Chrystus był nieco zbyt pulchny jak na Chrystusa, ale pułkownik Przybył wcielił się w rolę żołdaka z dużym wyczuciem: na filmie, który w czasie Misterium Męki Pańskiej nakręciła poznańska gazeta, widać, jak niewysoki, muskularny brodacz uwija się po scenie w rzymskiej zbroi. Rzuca Chrystusa na kolana, zdziera tunikę, okłada kijem, chłoszcze. Groźny i wyrazisty. Energiczny. Przybija ofiarę do krzyża.
1.
– Duże wyczucie? Nie, nie miał serca do tej roli – krzywi się Robert Ostafiński-Bodler, znajomy pułkownika, reżyser spektaklu. – Wziąłem go do siebie i mówię: Mikołaj, wiem, że ty jesteś mundurowy sztywniak, musisz to robić z przekonaniem. Popatrz na tych facetów od Mela Gibsona. O to chodzi. Nie wiem, może bał się, że przeszarżuje, przez przypadek zrobi komuś krzywdę? Miał bzika na punkcie bezpieczeństwa. Kiedy zrobiłem koronę cierniową z gałęzi dzikiej róży, po cichu w domu zrobił drugą, która też dobrze wyglądała, ale za to nie kłuła.
– Pułkownik był dobrym aktorem?
– Niekoniecznie. Nie lubił być na pierwszym planie.
9 stycznia pułkownik Przybył wybrał jednak pierwszy plan. Strzelił do siebie w przerwie konferencji prasowej, przy włączonych kamerach. Wcześniej oskarżył dziennikarzy, którzy o nim pisali, że zostali zmanipulowani. Wystąpił w obronie prokuratur wojskowych ( jest plan, żeby je „ucywilnić"). Stwierdził, że zmiany w prokuraturze zdegradują śledczych, a dziennikarze zostali włączeni „w kampanię zmierzającą do jak najszybszego zlikwidowania tej ostatniej zapory przed systemem zorganizowanej przestępczości pozwalającej na całkowite i bezkarne okradanie Wojska Polskiego”.
Świadomie czy nie, pułkownik Przybył opowiedział światu, jak zwalczają się w Polsce prokuratorzy cywilni i wojskowi. Jego tezy poparł szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, a zaprotestował prokurator generalny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.