ALE MOŻE TO NIE ŻART, tylko przejaw społecznej odwagi – publiczne przyznanie się do poważnej choroby. W tej interpretacji ewentualni wyborcy stają się współodpowiedzialni za nałóg byłych/obecnych/przyszłych posłów. I robi się niezręcznie, bo przecież nikt z takim brzemieniem nie chce żyć. Ratując uzależnionych od Sejmu, można więc nie wziąć udziału w wyborach lub spojrzeć na sprawę od drugiej strony (sami państwo wiedzą, od której). I zaoferować uzależnionym pomoc. Stąd zbiór kilku przydatnych wskazówek, które pomagają walczyć z nałogiem, redukować ryzyko nawrotu choroby. Bo z uzależnieniem można walczyć, jeśli się tylko chce.
1. Sprawa najprostsza – nie zbliżajcie się w okolice ulicy Wiejskiej. Pod żadnym pretekstem, który głowa będzie wam podsuwać. A więc żadnych spacerków po placu Trzech Krzyży, żadnych wizyt w Ambasadzie USA, żadnego buju-buju na placu zabaw obok. Można też oszukiwać samego siebie, powtarzając niepoprawne politycznie, mało wyrafinowane, ale jednak chłodzące zapał do kandydowania zdanie: „na Wiejskiej pracują wieśniaki", albo krócej: „Wiejska dla wieśniaków”.
2. Z dala od jakichkolwiek guziczków. Nawet windą lepiej nie jeździć. Dlaczego? Guziczki i ich naciskanie będą kojarzyć się z sytuacją głosowania. W windzie nie jest też żadnym rozwiązaniem poprosić kolegę o naciśnięcie guziczka za nas. Ta sytuacja również przywoła skojarzenia z nałogiem.
3. Przestrzegajcie przepisów drogowych. Szybka jazda wbrew przepisom to jeden z wyrazistszych objawów sejmoholizmu. Po zatrzymaniu przez organa natychmiast objawia się inny element uzależnienia – machanie legitymacją połączone z komunikatem „mnie to nie dotyczy". Dlatego najbezpieczniej jeździć środkami transportu miejskiego – to rozwiązanie ma też tę zaletę, że nie uruchamia skojarzeń z korzystaniem z limuzyny z kierowcą. Czego jak czego, ale tego możemy być pewni – publicznych środków transportu z limuzyną pomylić się nie da.
4. Nieuważne czytanie gazety, bycie nieobecnym, ziewanie. Wszystkie te czynności mogą przywoływać skojarzenia z uczestnictwem w debacie sejmowej i w ten sposób zwiększać ryzyko nawrotu nałogu.
5. Unikanie banknotów dwustuzłotowych. Dlaczego? To już państwo pewnie sami wiedzą. Ale może jest tak, że te wszystkie porady są o kant czegoścokantówniema potłuc. Bo może z sejmoholikami jest tak jak z wicehrabią De Valmontem. Ulegając kolejnym pokusom i dopuszczając się kolejnych bezeceństw, wicehrabia mawiał: „To silniejsze ode mnie".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.