol Potem? Kilka miesięcy temu wyszła znakomita książka szwedzkiego dziennikarza Petera Fröberga Idlinga „Uśmiech Pol Pota", w której wiele pisze o demonicznej dobrotliwości kambodżańskiego satrapy. I co? Nikomu nic się nie skojarzyło? Altruistycznie biorę pod rozwagę kandydatury na polskiego Pol Pota: na początek Jarosław Gowin i Ryszard Legutko. Nie dajcie się zwieść ich spokojnej mowie i subtelnej edukacji. Pol Pot studiował na paryskiej Sorbonie.
Idźmy dalej, bardziej na południe, wprost do Ugandy. Idi Amin, domniemany ludożerca. No, tu mogę się oprzeć na poszlakach, czyli obserwacji zewnętrznej, więc zgłaszam Karola Karskiego, Michała Kamińskiego i Ryszarda Kalisza.
Ale wbrew pozorom moja analiza ma bardzo optymistyczny wydźwięk. Oto skończył się definitywnie zatruwający naszą codzienność podział na Polskę liberalną i Polskę solidarną. Skoro wszyscy jesteśmy zarówno hitlerowcami, jak i stalinowcami, tedy nie pozostaje mi nic innego, jak zawołać: kochajmy się!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.