W Polsce konwersje religijne miewają bardziej bolesny przebieg – ostracyzm i wytykanie palcami to jest minimum, jakie człowieka spotyka. Za to konwersje w świecie polityki uchodzą na sucho.
Janusz Palikot, bodaj największy walczący antyklerykał, za swoje dziś głoszone poglądy jeszcze 10 lat temu paliłby ludzi na stosie. Radosław Sikorski, śmiertelny wróg PiS, wcześniej budował potęgę tej partii u boku Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei tenże Kaczyński, można by rzec największy przed laty fan Lecha Wałęsy, któremu zawdzięcza polityczną pozycję, dziś najchętniej odebrałby mu polityczne życie. Zwolennik liberalnych reform zaś Leszek Miller był komunistą z krwi i kości, cwanym aparatczykiem PZPR. Lada dzień spośród nich mamy wybierać naszych przedstawicieli do Sejmu.
Z wyborami politycznymi jest podobnie jak z wyznaniem wiary: najpierw dziedziczymy je po rodzicach, a dopiero potem dociera do nas, o co biega. Na początku zasłuchani w jednostronne opinie ojca czy matki nie widzimy innej możliwości, jak wierzyć, że starzy mają rację. Dopiero z czasem następuje uwolnienie myśli i kombinowanie samodzielne. Z wiarą w Boga sytuacja nie jest łatwa – uwolnienie się od narzuconego wyznania wymaga ogromnej determinacji i odwagi. W decyzjach społecznych jest nieco prościej – wystarczy powiedzieć ojcu, że się na polityce nie zna. Mimo to i tu nie jest lekko.
Nie jest to felieton o religii, rzucę jedynie ku ogólnemu zastanowieniu pytanie: czy bylibyście chrześcijanami, gdybyście się urodzili w kraju muzułmańskim? Na pewno? Z całą swoją psychiką, rozumem i doświadczeniami – jesteście pewni, że nie wyznawalibyście islamu, gdyby wyznawali go wasi rodzice, podobnie jak reszta obywateli waszego kraju? I nie wyznawalibyście judaizmu, gdybyście się urodzili w rodzinie izraelskiej? I czy nie jest tak, że – podobnie jak język, narodowość i obywatelstwo – religię dostajecie poniekąd w spadku i na ten wybór nie macie wpływu? Pytam, bo wszystko wskazuje na to, że wyznanie nie jest wynikiem rozumnej ani przemyślanej decyzji człowieka, tylko raczej wynikiem splotu różnych okoliczności. Głównie rodzinnych i terytorialnych.
Podobny, choć łagodniejszy przebieg ma walka idei w rodzinach rozbudzonych politycznie. Znam familie, gdzie dorośli synowie i córki są pod niewiarygodną presją, by zagłosowali zgodnie z linią rodziców. Jak się postawią – między pokoleniami zawisa milczenie, ludzie się nie odwiedzają, warczą przy każdym spotkaniu, zachowują się zupełnie nie jak rodzina.
Otóż postanowiłem z grupą przyjaciół to odmienić, choćby w minimalnym zakresie. W maleńkim warszawskim klubie Chwila przy ul. Ogrodowej organizujemy cykl spotkań dla maturzystów i studentów, którzy pierwszy raz wezmą udział w wyborach. Niech zbliżą się do własnej, nienarzuconej i przemyślanej decyzji. Muszą do nas przyjść sami, bez rodziców i starszych kolegów. W nagrodę dostaną na tacy szkołę demokracji.
W kolejne wtorki września zjawią się na prowadzonych przeze mnie debatach Janusz Palikot, Elżbieta Jakubiak, Ryszard Kalisz i Małgorzata Kidawa-Błońska. (Na czołową postać z warszawskiej listy PiS nadal czekamy, na razie brak odzewu na wysłane zaproszenie). W inne dni zjawią się raper O.S.T.R., gen. Petelicki, Krystian Legierski, Tomasz Lis, Bronisław Wildstein i Marcin Meller. Po każdym spotkaniu wystąpią niecodzienni artyści: m.in. CeZik, Ania Brachaczek, Ritmodelia. Wszystko to za darmo dla uczestników debat. Akcję będziemy kontynuować także w październiku, z innymi bohaterami, aż do dnia wyborów.
Apeluję do klubów w innych miejscach w Polsce. Organizujcie takie spotkania na swoim terenie ze swoimi jedynkami. Jesteśmy to winni młodemu pokoleniu. Dbajmy, by wybierało samodzielnie i świadomie, a nie dziedzicznie i środowiskowo. Chwila demokracji jest Polsce bardzo potrzebna.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.